Lada dzień Bruksela ogłosi szczegóły Europejskiego Zielonego Ładu. Waży się przyszłość Śląska
W przyszłym tygodniu poznamy szczegóły Europejskiego Zielonego Ładu. Decyzje, jakie wkrótce zapadną, są niezwykle ważne dla przyszłości Górnego Śląska. Najbardziej uprzemysłowiony region Polski nie odwraca się od OZE. Samorząd wojewódzki już policzył, ile potrzeba pieniędzy na transformację. No cóż, tanio nie będzie.
Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego, stwierdził, że zarząd regionu zastanawia się nad powołaniem specjalnego departamentu ds. klimatu. Na razie zdecydowano się na powołanie specjalnej komisji.
Wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia obecnej unijnej perspektywy i rozpoczęcia nowej na lata 2021-2027. Ochrona środowiska będzie z pewnością jednym z głównych priorytetów i będzie wymagać potężnych środków finansowych. Docierają do nas informacje, że polityka spójności ma być nienaruszona, chociaż nie ma co do tego jeszcze pewnością
– przekonuje Jakub Chełstowski.
Na transformację energetyczną Śląsk będzie potrzebował olbrzymich kwot. Zastąpienie jednego miejsca pracy w sektorze węglowym będzie kosztować ok. 270 tys. zł. Biorąc pod uwagę liczbę zatrudnionych w Polskiej Grupie Górniczej i całym sektorze, chodzi o… 54 mld zł. A do tego dochodzą jeszcze niepoliczalne skutki społeczno-gospodarcze jak wzrost bezrobocia czy odpływ kapitału.
Skalę potrzeb dobrze wskazuje alokacja środków dotyczących odnawialnych źródeł energii (OZE) na lata 2014-2020, która w województwie śląskim wyniosła 85 mln zł. Potrzeby były 10 razy większe.
Transformacja energetyczna: Polska ma swój plan
Grzegorz Tobiszowski, europoseł, były wiceminister energii ds. górnictwa, przekonuje, że na Śląsku transformacja energetyczna wcale nie jest demonizowana. To oczywisty kierunek, tyle że bardzo kosztowny.
Nie jest prawdą, że tylko wyciągamy ręce po dodatkowe pieniądze. Przecież mamy już swoją wypracowaną ścieżkę działań do 2040 r. Nie chcemy z tym wszystkim zostać sami i podkreślamy także rolę samego węgla w dochodzeniu do zielonej transformacji
– zwraca uwagę Tobiszowski.
Owa ścieżka zakłada, że już za 10 lat w 2030 r. Polska będzie uzależniona energetycznie od węgla w ok. 56 proc. (obecnie to ok. 77 proc.). Wtedy w miksie energetycznym OZE powinno mieć udział na poziomie 21-23 proc. A w 2033 r. rozpoczniemy zupełnie nowy etap i uruchomimy elektrownię jądrową. To wszystko powinno spowodować zmniejszenie emisji CO2 nawet o 30 proc. - w porównaniu do 1990 r. Tak przynajmniej mówią plany.
A Śląsk wyszkoli kadry dla polskiego OZE
Województwo śląskie nie chce przegapić okazji. Dlatego coraz głośniej i konkretniej mówi się o powołaniu do życia Centrum Szkoleniowego, które miałoby się stać kuźnią kadr dla polskiego OZE. Głównym założeniem projektu jest przekwalifikowanie pracowników zatrudnionych w tradycyjnych gałęziach przemysłu (m.in. w sektorze górniczym) na potrzeby sektora wiatrowego i dystrybucji energii.
Dzięki temu ma wzrosnąć konkurencyjność na rynku pracy, ale też dojdzie do rozbudowy lokalnego łańcucha dostawców i poddostawców OZE. Realizacją budowy Centrum Szkoleniowego miałaby się zająć dedykowana do tego nowa spółka. Pieniędzy ma nie braknąć. W tym roku województwo będzie dysponowało rekordowym, skreślonym na prawie 2 mld zł budżetem.
Przy dobrym poziomie finansowania jesteśmy w stanie realnie poprawić jakość naszego powietrza w ciągu najbliższych 10 lat
– zakłada marszałek Jakub Chełstowski.
Nadal będziemy inwestować w węgiel
Chociaż mamy stopniowo, niezbyt spiesznie żegnać się z węglem, to czarne złoto nadal ma być stabilizatorem całego systemu.
Warto przypomnieć, że w ciągu ostatnich czterech lat zainwestowaliśmy w polskie górnictwo ok. 10 mld zł. Bo prawda jest taka, że sektor wydobywczy potrzebuje ciągle pomocy finansowej. I nie planujemy zejść z tej ścieżki. Dlatego mówimy o rocznym wydobyciu na poziomie 75 mln ton rocznie
– twierdzi Grzegorz Tobiszowski.
Takie wydobycie ma nie tylko zagwarantować właściwy rozwój OZE ale być też przy okazji skuteczną receptą na rosnące zapotrzebowanie energetyczne kraju. To zaś, zdaniem ekspertów, do 2040 r. podskoczy nawet o 37 proc. (średni wzrost 1,5 proc. rocznie).
Jeżeli do tego czasu będziemy nadal celować we wzrost gospodarczy - to musimy mieć z jakiegoś źródła tę większą ilości energii -
zapowiada były europoseł.
Część pomysłów z Brukseli dobra, a część nie
Szczegóły Europejskiego Zielonego Ładu obecna szefowa Komisja Europejskiej Ursula von der Leyen ma przedstawić w przyszłym tygodniu. Wiadomo już jednak, że jednym z postulatów będzie wprowadzenie podatku od emisji CO2.
Nie od dzisiaj obserwujemy ucieczkę przedsiębiorstw z Europy, najczęściej do Azji. I stamtąd na Stary Kontynent wracają produkty ze sporym śladem węglowym, jak stal czy cement. W ten sposób tracimy miejsca pracy. Być może nowy podatek pozwoliłby uporządkować ten bałagan
– uważa Grzegorz Tobiszowski.
Przy okazji były wiceminister energii zwraca uwagę na emisyjność innych regionów, zwłaszcza Chin, Indii czy Rosji, gdzie węgiel ciągle jest głównym rozdającym w miksach energetycznych. Tymczasem w UE nie dość, że wygania się węgiel w trybie natychmiastowym, to dodatkowo czerwoną kartę dostaje jeszcze gaz ziemny.
To co ma być energetycznym stabilizatorem do czasu zakończenia zielonej transformacji?
– pyta Tobiszowski.
Polska energia ma przyszłość w wietrze?
Jeżeli nie węgiel, nie gaz ziemny, to może wiatr? Sugestie, że właśnie to źródło energii ma szansę odegrać kluczową rolę w procesie transformacji energetycznej Polski - znalazło się nawet w ostatnim raporcie „Przyszłość morskiej energetyki wiatrowej w Polsce”.
Za kilka lat do wiatraków na lądzie dołączą morskie farmy na Bałtyku, będące dzisiaj w fazie projektów. Pierwsze polskie morskie farmy wiatrowe zaczną produkować energię około roku 2025, a do roku 2040 planowane jest oddanie do eksploatacji ponad 10 GW mocy zainstalowanej w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej
– czytamy.
Okazuje się, że skoncentrowanie się na energii wiatrowej mogłoby dobrze podziałać też na inne branże. W scenariuszu budowy na Bałtyku 6 GW popyt na miedź ze strony produkujących kable mogłaby sięgnąć nawet 27 tys. ton. Rozwój energetyki wiatrowej mógłby wspomóc również powstanie do 2040 r. nawet 77 tys. dodatkowych miejsc pracy.
Fundusz Transformacji, wszystko rozbija się o pieniądze
Na rozwój energetyki wiatrowej w Polsce mogłoby pójść przez następne 10 lat nawet 60 mld zł z PKB. Taka strategia mogłaby podwyższyć także wpływy z podatku (CIT i VAT) nawet o 15 mld zł do 2030 r. Ale mimo tych prawdopodobnie pozytywnych sygnałów finansowych transformacja energetyczna made in Polandzdaniem wielu bez dodatkowych środków zewnętrznych po prostu się nie uda.
Dlatego fundamentem Europejskiego Zielonego Ładu ma być Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Już przy okazji przyjmowania przez Parlament Europejski rezolucji dotyczącej Szczytu Klimatycznego COP25 Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) zgłaszali poprawki dotyczące zabezpieczeniu odpowiednich środków na rzecz Funduszu. Niestety - bez powodzenia. Na szczęście Ursula von der Leyen już zapowiedziała, że budżet ma wynieść 100 mld euro. Chociaż zasady dysponowania tymi środkami wciąż owiane są tajemnicą.
Niezbędne jest równoległe finansowanie sprawiedliwej transformacji z programu InvestEU oraz wykorzystanie zasobów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, którego zresztą część - w ramach Europejskiego Zielonego Ładu - ma posłużyć do stworzenia Europejskiego Banku Klimatycznego
– przekonuje Grzegorz Tobiszowski.