Górnictwo na dnie. Wydobycie węgla najgorsze w historii
Nie dość, że polski węgiel jest bardzo drogi – ze względu na wysokie koszty jego wydobycia – to w dodatku z miesiąca na miesiąc jest go coraz mniej. Z najnowszych danych GUS wynika, że w kwietniu 2025 r. miesięczna produkcja po raz pierwszy w historii spadła poniżej 3 mln ton. Tymczasem jedynym dokumentem strategicznym dla naszego górnictwa pozostaje umowa społeczna, o której dalszych losach nic nie wiadomo – nie jest jasne, czy w najbliższym czasie czekają ją jakiekolwiek modyfikacje.

Jeszcze nie tak dawno mogło się wydawać, że 2024 r. był zdecydowanie najgorszym rokiem w historii polskiego górnictwa i gorzej już po prostu nie może być. Przecież w minionych 12 miesiącach wydobycie węgla tylko dwa razy przekroczyło próg 4 mln t: w styczniu (4,12 mln t) i w październiku (4,17 mln t). Sektor pożegnał ubiegły rok stratą na poziomie ponad minus 11 mld zł. A przychody ze sprzedaży czarnego złota runęły w dół o ok. 23 proc. Jaki jest powód takiej sytuacji? Związkowcy mają tylko jedną odpowiedź na tak postawione pytanie.
Największym złem było stworzenie rynku handlu emisjami „gazów cieplarnianych” - od tego momentu ETS jest czymś, co zabija naszą gospodarkę i sprawia, że ceny energii są koszmarnie wysokie - przekonuje Bogusław Hutek, szef Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ „Solidarność”.
Tyle tylko, że obecnie wyemitowanie tony dwutlenku węgla kosztuje niecałe 72 euro, a było przecież już drożej. Na początku roku to było ponad 82 euro, a na początku 2023 r. - nawet więcej niż 96 euro. Tymczasem polskie górnictwo wydaje się zjeżdżać po równi pochyłej, niezależnie od tych cen. Potwierdzają to najnowsze wyniki Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).
Węgiel: miesięczne wydobycie zaczyna szurać pod dnie
GUS przedstawił dane dotyczące produkcji przemysłowej w kraju w kwietniu 2025 r. Wśród nich można znaleźć też te dotyczące wydobycia węgla. Okazuje się, że jest gorzej niż fatalnie. W czwartym miesiącu roku produkcja węgla zaliczyła spadek o 15,5 proc. rok do roku. A że w kwietniu 2024 r. owo wydobycie wyniosło tylko 3,49 mln t, to oznacza, że pierwszy raz w historii polskiego górnictwa miesięczna produkcja była poniżej 3 mln t. Do tej pory najgorszy wynik pod tym względem pochodził z maja 2020 r., kiedy wydobyto ledwo 3,19 mln t.
Tym samym kwiecień 2025 r. jest już trzecim miesiącem roku, kiedy produkcja węgla nie potrafi przebić granicy 4 mln t. Jeszcze raptem 4 lata temu, w 2021 r. - taki miesiąc (poniżej 4 mln t) nie zdażył się ani razu. Warto też zwrócić uwagę, że zwijanie się polskiego górnictwa zdecydowanie przyspiesza. W kwietniu 2024 r. wydobycie spadło rok do roku o ok. 1,2 proc. Teraz zjazd jest potężny, na poziomie 15,5 proc. Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że 2025 r. będzie dla naszego górnictwa jeszcze gorszy niż 2024 r., w którym łącznie wydobyto 43,995 mln t węgla.
Umowa społeczna, czyli czeski film
Jaka jest recepta dla polskiego górnictwa? Sęk w tym, że tak naprawdę żadnej nie ma. W trakcie trwającej kampanii prezydenckiej kandydaci na urząd prezydenta Polski zręcznie omijali ten temat lub ubierali go w gładkie, popularne frazy. Problem w tym, że za tymi słowami nie stoją żadne konkrety. Jedynym dokumentem kreślącym jakąkolwiek przyszłość dla naszych górnikom i kopalń pozostaje podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna, która zakłada zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 roku.
Tyle tylko, że ciągle nie wiadomo, czy umowa nie przejdzie koniecznych modyfikacji. Jej sygnatariusze umówili się, że musi ją notyfikować Komisja Europejska. Ministerstwo Przemysłu od miesięcy nawija makaron na uszy i mówi o dobrej atmosferze do rozmów i na tym dywagacje wokół umowy społecznej z górnikami się kończą. Co gorsza: pojawiają się sugestię, że nawet bez ingerencji Brukseli trzeba będzie ją zmieniać.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Wspominała o tym ostatnio Rzeczpospolita, pisząc o strategii spółki Lubelski Węgiel Bogdanka do 2030 r. z perspektywą do 2035 r. Ta wierzy, że zwiększy swój udział w produkcji węgla wraz ze spadkami po stronie śląskich kopalni.
Wydobycie na Śląsku będzie w tym roku mniejsze. Niektóre kopalnie więc same się będą zamykać i to bez umowy. Według mnie będzie mniejszy popyt i dlatego liczmy, że będziemy mogli się z tym węglem uplasować. Liczmy także na sprzedaż na rynki zagraniczne - twierdzi Zbigniew Stopa, prezes LW Bogdanka.
To oznaczałoby konieczne korekty w harmonogramie zamykania kopalni i tym samym zmiany w umowie społecznej. Co na to Ministerstwo Przemysłu? Milczy, jak zaklęte. Tym samym dalszy los umowy z górnikami jest cały czas zagadką.