Dłużnicy byli bezkarni, jeśli tylko unikali listonosza. Nie odbierasz pozwu, sprawa sądowa jest zawieszona, potem umorzona, aż w końcu dług się przedawnia i po problemie. Spółdzielnie mieszkaniowe traciły na tym ogromne pieniądze. Ale już nie będą, bo zastawiły pułapkę na niepłacących na czas.

Długi ma jakieś 2,5 mln Polaków - tak przynajmniej wyliczał na koniec 2024 r. BIG InfoMonitor. Łączna wartość ich zadłużenia to 84,7 mld zł, przy czym średnie zadłużenie na osobę to 33,4 tys. zł. Dużo? Dla wielu to kwota nieosiągalna, bo to równowartość jakichś sześciu miesięcznych pensji.
Co czwarte mieszkanie zadłużone
Większe wrażenie być może robi fakt, że średnio 8 proc. Polaków ma długi, a w niektórych regionach kraju nawet 10 proc. To oznacza, że co dziesiąty Polak nie spłaca swoich zobowiązań. I, co ciekawe, gorzej jest z tym na zachodzie niż na wschodzie Polski. Dziwne? Tylko pozornie, bo zachodnia Polska więcej konsumuje i ma większą skłonność do ryzykownych kredytów.
Ale to zadłużenie nie wynika tylko z kredytów i pożyczek. Ogromnym problemem jest zadłużenie czynszowe. I to problem nie tylko dla tych, co nie mają kasy na rachunki, ale również dla spółdzielni mieszkaniowych.
GUS co jakiś czas robi badanie zaległości w opłatach czynszowych i w jego ramach sprawdza miliony mieszkań. Dla przykładu, w 2022 r. dane pokazywały, że sprawdził aż połowę z 15 mln istniejących mieszkań i wyszło, że zaległości ciążyły na co czwartym lokalu, a nieuregulowane czynsze przekraczały 6 mld zł.
W lokalach komunalnych zadłużona jest prawie połowa mieszkań, w mieszkaniach zakładowych, spółdzielniach i TBS-ach jedna trzecia. Najlepiej jest z mieszkaniami własnościowymi tworzącymi wspólnoty mieszkaniowe - zaległości czynszowe ma tam 19 proc. lokali.
Te wszystkie liczby, łącznie z ostatnią, przerażają.
Więcej wiadomości na temat zadłużenia można przeczytać poniżej:
Długi znikają, jeśli unikasz listonosza
Przez lata mieliśmy dziurę w prawie. Działało to tak: mieszkaniec od dawna nie płaci czynszu, spółdzielnia idzie więc do sądu. Najpierw jednak musi ustalić adres dłużnika i zlecić doręczenie pozwu.
Wydaje się banalne, co? Przecież spółdzielnia zna adres swoich lokatorów. Ale wystarczyło, że lokator ukrywa się przed listonoszem i nie odbiera od niego żadnej korespondencji. Wtedy jest klops - postępowanie sądowe najpierw jest zawieszone, potem umorzone, a na koniec dług się przedawnia. I jeśli tylko dłużnik ma wystarczająco determinacji, by nie otwierać drzwi listonoszowi przez całe miesiące, a nawet lata.
Zresztą podobny problem z adresami dotyczy też części firm - tych zarejestrowanych w CEIDG, bo wystarczy nie uaktualniać adresu, list od wierzyciela nie dotrze i taki przedsiębiorca traktowany jest jak osoba fizyczna, czyli nic nie można dalej zrobić.
Inaczej jest jedynie ze spółkami zarejestrowanymi w KRS, bo w ich przypadku nawet jeśli pismo od wierzyciela nie zostanie odebrane, można je uznać za dostarczone i dalej prowadzić sprawę przed sądem.
Nowy sposób na niepłacących
Ale wróćmy do zwykłego Kowalskiego - dlaczego napisałam o spółdzielni, a nie wspólnocie albo jeszcze innym podmiocie? Bo to spółdzielnie straciły cierpliwość i chcą raz na zawsze tę sprawę załatwić, odcinając tę wygodną drogę uników dłużnikom.
Zabrała się za to konkretnie Spółdzielnia Mieszkaniowa „Bródno” i przygotowała propozycję zmian: jeśli nie można ustalić adresu dłużnika, sprawa nie jest zawieszana, ale sąd ustala kuratora, który będzie go reprezentował, a jednocześnie aktywnie szukał. Żeby mieć do tych poszukiwań determinację, przewidziana jest jakaś motywacja finansowa.
Tę propozycję spółdzielnia „Bródno” zawarła w petycji do Senatu i to już jakiś rok temu, ale w końcu w najbliższych dniach Senat ma się nią zająć.
Jak mu się pomysł spodoba, senatorowie dopiero mogą wyjść z inicjatywą ustawodawczą.
Dobrze by było, żeby się tym problemem przejęli, bo Polacy naprawdę czują się bezkarni. Wiecie, że najwyżej dwa postępowania na dziesięć kończą się odzyskaniem pieniędzy od dłużnika?