REKLAMA

Dzięki wakacjom kredytowym zrobiliście nadpłatę? To mógł być kosztowny błąd

A gdyby tak całą kasę z rat niezapłaconych dzięki wakacjom kredytowym przeznaczyć na nadpłatę kredytu? Przy kredycie na 300 tys. zł możecie zyskać teoretycznie nawet 140 tys. zł. Bosko! Ale uważajcie, bo nadpłata nie zawsze jest tym, co przyniesie wam najwięcej korzyści, jak macie trochę zaskórniaków. Spójrzcie na to, co mogą zrobić z waszymi pieniędzmi dziesięciolatki.

Dzięki wakacjom kredytowym zrobiliście nadpłatę? To mógł być kosztowny błąd
REKLAMA

Rzecznik rządu Piotr Muller niedawno informował, że z wakacji kredytowych skorzystało 1,05 mln kredytobiorców, a właściwie kredytów (bo kredytobiorców może być przy jednym kredycie choćby dwóch).

REKLAMA

To 54 proc. wszystkich kredytów złotowych. To dużo i wygląda na to, że z wakacji skorzystali ci zamożniejsi, bo pod względem wartości kredytów, a nie ich liczby, wakacjami zostało objętych 68 proc. wartości wszystkich kredytów, a więc głównie te o dużej wartości, do których trzeba było mieć wysoką zdolność kredytową.

Czy aż 54 proc. złotówkowiczów ma problem ze spłatą rat? Z pewnością nie. Ale skoro można z wakacji skorzystać, warto było to robić, choćby po to, żeby zaoszczędzone na racie pieniądze, które spłacałyby głównie odsetki i w minimalnym stopniu kapitał, przeznaczyć na nadpłatę kredytu, a wtedy cała suma idzie na spłatę kapitału.

Kto by nie chciał 140 tys. zł?

I na pierwszy rzut oka wygląda na to, że to złoty interes. Liczyłam to dla was nie raz, spójrzcie. Weźmy kredyt na 300 tys. zł na 25 lat zaciągnięty rok temu. Rata takiego kredytu to ok. 2,6 tys. zł. 

Jeśli odłożycie wszystko, co zyskacie w trakcie całych wakacji kredytowych, czyli 21 tys. zł i przeznaczycie na nadpłacenie kredytu, zyskacie w skali całego okresu kredytowania ponad 53 tys. zł - o ile zdecydujecie się, by nadpłata zmniejszyła wam miesięczne raty. Ale jeśli zamiast tego poprosicie, by raty nie spadły, ale w zamian skrócił się okres kredytowania, zyskacie aż 130-140 tys. zł. Ogromne pieniądze.

I dlatego Polacy w 2022 r. rzucili się nadpłacać swoje kredyty jak nigdy, przeznaczając na to nie tylko zaoszczędzone na wakacjach kredytowych pieniądze, ale w ogóle wolne środki. Efekt jest taki, że w ubiegłym roku na nadpłaty przeznaczyliśmy 40 mld zł - to prawie dwukrotnie więcej niż w 2021 r. i ośmiokrotnie więcej niż w 2019 r. 

Tylko wiecie co? To wcale mogła nie być najlepsza decyzja

Wiem, wyliczenia, ile zyskujesz na nadpłacie, robią wrażenie, ale są bardzo teoretyczne, bo zaszyte jest w nich założenie, że przez cały okres kredytowania stopy procentowe będą na tak samo wysokim poziomie co dziś. A tak niemal na pewno nie będzie.

Problem w tym, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakie będą stopy procentowej za 5, 10 czy 15 lat, dlatego nie da się tego bardziej rzetelnie policzyć.

Ale dostaję od was często to pytanie, czy aby na pewno nadpłata kredytu jest najlepszym, co możemy zrobić teraz ze sowimi oszczędnościami. Skoro więc nie mam szklanej kuli, żeby przewidzieć przyszłość, pomyślałam, że może jakąś podpowiedzią będzie spojrzenie w przeszłość i kalkulacja, czy historycznie rzeczywiście to nadpłaty były najbardziej opłacalne.

I ku mojemu własnemu zdziwieniu okazuje się, że nie.

Policzył to dokładnie HRE Investment i wyszło, że bardziej opłaca się wolne środki inwestować. I to nie w jakieś tam skomplikowane czy ryzykowne aktywa.

Cofnijmy się naprawdę solidnie wstecz, do 2005 r. Oprocentowanie kredytów wynosiło wówczas przeciętnie 8 proc., a marża 1,8 proc. W tym samym czasie przeciętne oprocentowanie lokaty to 5 proc. Załóżmy, że ktoś zaciągnął właśnie w 2005 r. kredyt na 300 tys. zł i 30 lat.

W scenariuszu pierwszym przy normalnych spłatach rat zgodnie z harmonogramem, dziś, po 18 latach spłacania do oddania byłoby ciągle około 172,5 tys. zł.

W drugim scenariuszu załóżmy, że kredytobiorca od samego początku nadpłaca po 500 zł miesięcznie i decyduje, by te nadpłaty obniżały jego miesięczne raty. Dziś do spłaty pozostałoby mu 96 tys. zł, czyli zyskałby w porównaniu do pierwszego scenariusza 76,6 tys. zł. Ale do zysku jeszcze należy doliczyć to, co zyskał na comiesięcznych, obniżonych w wyniku nadpłat ratach - to kolejne 69 tys. zł w ciągu 18 lat. Łącznie zatem korzyść to 145,8 tys. zł - wylicza HRE Investment.

Imponujące. Ale zobaczcie teraz, co by się stało, gdyby te 500 miesięcznie nieprzerwanie przez 18 lat inwestować w zwykłe lokaty bankowe i obligacje Skarbu Państwa.

W przypadku lokat po 18 latach mielibyśmy prawie 128,9 tys. zł, z czego 108 tys. to kapitał, czyli konsekwentnie co miesiąc odkładane 500 zł, a 21 tys. zł to odsetki (z kapitalizacją na bieżąco) już po uwzględnieniu podatku Belki.

A więc 145,8 tys. vs 128,9 tys. zł. Jasne jest, że nadpłata kredytu wygrywa z inwestowaniem w bankowe lokaty.

Ale spójrzcie jeszcze na obligacje. Weźmy te najbardziej opłacalne - 10-letnie. Bingo! Po 18 latach mielibyśmy 156,8 tys. zł, a więc to korzystniejsza opcja niż nadpłata kredytu.

REKLAMA

I to nie tak, że akurat w 2005 r. tak się przypadkiem złożyło. Wyliczenia analityków wskazują, że obligacje były korzystniejsze niż nadpłaty również dla przykładowych kredytów zaciągniętych na początku 2008 r., 2013 r. czy 2018 r.

Raz jeszcze przypominam, że to nie znaczy, że tak właśnie będzie w przyszłości dla kredytów, które zaciągnęliście rok temu. Ale zawsze warto policzyć obie strony medalu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA