Euro już po 5 zł, frank po 4,99 zł, dolar najdroższy od 20 lat. Analitycy, wskazują, kiedy złoty odbije
Wojna na Ukrainie miażdży kursy walut krajów z naszego regionu. Frank szwajcarski i euro są najdroższe w historii, dolar coraz bliżej rekordu z początku XXI w. Rynek panikuje, bo chociaż pojawia się coraz więcej prognoz obniżających wzrost gospodarczy, to nadal żadna nie mówi nadejściu recesji. Niestety coraz bardziej prawdopodobna staje się inflacja na poziomie 10 proc. albo wyższym.
Złoty traci na wartości kolejny dzień z rzędu. W poniedziałek rano euro kosztowało 4,92403 zł, dolar 4,52924 zł, a frank 4,83413 zł. Potem kursy głównych walut znów szybko powędrowały w górę. Jak widać, niewiele brakuje, żebyśmy za szwajcarską walutę płacili wkrótce więcej niż za euro.
Po południu różnica jeszcze bardziej się zmniejszyła. Rekord na euro padł po 16.00 i dokładnie wyniósł 5,00341 zł, frank w tym czasie dobił do 4.99449 zł. Dolar kosztował 4.59618 zł, najwięcej od 20 lat.
Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, zauważa, że euro traci na wartości wobec dolara i franka, ale do złotego osiągnęło rekord wszech czasów: 4,95 zł.
Jego zdaniem w przypadku pojawiania się pozytywnych informacji z Ukrainy kursy walut powinny ostro zawrócić.
Obserwując sytuację na rynku, ekonomiści Banku Millennium w porannym komentarzu wieszczą rychłe umocnienie euro do 5 zł.
Jak podkreślają eksperci Millennium, wydarzeniem tygodnia będzie posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej i konferencja prasowa prezesa Adama Glapińskiego. W poniedziałek bank centralny podał, że szef NBP wystąpi w środę o godz. piętnastej.
Przed nami jastrzębie wystąpienie prezesa NBP
W podobnym tonie wypowiadają się ekonomiści PKO BP. Ich zdaniem
środowe wystąpienie Adam Glapińskiego może nawet okazać się ważniejsze niż nawet sama wtorkowa decyzja dotycząca stóp procentowych.
I zapowiadają, że kursy EURPLN i USDPLN pozostaną w najbliższych dniach w szerokim paśmie notowań powyżej poziomów 4,70 i 4,20 zł.
PKB w dół, inflacja w górę
Z tego względu spodziewamy się, że nie dojdzie do złagodzenia stanowiska. Podtrzymana zostanie ostra, jastrzębia retoryka. W końcu niższe kursy walut przekładają się na ceny szybciej niż podwyżki stóp procentowych.
Bartosz Sawicki z Cinkciarz.pl dodaje, że słowne komentarze często działają tam, gdzie polityka pieniężna jest bezsilna, czyli między innymi na ceny surowców energetycznych i żywności.
Jego zdaniem dalsza przyszłość krajowej polityki pieniężnej staje pod gigantycznym znakiem zapytania i zapowiada, że należy się liczyć z wyhamowaniem tempa wzrostu gospodarczego z 5,7 do ok. 3 proc. rok do roku i wzrostem presji cenowej.
Obligacje też pod presją
Na rynku obligacji również mamy do czynienia z nieciekawą sytuacją. Wojna na Ukrainie wyraźnie osłabia wyceny polskich papierów dłużnych.