REKLAMA

Bardziej opłaca się być kelnerem niż ratować ludzkie życie. Ten problem jest w całej Polsce

Sezon kąpielowy już w Polsce trwa i pierwsi ratownicy pojawili się na plażach. W pełnej obsadzie kąpieliska ruszą 1 lipca. Od tego momentu codziennie na stanowiskach oraz w punktach medycznych pracować będą setki ratowników. Ci ostatni mogą dosłownie przebierać w ofertach pracy. Tymczasem chętnych brakuje.

Bardziej opłaca się być kelnerem niż ratować ludzkie życie. Ten problem jest w całej Polsce
REKLAMA

Sezon kąpielowy w Polsce rozpoczął się 1 czerwca i potrwa do 30 września. W czasie jego trwania poszczególni organizatorzy mogą otwierać swoje kąpieliska. W zależności od indywidualnych decyzji mogą one być otwarte przez cały sezon albo tylko przez jego część.

REKLAMA

Ofert pracy dla ratowników wodnych jest mnóstwo. Gorzej sprawa wygląda z chętnymi. Choć te największe i te najbardziej popularne miejscowości skompletowały już minimum potrzebnych ratowników, nabór cały czas trwa.

Chętnych nie ma zbyt wielu ponieważ proponowane stawki często nie powalają, a wymagania są poważne.

Ratownik wodny pilnie poszukiwany

Ratownik wodny to wykfalifikowany pracownik, który musi mieć sporo ukończonych kursów. Tymczasem stawki nie powalają. Oferta pracy z Dziwnowa jest tego przykładem.

Ratownik wodny, który pracować ma na nadbałtyckiej plaży, powinien mieć stopień Ratownika Wodnego zgodnie z ustawą MSWiA, posiadać aktualne zaświadczenie o ukończeniu kursu Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy i uzyskaniu tytułu Ratownika, posiadać dodatkowych kwalifikacji przydatne w ratownictwie wodnym, potwierdzenia pracy na akwenie morskim w charakterze ratownika. Praca w godzinach 9.00-17.00.

Na jaką stawkę może liczyć taki ratownik? Miesięczne wynagrodzenie przy pracy w lipcu i sierpniu w tej konkretnej ofercie to 3449 zł netto. Forma zatrudnienia - umowa zlecenie.

W Mielnie, ratownik wodny nad morzem, praca na sezon przy basenach zewnętrznych, zarobić może nawet 4500 zł netto, w zależności od doświadczenia, ale podstawową stawką jest 3500 zł.

Kwoty te nie powalają, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę olbrzymią odpowiedzialność. Chodzi przecież o pilnowanie ludzkiego życia.

W gastronomii można zarobić lepiej

Tymczasem identyczne pieniądze oferowane są w lodziarni czy smażalni ryb. Oferty dla doświadczonych kucharzy przebijają dwukrotnie to co zarabiają ratownicy.

Wciąż brakuje chętnych, a kurorty mają problemy w skompletowaniu obsad. Wolne są wakaty dla ratowników chcących strzec m.in. na plaży w Międzyzdrojach. Ratownicy mogą liczyć na zarobki na poziomie 5300-5700 złotych brutto. Do tego mając wyżywienie i nocleg w Międzyzdrojach

- mówi w Radio Szczecin Apoloniusz Kurylczyk, prezes zachodniopomorskiego WOPR.

Zachodniopomorski WOPR zatrudni ratowników wodnych np. na szczecińskie pływalnie Szczeciński Dom Sportu (25zł brutto za godzinę pracy), Szkoła Podstawowa nr 51 (25zł brutto za godzinę pracy) oraz hotel Radisson BLU (27zł brutto za godzinę pracy.

Kelner czy kelnerka, pracownik na barze - mogą bez problemu znaleźć pracę za 20 zł za godzinę, a do tego dochodzą jeszcze napiwki.

Problem z ratownikami w całej Polsce

Problem ratowników to jednak nie tylko problem Wybrzeża. To samo dzieje się w całej Polsce. W wielu gminach w kraju poszukiwani są ratownicy. Oferty są często atrakcyjniejsze od tych nad morzem.

Na przykład na kąpielisku miejskim przy jeziorze Reczynek w Ośnie Lubuskim zarobić można 5500 zł netto za miesiąc. Nie trzeba płacić za nocleg. Wyżywienie jest do uzgodnienia, co oznacza, że w akcie desperacji, gdy nie będzie pracowników, gmina zapewni także jedzenie.

W woj. śląskim także brakuje ratowników chętnych do sezonowej pracy na kąpieliskach. Niewykluczone, że będzie tam problem z obsadą stanowisk w sezonie.

REKLAMA

Stawki oferowane przez zarządzających kąpieliskami w naszym regionie nie są dla ratowników satysfakcjonujące. Niewykluczone, że młodzi ludzie zarobią więcej jako sprzątacze czy kelnerzy, a trzeba pamiętać, że pracując jako ratownicy odpowiadają za ludzkie życie i zdrowie oraz ryzykują własnym zdrowiem i życiem

– ocenia w rozmowie z PAP prezes śląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowie Ratunkowego Wiktor Zajączkowski.


REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA