I szlag trafił odwilż. Trump poparł demonstrantów w Hongkongu, Chińczycy są wściekli
Donald Trump podpisał ustawę Kongresu o poparciu dla demonstrantów w Hongkongu. Chińskie władze są wściekłe i zapowiadają odwet. Porozumienie w sprawie zakończenia wojny handlowej zawisło na włosku.
Ustawa o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu została przegłosowana niemal jednogłośnie. Zobowiązuje ona Departament Stanu USA składania co pół roku raportów, w których oceni poziom autonomii Hongkongu. Jeżeli region zostanie uznany za zbyt zależny od Chin, straci przywileje handlowe nadane jeszcze w 1992 r. i będzie traktowany jak kolejne miasto z Państwa Środka.
To byłby ogromny cios w model gospodarczy Hongkongu, który jest oparty na usługach finansowych. Odebranie przywilejów mogłoby podważyć zaufanie bankierów do miasta i w konsekwencji zmusić je do przedefiniowania swojej roli na gospodarczej mapie Chin.
Druga ustawa dotyczy natomiast zakazu eksportu do Hongkongu broni, która mogłaby posłużyć do walki z demonstrantami, czyli np. gazu łzawiącego, broni hukowej albo gumowych kul.
A wojna handlowa wciąż trwa...
Trump miał długo zastanawiać się, czy parafowanie tych aktów prawnych to dobry pomysł. Rozpętana rok temu wojna handlowa wydaje się przecież zbliżać ku końcowi. Pekin zgodził się na zlikwidowanie ceł na produkty rolne z USA i miał zobowiązać się do importowania żywności za 40-50 mld dol. rocznie. Rzecznik chińskiego Ministerstwa Handlu podkreślał, że proces będzie przebiegać etapami. Jego pierwszym akordem miało być grudniowe spotkanie między Donaldem Trumpem a Xi Jinpingiem.
Ostatecznie amerykański prezydent zdecydował się postawić swój podpis pod umową, stawiając kwestię zakończenia wojny handlowej pod dużym znakiem zapytania. Trudno sobie przecież wyobrazić, by Pekin jednocześnie negocjował warunki zawieszenia broni i zżymał się na Amerykanów za wtrącanie się w ich sprawy wewnętrzne.
Reakcja Chin
Chińskie władze nie przebierają w słowach. Padają słowa o daleko posuniętej „ingerencji w sprawy wewnętrzne Chin i naruszeniu prawa międzynarodowego” oraz mało zawoalowane groźby zapowiadające „chińskie kontrposunięcia” w przypadku dalszych działań wobec Hongkongu.
Swoim podpisem Donald Trump nie tylko zdenerwował Chiny, ale wywołał też niezadowolenie w Hongkongu. Miejscowe władze pisały, że „głęboko ubolewają” z powodu poparcia ustawy, bo daje ona „zły sygnał manifestantom”. Ci domagają się respektowania przez Pekin wcześniejszych zobowiązań. Twierdzą, że choć Chiny obiecały zapewnić miastu autonomię co najmniej do połowy obecnego stulecia, to w rzeczywistości systematycznie ograniczają mu swobodę działania.