Wiosenny atak smogu. Kopcą, jakby mróz za oknem ściskał. Jest maj, a padł nowy rekord
Chociaż program Czyste Powietrze nieco przyspieszył i liczba składanych tygodniowo wniosków znowu przekracza 4 tys., to naprawdę trudno mówić o skutecznej walce rządu z brudnym powietrzem. Normy jakości powietrza przekraczane w drugiej połowie maja nawet o 5000 proc. są tego niestety najlepszym potwierdzeniem. Tylko że to nie jest efekt jakiś pechowych prądów powietrza i niesprzyjającej aury. Gabinet Mateusza Morawieckiego doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje, bo to pokłosie wcześniej przyjętej taktyki.
Może 4000 proc. przekroczone normy dla pyłów zawieszonych PM2.5 już na starcie sezonu grzewczego, we wrześniu i październiku ubiegłego roku nikogo nie przestraszyły. Niewykluczone, że stężenie pyłów przekroczone o 500 proc. w Gdańsku albo o ponad 1200 proc. w nadmorskiej miejscowości Sztumie (woj. pomorskie) też na nikim za bardzo nie zrobiło wrażenia. Ale normy przekraczane o kilka tysięcy procent w drugiej połowie maja, kiedy za oknem temperatura już regularnie zaczyna przekraczać 20 st. C, musi budzić co najmniej zdziwienie. A właśnie z taką sytuacją mamy teraz do czynienia. Jak donosi na Twitterze SMOG N.E.W.S. 17 maja w Sierakowie (woj. wielkopolskie) normy dla PM2.5 przekroczone były o 5019 proc., a te dla PM10 - o 1960 proc. Z kolei 19 maja w Żukowicach (woj. dolnośląskie) normy dla pyłów PM2.5 przekroczone były o 1354 proc. a normy dla pyłów PM10 - o 534 proc.
Walka o czyste powietrze wymaga koordynowania wielu frontów od edukacji przez nieruchomości, budowlankę, nadzór, finansowanie i karanie itd. Dzisiaj nikogo takiego nie widać, nawet kogoś ze świadomością złożoności tego wyzwania - komentuje SMOG N.E.W.S.
Smog w Polsce nie odpuszczą nawet w maju
Takich przykładów na brudne i trujące powietrze w drugiej połowie maja w Polsce jest niestety więcej. Dajmy na to 14 maja w Tomaszowie Mazowieckim (woj. łódzkie) odnotowano przekroczenie norm dla pyłów PM2.5 o 1656 proc. i 872 proc. w przypadku pyłów PM10. Z kolei 16 maja w Białej Podlaskiej (woj. lubelskie) wynik dla PM10 był większy o 910 proc. a dla PM2.5 o 100 proc. A 19 maja w Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie) normy dla PM2.5 przekroczono o 693 proc., a te dla PM10 - o 303 proc.
I jeszcze kilka przykładów z 20 maja: w Mysłowicach (woj. śląskie) normy dla PM2.5 były większe o 739 proc. a dla PM10 - o 298 proc. Z kolei w Łodzi kryteria dla PM2.5 przekroczono o 659 proc., a dla PM10 - o 323 proc. W Sitnicy (woj. małopolskie) zaś normy dla PM2.5 wyniosły 702 proc. a dla PM10 - 319 proc.
Rząd zasłania się programem Czyste Powietrze
Co na to rząd? Nic, jak zwykle chwali się wynikami programu Czyste Powietrze. Bo podobno jest czym. W drugim tygodniu maja liczba składanych wniosków znowu przekroczyła 4 tys. (4734). Tym samym łączna liczba złożonych wniosków przebiła granicę 600 tys. A wypłacone w ramach programu Czyste Powietrze dofinansowanie to już ponad 5,4 mld zł. Te liczby może i robią wrażenie, ale dopóki ich nie zderzyć z realiami. Program Czyste Powietrze ruszył z budżetem 103 mld zł we wrześniu 2018 r. Podpisywanie umów o dofinansowanie przewidziane jest do końca 2027 r. Zostało na to w takim razie cztery lata z kawałkiem.
Tymczasem wydatkowano raptem 5,2 proc. przeznaczonych na wymianę kopciuchów środków. W przypadku zaś liczby wniosków, Bank Światowy i Komisja Europejska, jeszcze na starcie programu Czyste Powietrze, bardzo dokładnie wyliczyli, że ta inicjatywa rzeczywiście zrobi różnice, jak składanych będzie 400 tys. wniosków rocznie. A prawie po pięciu latach jest ich trochę więcej niż 600 tys.
Trzeba aplikować do programu o dotacje i długo czekać na zwrot środków. To jest bolączką, o której mówią nam osoby składające wnioski. Dlatego ten program działa na pół gwizdka - przekonywał w rozmowie z TVN24 Biznes Piotr Siergiej, rzecznik prasowy Polskiego Alarmu Smogowego.
Zielone światło dla najgorszego opału
Równolegle rząd, pod presją kryzysu energetycznego, pozwala Polakom palić czym popadnie. O tym, że myląca klientów nazwa ekogroszek miała zniknąć z rynku, mało już kto pewnie pamięta. Mamy za to zgodę na sprzedaż klientom indywidualnym węgla brunatnego. A do tego wszystkiego Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekłada w czasie nowe normy jakości paliw stałych, w tym węgla i nawet nie ukrywa, dlaczego tak robi. Po prostu boi się, że za kilka miesięcy węgla w Polsce znowu zacznie brakować. Niech więc Polacy już teraz robią opałowe zapasy.
Brak odstąpienia od stosowania wymagań jakościowych dla paliw stałych wprowadzanych do obrotu z przeznaczeniem do użycia w sektorze bytowo-komunalnym spowodowałoby brak możliwości sprzedaży węgla przez gminy. Zaproponowane rozwiązanie pozwoli mieszkańcom zakupić węgiel po akceptowalnych cenach na bieżące potrzeby ogrzewania jak i przed pozwoli na skuteczne i stopniowe przygotowanie się do kolejnego sezonu grzewczego - tłumaczą służby prasowe resortu.
I bardzo możliwe, że to nie jest ostatnie zawieszenie norm paliw stałych przez MKiŚ. Ministerstwo zwraca wszak uwagę, że przepisy pozwalają na to, o ile występują na rynku nadzwyczajne zdarzenia skutkujące zmianą warunków zaopatrzenia w paliwa stałe, które uniemożliwią zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego.
Czytaj także: Opłata klimatyczna. Czym jest i ile wynosi?