REKLAMA

Koniec zleceń, dzieł i fikcyjnych firm. Zostaną tylko umowy o pracę

Unia Europejska pracuje nad przepisami, które uregulują zasady zatrudniania pracowników przez platformy cyfrowe. Eksperci są zdania, że w polskim realiach dyrektywa dokona pogromu na rynku pracy. Setki tysięcy osób wylądują na etacie. Czy tego chcą, czy nie.

Koniec zleceń, dzieł i fikcyjnych firm. Zostaną tylko umowy o pracę
REKLAMA

Mam wrażenie, że na wieść o przygotowywanych regulacjach pół kraju wpada w popłoch, a drugie pół składa ręce do oklasków, czekając z utęsknieniem na wieści z Brukseli, jak rolnicy na deszcz.

REKLAMA

Unijni urzędnicy postanowili zabrać się za legislacyjny Dziki Zachód, jakim jest działalność platform cyfrowych. Wiecie, tych, które od lat przekonują, że nie zatrudniają żadnych pracowników, tylko pośredniczą w realizacji usługi. Łączą chętnych do roboty kierowców albo kurierów z głodnymi albo mającymi awersję do komunikacji publicznej klientami. Takie tłumaczenie to oczywiście ewidentna bzdura.

Niezależni przedsiębiorcy przejdą na umowę o pracę

Rzekomo niezależni przedsiębiorcy są takimi w oczach Ubera czy Glovo tylko wtedy, gdy na firmy sypią się gromy. Wtedy okazuje się, że pretensje powinno kierować się do taksówkarzy i dostawców jedzenia, bo platformy dostarczają tylko oprogramowanie za pomocą którego zamawia się usługę. Reszta to problem klienta.

Podobnie dzieje się, kiedy tech gigantom zaczyna przyglądać się ustawodawca. Ubezpieczenie, płatne urlopy i płaca minimalna? Phi, to dobre dla zacofanych polskich mikroprzedsiębiorców. „My tu, wicie, rozumicie, przynosimy innowacyjne rozwiązania”. Jeżeli politycy i dziennikarze zaczynają naciskać, pada sakramentalne: ale wy nie rozumiecie specyfiki naszej branży.

Zupełnie inną perspektywę technologiczne startupy przyjmują, gdy zgrzyty na linii usługodawca-usługobiorca uderzają w ich kieszenie. Wtedy okazuje, że niezależni przedsiębiorcy nie powinni być jednak tacy niezależni. Kierowcy Ubera dostają kary za zrzucanie kursów, a kurierzy Pyszne.pl muszą być dyspozycyjni co najmniej przez 40 godzin w miesiącu. Iluzja bycia na swoim pęka jak bańka mydlana.

Coraz więcej państw ma z takim sposobem działania ewidentny problem. I nic w tym dziwnego, bo wiele platform uchyla się od płacenia podatków jak może. W dodatku nie kreują one nowych nisz biznesowych, chętnie wchodząc za to w te, które już istnieją. Wchodzą w ten sposób w konkurencję z tradycyjnymi przedsiębiorstwami, które normalnie płacą podatki, posiadają środki trwałe i zapewniają pracownikom minimum socjalnej ochrony.

Co w zamian przynoszą rynkowi pracy big techy? Właściwie nic, bo często formalnie nie zatrudniają w Polsce pracowników. Obowiązek posiadania narzędzi pracy (samochód, skuter itd.) i pretensje niezadowolonych klientów spadają na samozatrudnionych, platforma jest tylko od zgarniania prowizji. Czysty hajs, żadnych zobowiązań. Dziwicie się jeszcze, że Ubery tak zawzięcie protestują przeciw zmianom?

W Polsce dyrektywa może przynieść nieoczekiwane zmiany na rynku pracy

Jeżeli Unia wprowadzi wymóg domniemania zatrudnienia na etacie powiew zmian uderzy nie tylko w platformy cyfrowe, ale także w całą rzeszę pracodawców, którzy migają się od wręczenia pracownikom umowy o pracę. Powodów takie stanu rzeczy może być wiele, ale z grubsza możemy podzielić je na dwie kategorie:

  • bo tak taniej - właściciel firmy nie musi ubezpieczać pracownika i łożyć na jego emeryturę
  • bo pracownik boi się, że wpadnie w drugi próg podatkowy i jego zarobki drastycznie się zmniejszą
REKLAMA

Ta pierwsza grupa powinna być przepisami płynącymi do nas z Zachodu zachwycona. Opowieści o zwolnieniach można włożyć między bajki. Polski rynek pracy zmaga się z drastycznym niedoborem rąk do pracy, który będzie się tylko pogłębiał wraz z nieuniknionym powrotem Ukraińców do domu.

Co z resztą? Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. 32-proc. podatkiem dochodowym obłożone są wyłącznie zarobki powyżej kwoty 120 tys. zł rocznie. Pomijając już zasadę równego traktowania wszystkich podmiotów na rynku pracy myślę, że możemy przejść nad losem grupki najlepiej opłacanych Polaków w do porządku dziennego i złożyć ich na ołtarzu walki o ucywilizowanie polskiego rynku pracy. Albo pomyśleć nad lekkim podniesieniem progu, na co rząd się jednak zapewne nie zdecyduje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA