Kolorowe opakowanie kojarzy się z musem owocowym, owsianką czy inną zdrową przekąską, ale w środku jest mocny alkohol. Saszetki z mocnymi trunkami to najnowszy sposób na omijanie przez handlarzy zagmatwanych i nienadążających za rzeczywistością przepisów, a sprzedawany w internecie alkohol często trafi w ręce nieletnich. Eksperci zwracają uwagę, że walkę z tym procederem mocno komplikuje zmiana linii orzeczniczej sądów administracyjnych w sprawie handlu alkoholem w sieci.
Niemal niczym nieograniczona dostępność alkoholu w Polsce ma fatalne przełożenie na poziom jego spożycia w naszym społeczeństwie. Według OECD średnio spożywamy już na głowę 11,7 litra czystego alkoholu rocznie, a w przypadku mężczyzn jest to aż 18,4 l. Niestety po alkohol coraz częściej sięgają niepełnoletni, a producenci i sprzedawcy alkoholu znaleźli sposób na ominięcie zakazu sprzedaży alkoholu osobom poniżej 18. roku życia.
Alkohol w saszetkach
Jak donosi serwis prawo.pl, w Polsce kwitnie sprzedaż przez internet alkoholu w kolorowych saszetkach, które do złudzenia przypominają opakowania z musami owocowymi czy owsiankami, które są przeznaczone głównie dla dzieci. Choć na opakowaniu znajduje się ostrzeżenie, że w środku jest alkohol, większość osób nawet nie wpadnie na to, że w takim opakowaniu może się znajdować coś innego niż zwykle zdrowa przekąska. W sklepie internetowym trzeba wprawdzie zadeklarować pełnoletniość, ale w praktyce często może to zrobić każdy.
Więcej o alkoholu przeczytasz w tych tekstach:
Problem polega na tym, że o ile sprzedaż stacjonarna alkoholu jest dość spójnie uregulowana, to w przypadku sprzedaży przez internet sprawy się komplikują. Problem polega na tym, że obowiązująca ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wcale nie zakazuje sprzedaży alkoholu przez internet, ponieważ była pisana w czasach, gdy nie istniał taki sposób nabywania tego produktu.
Autorzy ustawy nie przewidzieli istnienia internetu
Przez wiele lat w Polsce uznawano, że handel alkoholem w internecie jest niedozwolony, ale Urzędnicy z Krakowa chcieli przyłapać właścicieli sklepu monopolowego na handlowaniu alkoholem przez internet i jeden z nich zarejestrował się w sklepie internetowym, kupił wino z dostawą do domu, a gdy przesyłkę dostarczył kurier, dostał niezbity dowód na łamanie przez ten sklep prawa zakazującego sprzedaży alkoholu w sieci. Sprawa trafiła do sądu, a ostatecznie do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a ten orzekł, że sprzedaż alkoholu przez internet w przypadku sklepu stacjonarnego to nie powód do odebrania mu koncesji.
Skąd to całe zamieszanie i jak to możliwe, że przez tyle lat obowiązywał w Polsce zakaz sprzedaży alkoholu przez internet, choć w prawie takiego zakazu nie ma? NSA stwierdził, że cała sprawa dotyczyła określonej możliwości sprzedawania alkoholu, czyli składania zamówienia przez internet, ale w ustawie nie ma ani słowa o takiej formie zawierania umowy. NSA przyznał, że sprzedaż alkoholu jest w Polsce reglamentowana i ustawodawca może ją ograniczyć, ale wcale tego nie zrobił w odniesieniu do sprzedaży za pośrednictwem internetu.