Koniec WIBOR-u? Premier: Nie wiążcie z tym nadziei. Polacy: Nie wiązaliśmy, idziemy do sądu
Pamiętacie, ile rok temu było hałasu, że premier obiecuje usunięcie WIBOR-u z kredytów złotówkowych i zastąpienie go innym wskaźnikiem, dzięki któremu będziecie płacić niższe raty? W końcu się przyznał, że tak wcale nie będzie i sam się przeliczył. „Nie wiążcie z tym nadziej” - mówi wprost. Tymczasem wiceminister finansów zaczął się poważnie bać, że wściekli złotówkowicze już to wiedzą i wiążą poważne nadzieje z podważaniem starego WIBOR-u. Szykuje nam się niezły bigos i rząd już to chyba czuje.
Stopa referencyjna NBP w kwietniu ubiegłego roku wynosiła jeszcze 4,5 proc., ale wskaźnik, na bazie którego spłacamy kredyty hipoteczne 5,74 proc. w przypadku WIBOR 3M i 5,93 proc. w przypadku WIBOR 6M. To dlatego Polacy tak zaczęli nienawidzić WIBOR.
I premier na tę nienawiść odpowiedział, zapowiadając podczas XIV Europejskiego Kongresu Gospodarczego, że od 1 stycznia 2023 r. WIBOR zostanie zlikwidowany z umów kredytów hipotecznych i zastąpi go nowa stawka „znacząco bardziej korzystna dla wszystkich kredytobiorców”.
To był hit, a premier na dodatek szafował kwotami, mieliśmy dzięki tej zmianie zaoszczędzić ogromne pieniądze – w sumie ok. 1 mld zł w naszych domowych portfelach. Tylko nie powiedział, w jakim czasie ten miliard się zbierze, więc w sumie nie można się było niczego konkretnego doliczyć na podstawie jego słów. Ale mniej wnikliwi mogli uwierzyć, że premier po prostu załatwi im niższe raty.
Dziś już wiemy, że ta nowa stawka WIRON, która WIBOR zastąpi (nie od początku 2023 r., ale na dobre we wszystkim umowach kredytowych dopiero od 2025 r.) wcale nie przyniesie kredytobiorcom korzyści.
Kredytobiorcy porzućcie nadzieję
I właściwie wiadomo od dawna. Nowy wskaźnik WIRON jest co prawda kalkulowany przez GPW Benchmark dopiero od kilku miesięcy, ale już rok temu, kiedy premier wypowiadał obietnice, eksperci doskonale wiedzieli, że nowa stawka niewiele zmieni. I pokazywał to doskonale przykład zamiany stawki LIBOR na SARON, czyli podobna reforma, tylko dotycząca stóp procentowych w Szwajcarii, a więc dotycząca również polskich frankowiczów.
Technicznie rzecz biorąc, nowy SARON rzeczywiście był niższy niż stary LIBOR, ale unijne przepisy nakazują wprowadzenie tzw. spreadu korygującego, żeby stawki znacząco się nie różniły. Zysku dla konsumenta nie ma tu prawie żadnego.
Obecnie WIBOR 3M wynosi 6,93 proc. a WIRON 5,86 proc. Zawsze coś. Ale po pierwsze, kiedy za kilka albo kilkanaście miesięcy stopy procentowe zaczną spadać, różnica będzie malała, aż obróci się na korzyść WIBOR-u.
A po drugie, polskie Ministerstwo Finansów też taki spread korygujący musi wprowadzić, bo tak nakazuje unijne prawo. Korzyści nie będzie więc żadnych. Pisałam o tym od miesięcy. A teraz przyznał to sam premier, mówiąc, no nie wyszło nam z tym WIRON-em. A dokładnie mówi tak:
Więcej! Dodał nawet, że to nie będzie żaden gamechanger i przestrzega, by Polacy nie wiązali z WIRON-em „gigantycznych nadziei”.
WIBOR? Do sądu z nim!
Tylko że Polacy już dawno chyba przestali te nadzieje wiązać, za to najwyraźniej wiążą duże nadzieje z WIBOR-em, a w zasadzie z jego podważaniem w sądach i korzyściami, na jakie w związku z tym liczą.
I Ministerstwo Finansów już chyba też to czuje przez skórę, a nawet zaczyna się tego poważnie bać. Dzień po słowach premiera wiceminister finansów Piotr Patkowski w wywiadzie dla PAP mówi wprost: „zarzuty dotyczące reprezentatywności WIBOR-u są głównym ryzykiem dla sektora bankowego”.
Wiecie, co to znaczy? Że poważnie bierze pod uwagę, że zarzuty te okażą się słuszne i sądy zaczną wątpliwości wobec stawki WIBOR podzielać - tak to można zrozumieć.
Tak na marginesie, jeszcze do niedawna Komitet Stabilności Finansowej regularnie wskazywał, że to spory frankowe są największym zagrożeniem dla sektora bankowego, teraz i problem WIBOR-u zaczął być tak samo poważnie traktowany.
Wiceminister Patkowski zapowiada nawet, że 2023 r. będzie rokiem, który on sam jako przedstawiciel MF poświęci na prace (zarówno z regulatorami rynku finansowego jak i samymi bankami), by odpowiadać na na zarzuty dotyczące reprezentatywności WIBOR-u, tłumaczyć społeczeństwu, że to nie tak jak myślicie, a nawet sądom wyłuszczyć kwestie prawne, żeby wiedziały, co mają myśleć i nie wywalały w kosmos sektora finansowego.
MF chyba szybciej niż z przypadku frankowiczów zrozumiał, że szykuje nam się niezły bigos.