Co tu się wyprawia? Elektrownie zabiorą ci wodę, ale prądu nie dadzą
Pamiętacie oskarżenia względem kopalń, które miały zrzucać wodę do Odry i przyczynić się do katastrofy ekologicznej w tej rzece? Teraz eksperci z Towarzystwa na Rzecz Ziemi oraz z Pracowni na rzecz Wszelkich Istot zaprezentowali raport pt. „Elektrownie węglowe i gazowe w kryzysie wodnym”. Jego autorzy przekonują, że jak nic się w tym zakresie nie zmieni, to szybko odczujemy to w wyższych rachunkach za prąd.
Autorzy raportu nawet nie udają: jest źle, a może być jeszcze gorzej. W Polsce aż 80 proc. elektrowni termicznych wykorzystuje do chłodzenia wodę. W skali roku to nawet 6 mld m sześc. Rekordzistą jest Elektrownia Kozienice, która w skali roku pobiera więcej niż 3,5 mld m sześc. wody. W głównej mierze elektrownie wykorzystują wodę do chłodzenia (98,7 proc.), a w pozostałej części do wytworzenia pary wodnej i do pozostałych procesów termicznych. Spośród przeanalizowanych 22 elektrowni termicznych aż 15 z nich pobiera wody powierzchniowe.
Coraz więcej elektrowni w Polsce korzysta również z wód dostarczanych przez wodociągi, czego państwo do końca nie kontroluje — zauważa Robert Wawręty, wiceprezes Towarzystwa na Rzecz Ziemi, współautor raportu.
Przez niedobory wody wzrosną rachunki za prąd?
Nie bez znaczenia jest też to, że większość tych elektrowni, które tak piją wodę, zlokalizowana jest na terenach, gdzie występuje niedobór wody, w ekstremalnych okresach sięgający nawet 40 proc. I nic nie wskazuje na żadną zmianę.
Spośród 10 planowanych nowych jednostek gazowych połowa z nich ma mieścić się na obszarach charakteryzujących się właśnie niedoborami wody — twierdzi Robert Wawręty.
Więcej o wodzie przeczytasz na Spider’s Web:
A galopujące w coraz szybszym tempie zmiany klimatu mają ten problem jeszcze pogłębić w następnych latach. Tymczasem autorzy raportu już teraz wykazują, że w przypadku siedmiu elektrowni mogło też dojść do poborów wody powyżej ich wartości. Niestety, przykładów, że rząd nadal ignoruje ten temat, nie brakuje. Tak, jak w przypadku Elektrowni Adamów, zlokalizowanej na obszarze niedoborów wód w Turku. Okazuje się, że pobliska rzeka Kiełbaska nie pomoże w chłodzeniu. Ale jest inny pomysł.
Po prostu brak jest wystarczającej ilości wody do zaspokojenia potrzeb elektrowni. Zamiast tego zdecydowano się na przerzut wody ze zbiornika Jeziorsko, oddalonego o 30 km. Co gorsza: administracja nadała tej inwestycji rygor natychmiastowej wykonalności — wytyka wiceprezes Towarzystwa na Rzecz Ziemi.
Zdaniem analityków obecnie coraz więcej polskich rzek odczuwa przez to stres wodny. I jak w następnych latach nic się w tej mierze nie zmieni, to być może niektóre elektrownie będą musiały ograniczyć moce. Mówi się nawet o skali 3-4 proc. To zaś spowoduje zaraz wyższe rachunki za prąd.
Kiedy w końcu przestaniemy chłodzić elektrownie tylko wodą?
Autorzy raportu zwracają uwagę, że polskie elektrownie polegają na dwóch sposobach chłodzenia: w obiegu zamkniętym i otwartym. Ale cały świat od tego dochodzi. I nawet jak dalej paliwa kopalne są spalane, to organizowany jest system chłodzenia na sucho, czyli powietrzem, albo system hybrydowy (połączenie systemu zamkniętego z suchym).
Skoro budujemy nowe bloki, to może powinniśmy zmienić system chłodzenia? Przecież każdy pobór wody zabija tysiące przedstawicieli ichtiofauny - przypomina Robert Wawręty.
Wśród innych rekomendacji autorów raportu znajdziemy też sugestie dotyczące odgórnego wykluczenia lokalizacji kolejnych elektrowni na obszarach charakteryzujących się niedoborami wody. Zdaniem ekspertów trzeba jak najszybciej odejść od wodochłonnej technologii produkcji energii elektrycznej. Należałoby też zlikwidować wszelkie zwolnienia z opłat za pobór wody i odprowadzanie wód chłodniczych przez elektrownie termiczne.
Trzeba też wprowadzić obowiązek składania sprawozdań dotyczących ilości wody pobieranej z wodociągów przez elektrownie - uważa Robert Wawręty.