Polska wygasi węgiel dopiero za prawie 30 lat. Stawiamy się w światowym ogonie dbania o klimat
Jeżeli w 2018 r. prezydent Polski Andrzej Duda, mówiąc, że węgiel zostanie z nami jeszcze 200 lat, odstawał nieco od światowego peletonu, to po ostatnim szczycie klimatycznym organizowanym przez Joe Bidena nie ma cienia wątpliwości, że światowa czołówka odjechała mu już na tyle, że zupełnie stracił ją z pola widzenia.
Ci, którzy mocno trzymali kciuki za to, żeby Polska znowu nie zbłaźniła się na kolejnym szczycie klimatycznym - musieli przełknąć gorycz porażki. Chociaż minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka po deklaracjach prezydenta Dudy mówi o „ważnym, słyszalnym głosie Polski”, to międzynarodowe wrażenie jest zgoła inne. Radosne deklaracje, że mamy plan pożegnania węgla dopiero za prawie trzy dekady - w 2049 r. wywołały zdumienie i konsternację.
Polska i Hiszpania - klimatyczne dwa światy
Na to, że Polska jest dopiero na początku swojej transformacji energetycznej - której jednak główne założenia stoją cały czas w sprzeczności z polityką klimatyczną UE - zwraca uwagę Politico. Jednocześnie przypomina się, że najbliższe sąsiedzi Polski rozbrat z węglem planują przeprowadzić zdecydowanie szybciej. Niemcy i Czesi wszak chcą tego dokonać w 2038 r. - czyli 11 lat wcześniej niż Polska.
Przypominane są też deklaracje z 2018 r. - kiedy to Polska była gospodarzem Szczytu Klimatycznego ONZ COP24. Wtedy prezydent Andrzej Duda nie zgodził się na zobowiązanie Polski do podpisania się pod brukselską neutralnością klimatyczną do 2050 r. I do tej pory nic się w tym zakresie nie zmieniło: Polska pozostaje jedynym kraje UE, który jeszcze nie zobowiązał się do osiągnięcia tej neutralności w połowie wieku.
Na drugim biegunie Politico stawia hiszpańskiego premiera Pedro Sancheza, który zapowiadał powstanie dzięki szeroko zakrojonej dekarbonizacji 350 tys. miejsc pracy. Już w 2020 r. produkcja energii elektrycznej z węgla w Hiszpanii wyniosła zaledwie 2,6 procent - w porównaniu z 15 procentami w 2018 r.
Świat prosi nas o zakończenie ekspansji paliw kopalnych, a my chcemy powiedzieć, że słuchamy i jesteśmy zdeterminowani, aby podjąć działania
– przekonuje Pedro Sanchez.
Król jest nagi i pochwalił się tym przed całym światem
Na postawie prezydenta Dudy, który podczas klimatycznej debaty najważniejszych polityków na świecie był najwyraźniej bardzo zadowolony i dumny z tego powodu, że Polska chce żegnać węgiel w 2049 r. - suchej nikt nie zostawiają klimatyczni eksperci i aktywiści. Zdaniem Ilony Jędrasik z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, Polska pokazała, że nie dość, że w transformacji energetycznej niezbyt pomoże, to dodatkowo nogę innym też podstawi.
To jest opóźnianie działań na rzecz klimatu o kolejne dekady. Węgiel jest najbardziej emisyjnym surowcem energetycznym, szybkie odejście od jego spalania to warunek osiągnięcia celu Porozumienia Paryskiego
– uważa Jędrasik.
Z kolei Marek Józefiak, rzecznik Greenpeace Polska, chwalenie się tym, że polskie kopalnie będą fedrowały do 2049 r., nazywa absurdem.
Król jest nagi i pochwalił się tym przed całym światem
– twierdzi Józefiak.
Jego zdaniem w wypowiedzi prezydenta Dudy nie było żadnych konkretów. Np. nie usłyszeliśmy niczego o tym, w jaki sposób chcemy osiągnąć najnowszy cel klimatyczny UE, który zakłada redukcję emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r. względem tej z 1990 r. Dla rzecznika Greenpeace Polska chwalenie się Dudy o przedłużeniu działalności kopalń do 2049 r. „zakrawa na słaby żart”.
Na międzynarodowe konsekwencje takiego stanowiska Polski zwraca uwagę Paweł Czyżak, członek zarządu Fundacji Instrat. Jego zdaniem Polska, wyłamując się ze światowych działań na rzecz dekarbonizacji, nie tylko umniejsza swoją dyplomatyczną pozycję, ale ryzykuje utratą ogromnych inwestycji. Zwraca też uwagę, że zgodnie ze słowami prezydenta Andrzeja Dudy Polska swoje bezpieczeństwo energetyczne chce oprzeć na gazie i atomie.
Gazie, którego 80 proc. importujemy, z czego większość z Rosji. Porównując przemówienie Dudy do jego przedmówców, niestety odczuć można tylko żal, wstyd i rozczarowanie
– komentuje Czyżak.
Polska może pożegnać węgiel szybciej. Tylko musi chcieć
W komentarzach po szczycie klimatycznym organizowanym przez Joe Bidena Energy Monitor przekonuje, że przedstawiony plan skupienia aktywów węglowych z elektrowni i kopalni państwowej spółce - Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) - polskiej transformacji energetycznej nie przyspieszy. Zdaniem rządu taki zabieg ma uwolnić przestrzeń fiskalną dla państwowych przedsiębiorstw energetycznych, które do tej pory węgiel ciągnął na finansowe dno.
Zwraca się także uwagę na to, że oprócz deklaracji związanych z zamykaniem kopalni do 2049 r. polski rząd nie rzucił na stół do tej pory żadnym, dodatkowym terminem związanym z dekarbonizacją. Tymczasem już wcześniej eksperci z Fundacji Instrat w raporcie „Droga do celu. Odejście od węgla w polskiej energetyce” jednoznacznie wskazywali, że w Polsce szybszy rozwód z węglem jest jak najbardziej możliwy. Tylko brakuje tego, co najważniejsze, czyli chęci. W tym scenariuszu już w 2030 r. udział węgla w polskim miksie energetycznym spada z 72 proc. w 2020 r. do zaledwie 13 proc. w 2030 r. Wtedy z ograniczoną produkcją do 2040 r. czynnych pozostaje jedynie pięć bloków węglowych.
Raport Instrat pokazuje czarno na białym, że koniec wydobycia węgla energetycznego na Śląsku nastąpi już w obecnej dekadzie. Chowanie głowy w piasek doprowadzi Śląsk do zapaści
- przekonuje radny Katowic Patryk Białas ze Stowarzyszenia „Bo Miasto”.
Eksperci z Instrat wyliczają też, że ich rozwiązania są znacznie tańsze od tych proponowanych przez rząd. Ich zdaniem stworzony na potrzeby NABE mechanizm pomocy publicznej pochłonie do 2040 r. nawet 63 mld zł. Wypełnienia zaś celu klimatycznego UE i podążanie w kierunku neutralności klimatycznej ma stanowić obciążenie finansowe na poziomie ok. 14 mld zł.