REKLAMA

Rząd z uporem maniaka hamuje rozwój energetyki wiatrowej. Tak od węgla szybko nie odejdziemy

Największym przeciwnikiem walki ze zmianami klimatu jest bezsprzecznie polityka. W Polsce najpierw wepchnęła nas w ramiona węgla, którego mieliśmy mieć na 200 lat i więcej. A teraz od lat bardzo skutecznie wstrzymuje rozwój energetyki wiatrowej. Na straży stoi bowiem zasada 10H - jeden z najbardziej restrykcyjnych pod tym względem przepisów w Europie, który koniec końców może wydłużyć i bardzo skomplikować polski rozwód z węglem.

energetyka-wiatrowa-ustawa-Sejm
REKLAMA

Think-tank Ember przyjrzał się polskiej polityce klimatycznej i doszedł do niespecjalnie dobrych wniosków. Bardzo restrykcyjne przepisy prawa mają bowiem hamować rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju, co koniec końców ma nam uniemożliwić realizację unijnych celów klimatycznych do 2030 r. Przypomnijmy: chodzi o redukcję emisji CO2 względem tej z 1990 r. - o 55 proc.

REKLAMA

Przyszłość systemu energetycznego Europy właśnie się kształtuje. Jesteśmy w stanie zrealizować cele klimatyczne przy jednoczesnym zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego i ograniczeniu importu paliw kopalnych. Nie da się tego osiągnąć, jeśli na przeszkodzie stoi polityka, a polskie prawo dotyczące lądowej energetyki wiatrowej musi zostać natychmiast zmienione - komentuje Paweł Czyżak, starszy analityk danych energetycznych i klimatycznych w Ember. 

Hamujące rozwój energetyki wiatrowej w Polsce regulacje mają nie tylko oddalać nas od celów klimatycznych UE, ale również zagrażać naszemu bezpieczeństwu energetycznemu. Jak przekonuje Ember bez nowelizacji przepisów w tym zakresie, wysiłki Europy w kierunku zmniejszania zależności energetycznej od importu paliw kopalnych - spełzną na niczym.

Zasada 10H hamuje wiatr jak nigdzie indziej

Wielkim hamulcowym dla polskiej energetyki wiatrowej ma być zasada 10H. Wedle tej reguły nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Takie przepisy ustanowiono w 2016 r. i do dzisiaj nie udało się ich znowelizować. 

Polskie prawo dotyczące lądowej energetyki wiatrowej należy do najbardziej restrykcyjnych w Europie. Na poziomie krajowym większość państw zakłada minimalną odległość turbin wiatrowych od domów na poziomie 500-1000 metrów, w Polsce odległość ta przekracza 2000 metrów - wskazuje Ember.

Eksperci przekonują, że zasada 10H wyklucza aż 99,72 proc. gruntów z inwestycji wiatrowych i ogranicza łączną moc zainstalowaną do maksymalnie około 10 GW. A np. tacy Niemcy planują oddawać też 10 GW energetyki wiatrowej, tylko że co roku.

Polska dekarbonizacja tylko z wiatrem

Specjaliści z Ember przekonują, że bez nowelizacji zasady 10H Polska nie będzie mogła skutecznie pożegnać się z węglem. Scenariusze dekarbonizacji sektora energetycznego, zgodne z unijnym celem redukcji emisji na 2030 r., pokazują, że nasz kraj musi osiągnąć 17-27 GW mocy w lądowej energetyce wiatrowej w obecnej dekadzie. Jeżeli jednak regulacje nie będą zmienione - Polska wykona ledwie połowę tego planu.

Będąc jednym z największych emitentów CO2, z największym udziałem węgla i rosnącą emisją w sektorze energetycznym, Polska może zagrozić wysiłkom klimatycznym całej UE - przestrzega Ember.

Think tank dodatkowo zwraca uwagę, że Polska - drugi po Niemczech emitent CO2 w sektorze energetycznym UE - nie chce zbyt szybko żegnać się z węglem. Dotychczasowa umowa społeczna z górnikami zakłada zamykanie kopalni do 2049 r., ale już się coraz głośniej mówi o tym, że wojna na Ukrainie wszystkie zmienia i trzeba być może będzie zaufać węglowi jednak na dłużej. Tymczasem już teraz cel Polski w zakresie energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych na 2030 r. wynosi tylko 32 proc., czyli znacznie mniej niż średnia dla UE (59 proc.).

Nowelizacja przepisów utknęła w konsultacjach społecznych

Nowelizacja zasady 10H przeciąga się w czasie niemiłosiernie. Na początku czerwca 2021 r. przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii obiecywali, że te konkretne przepisy będą zmienione najpierw we wrześniu, a potem w październiku 2021 r. Ale nic takiego nie miało miejsca. Następnie wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska, w odpowiedzi na poselską interpelację, poinformował, że projekt nowelizacji zasady 10H jest w konsultacjach społecznych i może trafić do Sejmu w I kwartale 2022 r. Proponowane regulacje utrzymują podstawową minimalną odległość wiatraków od zabudowań, ale samorządy zyskują w tym zakresie większą autonomię. Jeśli będzie taka możliwość, w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego będą mogli brać pod uwagę mniejszą odległość wiatraków od zabudowań mieszkalnych, przy czym nie może być to mniej niż 500 m. 

REKLAMA

Mogłoby to zwiększyć dostępność gruntów 25-krotnie, zwiększając potencjał do ponad 40 GW - wylicza Ember.

Czy tak się stanie? To nie jest przesądzone. Wszak Zjednoczona Prawica nie ma w tej sprawie jednolitej opinii. Liberalizacja polegająca na tym, że samorząd, nie pytając obywatela o zdanie, sam będzie decydował, gdzie postawi elektrownię wiatrową, spowoduje powrót ogromnych emocji społecznych oraz realne zagrożenie dla władztwa i własności ludzi w pobliżu ewentualnych elektrowni wiatrowych - przekonywała jeszcze w zeszłym roku w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl europosłanka Anna Zalewska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA