Rewolucja w systemie emerytalnym. Chcą, by składki na trzeci filar wzrosły o 100 proc.
Tym razem nikt wam niczego nie zabierze, tylko dorzuci. A to może fiskus odda trochę podatku, a to może pracodawca co miesiąc zapłaci więcej. Wszystko po to, żeby Polacy na starość nie umierali z głodu. Nie będę tu straszyć podniesieniem wieku emerytalnego, bo na to żaden polityk się nie odważy, ale coś zrobić trzeba wobec perspektywy emerytur, z których prawie nikt nie będzie mógł godnie żyć.

Skoro nic nie da się zrobić z systemem w ZUS, do zmiany powinien iść tzw. trzeci filar. Tak, znowu OFE, o które była lata temu taka awantura i Polacy ciągle nie wybaczyli Tuskowi demontażu OFE, to też trzeci filar. Ale to jeszcze nie powód, żeby się awanturować. Tym razem wcale nie chodzi o to, żeby coś komuś zabrać, przenieść zgromadzone na starość środki gdzie indziej czy kreatywnie je przeksięgować. Chodzi raczej o to, żeby do tego, co w ramach trzeciego filaru Polacy odkładają samodzielnie, więcej dorzucało się państwo, a nawet pracodawcy.
Grupa specjalna ds. emerytur złożyła postulat
Pomysł jest jeszcze w powijakach. Postulaty reformy trzeciego filara emerytalnego wyszły od ekspertów Rady Dialogu Społecznego, a dokładnie podczas posiedzenia specjalnego zespołu ds. Ubezpieczeń Społecznych. To ważne, bo RDS to oficjalny organ podległy ministrowi pracy, więc jak już się tam o czymś gada, to nie po to, żeby strzępić język. Dodatkowo nie tylko się gada, ale powstał już plan powołania grupy roboczej, która miałaby opracować konkretne propozycje.
Ważne też, że Przewodniczącym Zespołu Ubezpieczeń RDS jest dr Wojciech Nagel i to on mówił o konieczności zmian w trzecim filarze emerytalnym. Bo tak się składa, że dr Nagel jest też wiceprzewodniczącym związku pracodawców Business Centre Club.
A skoro ktoś, kto reprezentuje interesy pracodawców, sam postuluje zmiany, które tych pracodawców obciążą, to można zakładać, że szansa na ich wprowadzenie jest nieco większa niż gdyby takich samych zmian domagali się, dajmy na to, związkowcy.
O jakich zmianach w emeryturach rozmawiamy
W oczy rzuciły mi się przede wszystkim postulaty zmian w PPK. Po pierwsze, w grę mogą wchodzić jakieś zmiany w formach wypłaty. Obecnie działa to tak, że bez naliczenia dodatkowego podatku środki wypłaca się po osiągnięciu 60 lat. Wtedy można wypłacić jednorazowo 25 proc. wszystkich zgromadzonych środków, a pozostałe 75 proc. rozłożyć na min. 120 miesięcznych rat.
To wariant domyślny oczekiwany przez ustawodawcę. Można oczywiście też wypłacić od razu 100 proc. środków, ale wtedy 75 proc. z nich zostanie obłożone podatkiem Belki. Można też wypłacać w miesięcznych ratach, których będzie mniej niż 120, ale wtedy też oberwie się podatkiem.
Jakie zmiany w wypłatach mogą być rozważane, tego jeszcze nie wiemy, tym zająć ma się właśnie grupa specjalna. Po drugie, dr Nagel proponuje podwyższenie udziału pracodawców w PPK. Obecnie standardowo 2 proc. swojego wynagrodzenia miesięcznie płaci pracownik i 1,5 proc. płaci pracodawca, co łącznie daje 3,5 proc. miesięcznej składki. To minimum, ale obie strony mogą zdecydować o zwiększeniu składki do 4 proc. To daje maksymalnie 8 proc. miesięcznie.
Podniesienia właśnie tych limitów chce dr Nagel, podkreślając, że w takiej wielkiej Brytanii podobne rozwiązania dają możliwość odkładania w trzecim filarze nawet 10-15 proc. pensji miesięcznie.
Więcej poradników przeczytasz na Bizblog.pl:
Są też propozycje dotyczące IKE i IKZE. Połączyć je - postulują eksperci. Chodzi o to, że tych rozwiązań w trzecim filarze mamy za dużo, bo poza PPK są jeszcze PPE, IKE, IKZE i jeszcze przecież emerytura europejska. Można się pogubić. Stąd propozycja połączenia IKE i IKZE i ujednolicenia ich zasad opodatkowania i limitów wpłat. Dziś bowiem inne limity mają oszczędzające na starość osoby fizyczne, a inne prowadzące działalność gospodarczą. Po co? Na co? Dlaczego? Nikt tego nie wie.
A jak limity wpłat by się zrównały, to zapewne w górę, a nie w dół. Dziś wynoszą:
- na IKE 26 019 zł;
- na IKZE 15 611,40 zł dla przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą i 10 407,60 zł dla wszystkich pozostałych.
Gdyby wszystkie te limity podnieść do 26 tys. zł jak w IKE, a potem jeszcze podwoić z racji połączenia IKE z IKZE, Polacy mogliby nieźle zarobić na „wyprowadzeniu” tych pieniędzy sprzed oczu fiskusa.