No i się narobiło. Tyle było gadania, że zaraz nastąpi koniec WIBOR, że już mamy jego następcę, a teraz okazuje się, że ten następca, czyli WIRON, jest tak wątpliwy, że istnieje duże ryzyko prawne i być może WIRON trzeba będzie zaorać. Winne są banki, które podawały błędne dane do jego wyliczania i grożą im za to wielomilionowe kary. A my ostatecznie możemy skończyć ze stopą referencyjną NBP zamiast od nowa próbować tworzyć coś nowego.
Kiedy wiosną 2022 r. premier Mateusz Morawiecki szumnie ogłaszał szybki koniec WIBOR-u, wydawało się, że chce to zrobić niemal z dnia na dzień. To byłoby szaleństwo.
Pierwsze poważne terminy mówiły o początku 2025 r. - to miał być czas, kiedy WIBOR miał zniknąć i zostać zastąpiony przez WIRON. W ubiegłym roku zdecydowano, że czasu jest zbyt mało i nie wszystko jest gotowe, więc termin wydłużono do końca 2027 r.
Ale WIRON już dziś jest na rynku nie tylko jako czysto teoretycznie wyliczany wskaźnik, ale jako funkcjonujący w umowach między bankami i klientami. W nowych kredytach hipotecznych stosuje go ING Bank Śląski, a Pekao w umowach z firmami.
I właśnie okazuje się, że wszystko właśnie wylatuje w kosmos.
Banki podawały błędne dane
Ta sprawa wychodzi raczej po cichu, być może dlatego, że to skomplikowany temat, więc ciężko przebija się do zbiorowej świadomości, ale już na początku marca wyszło na jaw, że z nowym WIRON-em jest duży problem.
Pisałam wam o tym w Bizblog, że Komisja Nadzoru Finansowego wszczęła postępowanie wobec największych banków, bo jak pisał „Dziennik Gazeta Prawna”, banki te podawały błędne dane wyjściowe służące do wyliczania stawki WIRON.
Nikt nie podejrzewa celowej manipulacji, po prostu wszystko działo się za szybko, a banki, które dotąd nie spowiadały się z transakcji z dużymi firmami, a musiały zacząć, błędnie klasyfikowały „duże firmy”. W efekcie nie tylko uzyskiwaliśmy nieprawidłową wartość wskaźnika WIRON, ale pojawiły się wobec niego wątpliwości i ryzyko prawne.
A skoro tak, WIRON może trafić do kosza. O takim scenariuszu pisze właśnie agencja Bloomberg, informując, że ostateczna decyzja, czy WIRON zastąpi WIBOR, ma zapaść w ciągu miesiąca.
A co, jeśli odpuścimy WIRON, bo jest zbyt ryzykowny?
Więcej na temat nowego wskaźnika WIRON przeczytasz tu:
Szukamy następcy WIBOR od nowa
Cała zabawa być może zacznie się od nowa i cofniemy się o dwa lata, ponownie otwierając dyskusję, czym zastąpić WIBOR. Tak na marginesie, rzucić tego wszystkiego w cholerę i zostać przy starym WIBOR nie możemy, bo reformę wskaźników referencyjnych, tak czy inaczej, wymusza na krajach członkowskich Unia Europejska.
Do gry wrócić mogą już wcześniej brane pod uwagę i istniejące wskaźniki: WIRF, WIRD i WRR, a nawet zwykła stopa referencyjna NBP. Tylko z nią jest taki problem akurat, że nie spełnia wymogów unijnego rozporządzenia.
Ale kluczowe jest to, że Komitet Sterujący, który kieruje pracami nad reformą wskaźników referencyjnych, jak twierdzi money.pl, przychyla się do tego, żeby nie wymyślać nic nowego, nie opracowywać kolejnego nowego wskaźnika jak to było z WIRON, ale wykorzystać którykolwiek z już istniejących.
Tak czy inaczej, wiele wskazuje na to, że dwa lata pracy idą właśnie w piach. Skoro kancelarie prawne próbują podważać w sądach WIBOR, to co zrobiłyby z WIRON-em, który jest mocno wątpliwy.
Tak na marginesie, ING i Pekao jako pierwsze odważyły się użyć w praktyce nowego wskaźnika i mogą to odchorować. Ale znamienne, że Ministerstwo Finansów też już dawno miało zacząć używać WIRON-u do emisji obligacji skarbowych i jakoś dotąd tego nie zrobiło.