REKLAMA

Smog truje nas na potęgę. „Prawie nikt nie jest już bezpieczny”

Bohaterem obecnego sezonu grzewczego nie jest tylko wyjątkowo drogi węgiel, ale też smog, któremu już najwyraźniej znudziło się południe kraju i zaczął też dusić w innych regionach, także nad morzem. Normy przekraczane o 1000 proc. już zbytnio nie dziwią. Tymczasem ostatnie szacunki naukowców mówią, że na całym świecie przez zanieczyszczone powietrze w 2019 r. umarło nawet 7 mln ludzi. Jak temu można zapobiec? Na przykład stawiając na odnawialne źródła energii.

smog-czyste-powietrze-demografia
REKLAMA

O tym, że to będzie wyjątkowy sezon grzewczy w Polsce z drogim i niekiedy kiepsko dostępnym opałem było wiadomo prawie pół roku wcześniej, kiedy w kwietniu 2022 r. rząd Mateusza Morawieckiego wprowadził embargo na węgiel z Rosji. A kiedy Rosja zaczęła już na dobre manipulować z dostawami gazu i ten też zaczął rekordowo drożeć - było już przesądzone, że czekają nas wyjątkowo drogie i przy okazji smogowe miesiące.

REKLAMA

I rzeczywiście już na przełomie września i października 2022 r. w Smolcu (dolnośląskie) normy dotyczące pyłu zawieszonego PM2,5 przekroczone były o ponad 4000 proc. Z kolei w Wadowicach (małopolskie) też na początku sezonu grzewczego normy dla PM2,5 przekroczone były o 3465 proc., a dla PM10 o 2234 proc. 

W tym samym czasie w Pasłęku (warmińsko-mazurskie) normę dla pyłu PM2,5 przekroczono o 1990 proc. Potem nie było o wiele lepiej. W listopadzie w Tomaszowie Mazowieckim (łódzkie) stężenie pyłów zawieszonych PM2,5 przekroczone było o 1264 proc., a w przypadku pyłów PM10 – o 592 proc. Pod koniec przedostatniego miesięcy roku w Radziszewie (małopolskie) stężenie dwutlenku azotu (NO2) przekroczone było aż o 2572 proc., a stężenie ozonu o 808 proc.

W styczniu 2023 r. smog zaczął atakować też miejscowości nadmorskie. W Sztumie (pomorskie) normy dla pyłów PM2,5 przekroczono o 1207 proc. a te dla pyłów PM10 – o 572 proc. W lutym dalej oddychaliśmy mocno brudnym powietrzem. W gminie Konopiska (woj. śląskie) 10 lutego odnotowano przekroczenie norm dla pyłów zawieszonych PM2.5 na poziomie 3673 proc. i 1271 proc. dla PM10. We Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) 15 lutego normy dla PM10 przekroczone były aż o 2998 proc.

Smog innych też nie oszczędza

Małym pocieszeniem dla Polaków mogą być ostatnie ustalenia naukowców, które wskazują, że smog praktycznie nie odpuszcza w żadnym regionie świata. Wyniki badań opublikowano w najnowszym Lancet Planetary Health. Okazuje się, że nawet 99 proc. światowej populacji narażona jest na konsekwencje oddychania brudnym powietrzem i przekroczone normy dla pyłów PM2.5. 

Prawie nikt nie jest już bezpieczny od zanieczyszczenia powietrza. Zaskakującym wynikiem jest to, że prawie wszystkie części świata mają średnie roczne stężenia PM2.5 wyższe niż wytyczne dotyczące jakości powietrza zalecane przez Światową Organizację Zdrowia – twierdzi Yuming Guo, główny autor badania i profesor na Monash University.

Pyły PM2.5 są jedną z największych trucizn dla naszych płuc. Są bardzo małe, mierzone jako jedna trzydziesta szerokości ludzkiego włosa i potrafią dostać się zarówno do ludzkich płuc i jak i do krwiobiegu, powodując choroby serca i raka płuc. Naukowcy szacują, że tylko przez smog w 2019 r. przedwcześnie umarło w sumie 7 mln ludzi. Z kolei w ostatnich dwóch dekadach ekspozycja na zanieczyszczenie wzrosła w południowej Azji, Australii, Nowej Zelandii, Ameryce Łacińskiej i na Karaibach. Nieco zmniejszyła się za to w Ameryce Północnej i Europie. 

Ale nadal nie jest to bezpieczny poziom zanieczyszczenia powietrza. To wciąż słaba jakość powietrza, która wpływa na zdrowie - nie ma wątpliwości Neelu Tummala, dyrektor Instytutu Zdrowia Klimatycznego na Uniwersytecie George’a Washingtona.

Recepta? Oddech dadzą OZE

W Polsce za niską emisję odpowiadają w pierwszej kolejności kopciuchy węglowe, a także transport miejski. Od lat eksperci zaś niezmiennie podkreślają, że sytuacja dopiero wtedy będzie mogła się zmienić, jak szerzej w naszym miksie energetycznym otworzymy drzwi dla OZE. Tymczasem, jak wskazuje na to Fundacja Instrat w grudniowym Przeglądzie Węglowym, tutaj cały czas dzieli i rządzi węgiel kamienny (49 proc.). Na drugim miejscu plasuje się węgiel brunatny (23 proc.). Dopiero potem jest wiatr (12 proc.), gaz (7 proc.), Biomasa (4 proc.), PV (1,2 proc.) i inne (1,7 proc.).

Ale nawet tak ciągle mały udział OZE w polskim miksie energetycznym pozwala na pobijanie kolejnych rekordów, jak miało to miejsce 12 marca, kiedy to farmy wiatrowe i instalacje fotowoltaiczne wyprodukowały w sumie 11 GWh (poprzedni rekord to 10,6 GWh, z kwietnia 2022 r.). W tym czasie taka moc stanowiła blisko 63 proc. zapotrzebowania energetycznego. 

REKLAMA

Jednocześnie wystąpiło typowe dla weekendu stosunkowo niskie zapotrzebowanie na moc i energię elektryczną. W efekcie w sobotę w niektórych godzinach PV i farmy wiatrowe zaspokajały ponad jedną trzecią zapotrzebowania, a w niedzielę w pewnych okresach doby ponad 60 proc. - mówi „Rzeczpospolitej” Beata Jarosz-Dziekanowska, rzeczniczka Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

W efekcie bardzo wyraźnie spadła również cena energii. Jeszcze 9 marca 1 MWh kosztowała prawie 694 zł. 11 marca spadliśmy do poziomów ponad 505 zł, a 12 marca - do poziomów ok. 428 zł. Teraz sytuacja powoli wraca do normy, a cena energii odrabia wcześniejsze straty. 1 MWh kosztuje już ok. 478 zł.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA