Nikt wam tego nie powie: w ZUS mogą leżeć pieniądze, do których macie prawo. Wystarczy poprosić
Chodzi między innymi o pieniądze przeniesione kilka lat temu z OFE do ZUS, które wylądowały na naszych subkontach. Kiedy dokonywano tej reformy, zrobił się taki młyn, że nikomu nie przyszło do głowy, żeby zadbać o obowiązek informacyjny i ustawowo nakazać albo OFE albo ZUS informować członków rodziny, że mogą te środki dziedziczyć po zmarłych. A mogą, tylko zwykle nie mają o tym pojęcia. A jak nikt się po nie nie zgłosi, zostaną sobie w ZUS.
Wszystko zaczęło się w 2014 r. przy okazji tzw. drugiego rozbioru OFE. To wtedy przeniesiono do ZUS 153 mld zł, czyli lekko ponad połowę wszystkich emerytalnych oszczędności zgromadzonych w OFE. To były obligacje zgromadzone w funduszach, które zostały umorzone.
Tu zresztą już pojawia się pierwsze nieporozumienie, bo połowa Polski krzyczała, że zabrano im połowę pieniędzy, ale prawda jest taka, że nikt tych pieniędzy nie stracił. Dokładnie tyle, ile zabrano każdemu z nas z konta w OFE, zapisano na subkoncie w ZUS.
Tylko że krzyku wtedy było tyle, że nikt nie wpadł na to, by zadbać o przepisy, które jasno uregulują zasady dziedziczenia, a właściwie informowania o dziedziczeniu tych pieniędzy po bliskich.
O których pieniądzach mowa?
Prawo mówi jasno, że pieniądze na subkoncie w ZUS podlegają dziedziczeniu, jeśli ubezpieczony umrze, zanim osiągnie wiek emerytalny albo mimo jego osiągnięcia (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) nie przejdzie na emeryturę, tylko dalej będzie pracował, a mówiąc inaczej, nie ustali prawa do emerytury.
Wiedzieliście o tym? No właśnie. Mało kto wie, bo mało kto zna się na ubezpieczeniach społecznych. A już na pewno nie każdy jest prawnikiem.
Nie zorganizowano jakiejś dużej kampanii informacyjnej, a tym bardziej nie zadbano, by po śmierci ubezpieczonego którakolwiek z instytucji – ZUS czy choćby OFE – miały obowiązek poinformować spadkobierców, że mają prawo do środków po zmarłym i powinni się po nie zgłosić.
A jak nikt się nie zgłosi? Zostaną w ZUS, trudno więc się dziwić, że Zakład nie pali się do tego, by uszczelnić te przepisy i zadbać o informowanie spadkobierców.
Zresztą, pieniądze zgromadzone w ZUS na subkoncie podlegają nie tylko dziedziczeniu, ale również podziałowi majątku w przypadku rozwodu. A subkonto w ZUS ma dziś każdy pracownik oprowadzający składki emerytalne.
Ten, kto dziś jest członkiem OFE (a jest to obecnie dobrowolne), do funduszu odprowadza składkę w wysokości 2,92 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne, a pozostałe 4,38 proc. trafia na subkonto w ZUS.
Jeśli nie jesteście członkami OFE, wówczas całość, czyli 7,3 proc. trafia na subkonto w ZUS.
Zgłoś się do ZUS i poproś o pieniądze z subkonta
Jeśli osoba zmarła, po której dziedziczycie, płaciła składki zarówno do OFE jak i na subkonto w ZUS, wtedy idziecie tylko do jej OFE z wnioskiem o podział środków po zmarłym, a OFE sam załatwia resztę również z ZUS-em, gdzie na subkoncie leży reszta pieniędzy, do których macie prawo. Nie trzeba do ZUS składać odrębnego wniosku.
Jeśli osoba zmarła nie odkładała w OFE, idziecie prosto do ZUS.
Całkiem niedawno do tej sprawy przyczepił się serwis prawo.pl i zaczął cisnąć ZUS. Ten zaczął wyjaśniać, że przecież Zakład informuje ubezpieczonego, który nie ma konta w OFE o tym, że powinien złożyć pisemne oświadczenie, w którym wyjaśnia relacje majątkowe ze współmałżonkiem, ewentualnie wskazuje osobę uposażoną po jego śmierci. I jak już umrze, ZUS zawiadamia te osoby o możliwości złożenia wniosku o wypłatę środków.
Tylko że prawnicy, z którymi rozmawiał serwis, zastrzegają: jeśli nie wiesz, że pieniądze się należą i się nie upomnisz, to nic nie dostaniesz. W praktyce nikt nie informuje spadkobierców, że czekają na nich jakieś pieniądze.
Kto ma rację? ZUS czy prawnicy?
Hmmm, powiem tylko, że ZUS nie chciał ujawnić, ile pieniędzy mu zostało na subkontach zmarłych ubezpieczonych, po które nikt się nie zgłosił i to mimo kilkukrotnych próśb o tę informację.