ZUS wysyła górę listów do Polaków. Tony papieru i kopert pójdą na rozpałkę do pieca?
Miliony Polaków otrzymają wkrótce listy od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Sytuacja jest dość absurdalna, bo nie chodzi o poinformowanie emerytów ws. decyzji o czternastej emerytury, ale sam fakt już jej wypłacenia. Jak policzyliśmy, jedna koperta i jedna kartka papieru wysłana do każdego z beneficjentów dodatkowego świadczenia pochłonie w sumie tony papieru, którego koszt, jak i innych surowców poszybował w górę. A może to taki prezent od ZUS - darmowa rozpałka do pieca?
Nie ma jak stara dobra koperta i wydrukowany list wysłany za pośrednictwem Poczty Polskiej. ZUS wraca do sprawdzonych sposobów komunikacji z Polakami. Do 2019 r. przekazywał w ten sposób informację o stanie konta ubezpieczonego. Trafiała do 22-23 mln adresatów. Teraz na mniejszą skalę, ale wciąż imponującą, biorąc pod uwagę tony drogiego papieru, którą pochłonie ta korespondencja, wyśle info o „czternastce”.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych poinformował, że w poniedziałek rozpoczął wysyłkę decyzji o przyznaniu tak zwanej czternastej emerytury. Kartka papieru w kopercie trafi do każdego, kto dostał ten proinflacyjny prezent od rządu, a to oznacza, że ZUS wyśle około dziewięciu milionów listów. Nie wiadomo, jaki jest sens tej akcji, ale jej koszt to grube miliony złotych.
Dodatkowe świadczenie socjalne dla zmyłki nazwane „czternastą emeryturą” trafiało do emerytów i rencistów od 25 sierpnia do 20 września. O zakończeniu akcji wysyłania świadczeń w wysokości 1338,44 zł (brutto!) ZUS poinformował 23 września.
To jednak nie zamknęło tematu. Teraz ZUS rusza z akcją wysyłania papierowych listów do wszystkich beneficjentów „czternastki”, których jest około dziewięciu milionów. Właściwie po co?
Każdy, kto otrzymał czternastkę, wkrótce otrzyma pocztą decyzję
– wyjaśnia ZUS.
To nie żart, ZUS najpierw wypłacił emerytom i rencistom około 11 mld zł w postaci „czternastki”, a teraz wyśle im decyzję o przyznaniu tego świadczenia. Jeśli w tym działaniu jest jakiś racjonalny cel, to chyba taki, żeby beneficjenci szybko nie zapomnieli, że dostali prezent socjalny od rządu. Aż dziw bierze, że beneficjenci 500+ co miesiąc nie dostają listu z decyzją o przyznaniu świadczenia.
Wysyłanie decyzji jest o tyle absurdalne, że wypłaty „czternastek” były realizowane z automatu – beneficjenci nie musieli składać żadnego wniosku, by to świadczenie dostać. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i Zakład Ubezpieczeń Społecznych wielokrotnie podkreślały, że „czternasta emerytura” będzie wypłacana z urzędu. Po co dziś list z „decyzją”? Chyba tylko po to, by utrwalić u emerytów pamięć o tym dobrodziejstwie.
Papieru brakuje i jest bardzo drogi
Problem jest taki, że tak gigantyczna akcja epistolograficzna nie jest darmowa. ZUS nie zdradza, jaki jest koszt wysłania około dziewięciu milionów papierowych listów, ale przybliżony koszt można oszacować na bazie danych o podobnych akcjach z przeszłości. Na przykład w 2019 roku wysyłka około 19 milionów listów z informacją na temat zgromadzonych składek kosztowała około 25 mln zł.
Dramatyczny wzrost kosztów – zwłaszcza cen papieru – w ostatnich miesiącach oznacza, że akcja czternastkowa niekoniecznie będzie dużo tańsza. Problem z papierem jest nie tylko taki, że jest dziś szokująco drogi, bo kosztuje ponad dwa razy więcej niż rok temu, ale także taki, że po prostu go brakuje. W tym kontekście wysyłka dziewięciu milionów nikomu niepotrzebnych listów jest nie tylko marnotrawstwem.
Zakładając, że zwykła kartka A4 waży około pięciu gramów, a koperta nieco więcej, wysyłka 9 mln listów oznacza zużycie około stu ton papieru.
Chyba samo kierownictwo ZUS-u, które jest zobligowane do wysyłki tej wielkiej góry listów, zdaje sobie sprawę z absurdalności tej akcji. Jak gdyby chciano to podkreślić, w mediach społecznościowych zakładu pojawił się wpis na temat wysyłki zilustrowany zdjęciem sterty listów.
Czytaj też: ZUS DRA - czym jest, kiedy i jak złożyć?
Helicopter money
Jak pisaliśmy w czerwcu, działania rządu wobec szalejącej inflacji są co najmniej niespójne. Z jednej strony przyklaskuje podwyżkom stóp procentowych i wprowadza obligacje inflacyjne, które mają ściągnąć z rynku nadmiar gotówki, a z drugiej dosypuje na rynek całe wywrotki gotówki. Takim przypadkiem są właśnie „czternaste emerytury”, bo to po prostu oznacza wpompowanie na rynek ponad 11 mld zł, które niemal w całości zostaną przeznaczone na konsumpcję.
Świadczenie nie trafiło do wszystkich emerytów i rencistów, i nie w tej samej wysokości. W przypadku osób, które dostają nie więcej niż 2900 zł brutto, świadczenie wyniosło 1338,44 zł, czyli równowartość tak zwanej najniższej emerytury. Jeśli ktoś dostaje więcej niż 2900 zł, to dostał świadczenie pomniejszone o różnicę między wysokością swojej emerytury lub renty 2900 zł. Innymi słowy, za każdą dodatkową złotówkę standardowej emerytury została mu odjęta złotówka z „czternastki”. Jeśli ktoś ma emeryturę wynoszącą ponad 4150 zł, prezent od rządu nie dostał.
Wysłaliśmy pytania do ZUS-u i MRiPS o koszty i powody wysyłki listów. Na odpowiedź wciąż czekamy.