Redukcje emisji uderzą w węglowe kraje. Plastrem na ich rany ma być specjalny fundusz
Już teraz unijny system handlu emisjami ETS wywraca dotychczasowy stolik energetyczny do góry nogami. Po dołączeniu do niego nieruchomości i transportu ma być jeszcze gorzej. Bruksela ma jednak plan: ci, którzy dostaną po łapach najbardziej, będą mogli sobie odbić straty i skorzystać z nowego funduszu.
Ceny emisji CO2 od początku roku (ok. 33,69 euro) do dzisiaj (62,45 euro) urosły już o przeszło 85 proc. Robi się na tyle nieciekawie, że głos w tej sprawie zabiera premier Mateusz Morawiecki, który zrzuca wszystko na zbyt drogą politykę klimatyczną UE. Ale to dopiero początek pakietu „Fit for 55”, który ma UE doprowadzić do Zielonego Ładu i neutralności klimatycznej w 2050 r.
Coraz głośniej przecież mówi się o rychłej reformie systemu ETS, który ma stanowić główny nacisk na gospodarki narodowe, by te proces dekarbonizacji przeprowadzały jak najszybciej. W ten sposób handel emisjami miałby objąć swoim zasięgiem też nieruchomości (głównie budynki mieszkalne) i transport. Ale żeby ci uzależnieni od węgla w największej mierze nie poczuli się dodatkowo przyciskani do ściany – Bruksela wymyśliła nowy fundusz.
System ETS będzie naliczać emisje w nieruchomościach i transporcie
W sumie to żaden wymysł Komisji Europejskiej, a bardziej konsekwencja. Wszak 27 proc. unijnych emisji CO2 to sprawka transportu, a 36 proc. – budynków. „71 proc. emisji z transportu ogółem pochodzi z transportu drogowego, a 70 proc. emisji z budynków pochodzi z sektora mieszkaniowego” - zauważa Piotr Arak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Wcześniejszy raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Europejskiego Okrągłego Stołu ds. Zmian Klimatu i Zrównoważonej Transformacji oraz Cambridge Econometrics wskazywał, że redukcja emisji jest jak najbardziej możliwa też w nieruchomościach i transporcie. O ile będzie odpowiednia cena za emisję CO2. Ta zaś powinna być na poziomie co najmniej 170 euro, czyli prawie trzy razy wyższej niż obecnie.
Spowodowałoby to ogromne koszty dla gospodarstw domowych w UE – ponad 1 bln euro do 2040 r. – oraz spadek konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw
– przewiduje Arak.
Specjalny fundusz ma ochronić przed cenowym armagedonem
Dla uzależnionej ciągle gospodarczo od węgla Polski to fatalne prognozy. Ale KE ma pamiętać, że dekarbonizacja może przybierać w różnych miejscach różne tempo i planuje powołać do życia Fundusz Społeczny na rzecz Działań w dziedzinie Klimatu. Taka ma być propozycja w ramach pakietu „Fit for 55” - żeby przeciwdziałać zjawisku ubóstwa energetycznego.
„Wdrażanie Funduszu poprzez plany na rzecz klimatu społecznego państw członkowskich będzie również spójne z polityką i środkami wspieranymi przez różne inne instrumenty UE promujące sprawiedliwe społecznie przemiany” – czytamy w opracowaniu KE.
Jak informuje Polski Instytut Ekonomiczny w latach 2025-2032 wartość Funduszu ma wynieść 72,2 mld euro, czyli 25 proc. spodziewanej kwoty z handlu certyfikatami CO2 - z nieruchomości i transportu. Tym samym szacowane wpływy dla tych sektorów gospodarki w latach 2025-2032 wyniosłyby 289 mld euro. Jeżeli podobnie byłoby w okresie od 2033 do 2040 r., to ostateczna kwota przekroczyłaby 600 mld euro. Tymczasem wydatki w latach 2025-2040 związane z redukcją emisji CO2 w unijnym transporcie miałyby wynieść 361 mld euro, w sektorze budynków mieszkalnych - 272 mld euro.
„Należy jednak zaznaczyć, że w latach 2033-2040 ceny uprawnień do emisji CO2 najprawdopodobniej znacząco wzrosną, co może przybliżyć finalny koszt do scenariusza umiarkowanego PIE: 800 mld EUR” – czytamy w najnowszym Tygodniku Gospodarczym PIE.
Nowa żelazna kurtyna w Europie?
Eksperci wskazują, że bez specjalnych mechanizmów ochronnych proponował reforma systemu ETS może na nowo podzielić Europę nową, żelazną kurtyną. Tak się stanie, jeżeli „Europa Środkowo-Wschodnia (EŚW) nadal nie będzie w stanie w pełni wykorzystać możliwości stworzonych przez ETS i unijną agendę zrównoważonego finansowania”.
„Wzrost cen emisji dwutlenku węgla jest niemal nieunikniony, więc od tej pory wykorzystanie pieniędzy z systemu ETS do pobudzenia wzrostu gospodarczego i dekarbonizacji powinno stać się priorytetem dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej” – przekonuje Claire Godet, reprezentująca Międzynarodowe Centrum Zrównoważonego Finansowania (ISFC) oraz think tank E3G.
Linda Zeilina, szefowa ISFC, przekonuje, że dlatego tak ważne jest, żeby „kraje Europy Środkowo-Wschodniej miały długoterminową wizję i szczegółowy plan, aby zapewnić sprawiedliwe przejście dla swojego przemysłu i obywateli”.
Czas ma kluczowe znaczenie, ponieważ transformacja jest pilna, a strumienie dochodów mogą być tymczasowe
– zauważa Zeilina.