REKLAMA

W każdym scenariuszu transformacji najpierw wygaszamy węgiel. Im szybciej, tym lepiej

Fundacja Instrat przedstawia w swoim najnowszym raporcie cztery różne scenariusze rozwoju polskiego systemu energetycznego do 2040 r. Najbardziej ambitny, ten polegający na OZE i energetyce jądrowej, oznacza szynki rozwód z paliwami kopalnymi i miliardowe oszczędności. Ale nawet w najgorszym scenariuszu opóźnionej transformacji z węglem żegnamy się już w 2030 r.

transformacja-energetyczna-wegiel-emisja-CO2-rzad
REKLAMA

Na razie polska transformacja energetyczna zaliczyła falstart. Podpisana z górnikami w maju 2021 r. umowa społeczna cały czas nie jest notyfikowana przez Komisję Europejską. Nie powołano też do życia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która po posprzątaniu po spółkach aktywów węglowych, miała im dać zielony oddech. Co gorsza: rząd jest pod sporą presją, bo jak największa spółka węglowa w UE, czyli Polska Grupa Górnicza (PGG) nie dostanie z budżetu centralnego do marca 2024 r. ok. 5,5 mld zł, to utraci płynność finansową. W międzyczasie rozpętała się mało merytoryczna, ale za to bardzo emocjonalna awantura o wiatraki.

REKLAMA

Teraz nie wiadomo, w jakim kierunku ta nasza transformacja powinna zmierzać. Z pomocą spieszy Fundacja Instrat, która w swoim najnowszym raporcie „Polska prawie bezemisyjna. Cztery scenariusze transformacji energetycznej do 2040 r.” przedstawia cztery możliwe scenariusze do 2040 r. dla polskiej transformacji energetycznej. 

Niestety w ostatnich latach oficjalne plany rządowe zostawały w tyle za rzeczywistością. Założenia wciąż obowiązujących strategii nie uwzględniają potencjału rozwoju zielonych technologii i ostatnich zmian w unijnej polityce energetycznej. Teraz mamy wyjątkową szansę, aby wreszcie przyjąć realistyczny i najkorzystniejszy dla Polek i Polaków plan na najbliższe dekad — przekonuje Michał Smoleń, kierownik programu badawczego Energia i Klimat w Fundacji Instrat.

OZE i energetyka jądrowa, czyli 6 mld zł oszczędności

W najbardziej ambitnym scenariuszu Polska uznaje transformację energetyczną za kluczowe wyzwanie naszych czasów. Przepisy dotyczące planowania przestrzennego są przyjazne dla rozwoju OZE w Polsce, a urzędy posiadają dostateczne zasoby, by odpowiednie procesy administracyjne przebiegały bez zbędnych opóźnień. Z kolei program jądrowy jest realizowany bardzo szybko, tylko z opóźnieniem wynoszącym zaledwie ok. 2 lat wobec obecnych deklaracji.

Po 2030 r. nie budujemy już nowych elektrowni gazowych, nawet jeżeli alternatywne rozwiązania są początkowo droższe — czytamy w raporcie Fundacji Instrat.

Więcej o transformacji energetycznej przeczytasz na Spider’s Web:

Dodatkowo Polki i Polacy stopniowo przesiadają się na samochody elektryczne, jak również częściej korzystają z transportu publicznego. Jednocześnie bardzo szybko spada w tym czasie zapotrzebowanie na prąd z węgla. Z obecnych ok. 115 TWh do zaledwie ok. 8 proc. tej liczby już w 2030 r. Czyli mamy mieć do czynienia ze spadkiem zapotrzebowania na węgiel kamienny do produkcji prądu z obecnych ok. 40 mln ton rocznie do ok. 5 mln ton w ciągu roku.

Stanowi to ekwiwalent produkcji dwóch lub trzech średniej wielkości kopalń węgla kamiennego — wskazuje Instrat.

W efekcie nasz miks energetyczny ma w 2040 r. wyglądać tak: 84 proc. po stronie OZE, 14 proc. po stronie energetyki jądrowej i 5 proc. dla gazu ziemnego. Nasze roczne zaś oszczędności względem scenariusza bazowego wynoszą 6 mld zł. Co rok.

Jeszcze więc OZE, ale już bez atomu

W drugim scenariuszu Fundacja Instrat zakłada, że Polska — z takich czy innych względów — porzuca swoje dotychczasowe plany związane z energią jądrową (ciągle aktualne jest ruszenie budowy pierwszego reaktora już w 2026 r., chociaż o dochowanie tego terminu będzie bardzo ciężko). I jeszcze bardziej stawia na OZE. Wtedy w 2040 r. osiągamy 59 GW w energetyce słonecznej i 56 GW w energetyce wiatrowej. W sumie odnawialne źródła energii osiągają poziom 82 proc. w naszym miksie energetycznym.

Osiągnięcie takich mocy zainstalowanych w zależnych od pogody źródłach OZE wymaga potężnych inwestycji w sieć elektroenergetyczną – taka ścieżka transformacji nie powiedzie się bez wysokiej sprawności instytucjonalnej państwa — przypomina Instrat.

W takim scenariuszu z kolei biomasa i biogaz to 6 GW w 2040 r. mocy dyspozycyjnych pracujących w podstawie systemu elektroenergetycznego, który jest przy okazji bardzo elastyczny. Zgodnie z założeniami Instrat, w 2040 r. nasz system potrzebuje przynajmniej 5 proc. takich źródeł w produkcji energii elektrycznej w każdej godzinie roku.

Potrzebne, ale tylko sporadycznie wykorzystywane (i to już w 2035 r.), są elektrownie węglowe. Ze względu na koszty inwestycyjne, utrzymanie 4 GW mocy w węglu do 2040 r. może być bardziej opłacalne niż zastępowanie ich dodatkowymi mocami elektrowni wodorowych, które i tak osiągają ok. 6 GW — czytamy w raporcie.

Możemy jeszcze pójść tropem bazowej lub opóźnionej transformacji

A co jeszcze zakładają dwa pozostałe scenariusze Fundacji Instrat? W trzecim, zwanym bazą, nasza transformacja energetyczna przebiega mniej ambitnymi torami niż w przypadku dwóch pierwszych scenariuszów, zgodnie z prognozami przedstawionymi przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w czerwcu 2023 r. W 2040 r. głównym źródłem energii w naszym kraju i tak jest OZE, które odpowiadają wtedy za ok. 66 proc. rocznej produkcji energii elektrycznej. Z kolei energetyka jądrowa ma 16 proc. w miksie i pozwala w latach 30. częściowo wyprzeć dyspozycyjne źródła biomasowe, biogazowe lub oparte na gazie ziemnym. 

Ze względu na częstsze uruchamianie elektrowni na paliwa kopalne w latach 30., opłacalne staje się wybudowanie dodatkowych bloków gazowych, które zastąpią wysokoemisyjne i drogie w wykorzystaniu elektrownie węglowe — czytamy w opracowaniu Instrat.

Autorzy tych prognoz zaznaczają, że scenariusz bazowy w szczególny sposób opiera się na energetycznych megaprojektach, związanych z wdrażaniem technologii jeszcze w naszym miksie nieobecnych (elektrownie jądrowe, morskie farmy wiatrowe).

Opóźnienia w ich realizacji byłyby więc szczególnie kosztowne — twierdzą.

Na koniec Instrat pokazuje scenariusz opóźnionej transformacji energetycznej, w którym wielkie projekty realizowane są zbyt wolno, a energetyka rozproszona spowalnia na skutek technicznych ograniczeń sieci czy niesprzyjającego otoczenia prawnego. Ale i tak w 2040 r. OZE odpowiadają za ponad połowę rocznej produkcji energii, a polski system dysponuje wtedy ok. 36 GW w energetyce słonecznej oraz 26 GW w energetyce wiatrowej. Taki scenariusz oznacza też duże wykorzystanie gazu ziemnego i biomasy lub biogazu nawet w 2040 r. A węgiel ostatni raz pojawia się w miksie w 2030 r.

REKLAMA

Ponieważ elektrownie na paliwa kopalne cieszą się relatywnie wysokim współczynnikiem wykorzystania przez całe lata 30., opłacalne jest wybudowanie niemal 18 GW mocy w elektrowniach gazowych — czytamy w raporcie.

Wtedy też polski system często korzysta z taniej energii kupionej od sąsiednich państw. A nasz bilans handlowy energii elektrycznej jest najniższy w 2030 r., ale nawet w 2040 r. import netto wynosi 12,6 TWh.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA