Black Friday szybko mija, a problemy zaczynają się później. Klient odsyła paczkę i nagle trafia na ścianę: opóźnienia, brak informacji, chaos w obsłudze. W grudniu to doświadczenie ma tysiące osób. Dlaczego zwrot wciąż jest najsłabszym punktem polskich e-sklepów?

Listopadowe wyprzedaże zachęcają do zakupów impulsywnych: limitowane okazje, odliczające zegary, presja „ostatnich sztuk”. Konsumenci kupują szybciej i mniej racjonalnie, a gdy emocje opadają, zaczyna się etap, którego sklepy bardzo nie lubią: masowe zwroty.
To zjawisko potęguje przedświąteczny kontekst. Produkty kupowane jako prezenty mają znacznie niższy margines tolerancji: odcień nie ten, rozmiar inny niż w wyobraźni, opakowanie za mało „prezentowe”. W innym miesiącu byłyby to drobiazgi. W grudniu – powód do odesłania paczki.
Efekt: tysiące przesyłek wracających jednocześnie, które natychmiast ujawniają słabości procesowe polskiego e-commerce.
Gdzie sklepy najczęściej się wykładają?
1. Zwroty traktowane jako koszt, nie jako wizytówka marki
Wiele firm planuje kampanie i budżety na sprzedaż, ale nie na obsługę posprzedażową. Tymczasem to właśnie w grudniu klient wyrabia sobie opinię o sklepie. Każde opóźnienie w rozpatrzeniu zwrotu, brak informacji o statusie paczki czy przeciążone infolinie potrafią przekreślić wcześniejsze wysiłki marketingowe.
Ręczne przetwarzanie zgłoszeń i brak automatyzacji prowadzą do opóźnień, pomyłek, a ostatecznie – do pogorszenia relacji z klientem – zauważa Krystian Palica z Alsendo.
2. Logistyka, która działa tylko wtedy, gdy wszystko działa
Sklepy świetnie przygotowują się na wzrost liczby zamówień, ale dużo gorzej radzą sobie z ich powrotami. Przewoźnicy są przeciążeni, magazyny zakorkowane, a proces przyjmowania i sortowania zwrotów odbywa się w dużej części ręcznie. W efekcie zwroty pieniędzy przeciągają się, a każdy błąd wywołuje kolejną falę reklamacji.
3. Komunikacja, która nie uspokaja, ale irytuje
Po zakupie klient oczekuje potwierdzenia, statusu przesyłki, informacji o zwrocie – przynajmniej kilku prostych sygnałów, że proces idzie zgodnie z planem. Zamiast tego trafia na suchy język automatycznych maili albo na brak jakiejkolwiek odpowiedzi.
To właśnie komunikacja okazuje się jednym z najbardziej niedocenianych obszarów. Badania branżowe wskazują, że nawet jedna trzecia klientów nie wraca do sklepu, jeśli zwrot wiązał się z problemami.
Co może poprawić sytuację? Branża wskazuje trzy kierunki
Odpowiedzią nie muszą być wielkie systemy – choć one oczywiście pomagają. Chodzi raczej o zmianę podejścia.
Pierwszy: automatyzacja zamiast ręcznej gimnastyki
Przy dużej liczbie zwrotów kluczowe jest usunięcie ręcznych czynności, które kumulują błędy i generują opóźnienia. Cyfrowe formularze zgłoszeń, automatyczne etykiety zwrotne i możliwość śledzenia przesyłki w czasie rzeczywistym to dziś standard, a nie „dodatkowa usługa”.
Drugi: elastyczne zarządzanie logistyką
Okres powyprzedażowy jest nieprzewidywalny. Sklepy potrzebują dynamicznego przydzielania zwrotów do przewoźników – w zależności od obciążenia, cen i terminowości. Brak takiego mechanizmu to prosta droga do przeciążenia jednego operatora i wielodniowych opóźnień.
Czytaj więcej w Bizblogu o prawach konsumenta
Trzeci: komunikacja, która redukuje stres, a nie go sprzyja
To właśnie informowanie – aktualizacje statusu, powiadomienia, jasny język – jest najszybszym sposobem na zatrzymanie klienta przy marce. W grudniu to często ważniejsze niż sama szybkość zwrotu.
Zwrot nie musi być kosztownym problemem, może stać się elementem przewagi konkurencyjnej – podkreśla Palica.
Zwroty to nie dodatek do e-handlu. To jego najtrudniejsza część
Black Friday to dzień, który generuje wielkie obroty, ale dopiero grudniowa fala zwrotów pokazuje, czy e-sklep jest dobrze zarządzany. Branża w Polsce ciągle bardziej inwestuje w przyciąganie klienta niż w obsługę tego, który wraca – i to wraca z problemem.
Tymczasem to właśnie obsługa zwrotów jest momentem, który przesądza o lojalności. Reklamę można kupić. Zaufania już nie.







































