REKLAMA

Zablokowany kanał? Zapłaci końcowy odbiorca. Tak, to ty, Polaku

Jemen strzela w przepływające statki, co ostatecznie może skończyć się wyższą inflacją w Europie. A jednak się rozlał i zaczyna mieć wpływ na globalną gospodarkę. Chodzi oczywiście o konflikt pomiędzy Izraelem a Hamasem w Strefie Gazy. Sytuacja niestety nie wygląda dobrze.

Zablokowany kanał? Zapłaci końcowy odbiorca. Tak, to ty, Polaku
REKLAMA

Kiedy w październiku terroryści z Hamasu zaatakowali Izrael, a ten uznał, że to dobra okazja, żeby Hamas w sposób bezlitosny zlikwidować, ani rynki finansowe, ani rynek ropy specjalnie mocno nie reagowały, co budziło zdziwienie. Wytłumaczenie było proste. Ani Izrael, ani Hamas nie produkują ropy naftowej, więc globalna gospodarka nie ucierpi. Gdyby w konflikt bezpośrednio zaangażowały się Iran albo Arabia Saudyjska, to co innego. Ale tak się nie stało.

REKLAMA

Zamieszanie w logistyce to wyższe ceny

Dwa miesiące później, nagle firmy naftowe i handlowe przestają używać trasy łączącej Azję z Europą prowadzącej przez Kanał Sueski. I to już wpływ na globalną gospodarkę może mieć i to spory. Przyczyną są szyiccy Huti z Jemenu, tradycyjnie kojarzeni poprzez powiązania polityczne i militarne z Iranem. W ramach solidaryzowania się ze Strefą Gazy i pomocy dla Hamasu zaczęli strzelać do statków płynących przez Morze Czerwone w stronę Kanału Sueskiego albo w stronę Azji po tym, jak kanał już przepłynęły. Co najmniej kilka jednostek zostało trafionych, pojawiły się szkody, konieczność ewakuacji, a przede wszystkim pojawił się strach i nowe ryzyko.

W efekcie w poniedziałek firmy naftowe BP i Equinor (dawny Statoil z Norwegii) poinformowały, że ich tankowce przestają korzystać z drogi przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. Wcześniej zrobiły tak też firmy zajmujące się transportem innych towarów, które teraz płyną do Europy na około Afryki, co wydłuża podróż o parę tygodni. Jeśli ktoś więc zamówił sobie na święta jakieś prezenty z Azji, to one raczej nie dotrą na czas. Chyba że samolotem. Jeśli transport odbywa się w kontenerze na statku, to w tej chwili nie ma jednak na to szans. Ale to niewielkie zmartwienie w kontekście całej gospodarki.

Znacznie gorsze jest to, że tą samą trasą przez Kanał Sueski do tej pory płynęły do Europy tankowce z ropą z Zatoki Perskiej oraz te z gazem LNG z Kataru. Zwłaszcza w tym drugim przypadku sytuacja robi się nieciekawa, bo przecież akurat mamy zimę, czyli sezon z największym zużyciem gazu. Teraz na surowce te trzeba czekać o parę tygodni dłużej, co w harmonogramach europejskich gazoportów może spowodować dziurę i tymczasowy niedobór surowca. A potem, kiedy już te wszystkie jednostki okrążające teraz z obawy przed Huti całą Afrykę w końcu dotrą do europejskich portów, zapewne zrobi się w nich korek. Stoimy zatem, podobnie jak w 2021 roku, tuż po pandemii, przed ryzykiem pewnego logistycznego zamieszania, które nikomu nie służy i dodatkowo podnosi koszty.

Końcowy odbiorca to ty, Polaku

Co do kosztów związanych z cenami surowców, to tu na razie nie ma katastrofy. Rynek wprawdzie zareagował dość nerwowo, zwłaszcza na komunikaty spółek naftowych, ale nie trwało to długo. Ceny gazu poszły w poniedziałek w górę nawet o 13 proc. benzyny o ponad 5 proc., a ropa Brent drożała o blisko 3 proc. We wtorek jednak mieliśmy już na tych rynkach spadki. Inwestorzy wierzą, że sytuację da się szybko uspokoić i trasa przez Kanał Sueski znów będzie bezpieczna. Są podstawy do takiego myślenia, bo Amerykanie zasugerowali, że wyślą na miejsce ataków dronami swoją flotę stacjonującą w Bahrajnie. Jednak sam fakt, że o tym mówią pokazuje, że sytuacja jest poważna.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin powiedział, że została utworzona grupa do przeprowadzenia operacji „Prosperity Guardian”, w jej skład wchodzą m.in. Wielka Brytania, Francja, Włochy, Norwegia i Kanada. Jeśli jakaś operacja zyskuje oficjalną nazwę, to znaczy, że problem jest poważny. Dziś mają zapadać decyzję o tym jakiego rodzaju działania wobec Jemenu zostaną podjęte.

Niestety nawet pomimo braku wyraźnych wzrostów cen na rynkach ropy,czy gazu i tak ryzykujemy, że problem z Jemenem i Kanałem Sueskim wywoła w gospodarce europejskiej nowy impuls inflacyjny. Chodzi o koszty transportu. Skoro pojawiło się nowe ryzyko, to niestety trzeba je wycenić i zapłaci za nie z pewnością końcowy odbiorca towarów i surowców przewożonych statkami.

Kluczowa sprawa: jak długo potrwa blokada Kanału Sueskiego

Bloomberg donosi, że już w górę idą stawki ubezpieczenia jednostek poruszających się pomiędzy Azją, a Europą. Po drugie już rosną ceny wynajmu kontenerowców. Warto też zauważyć, że koszt wynajmu rośnie podwójnie: po pierwsze rośnie dzienna stawka, a po drugie wydłuża się czas wynajmu, bo statek musi okrążyć Afrykę. Firmy wykonujące usługę transportową będą więc musiały podnieść ceny usługobiorcom, czyli producentom tych wszystkich towarów, które płyną w kontenerach. Ci staną przed wyborem, czy wziąć wyższe koszty na klatę i żyć z niższą marżą, czy przerzucić je na kupujących.

To wszystko oczywiście zadziała w ten sposób pod warunkiem, że problem będzie trwać nierozwiązany. Czy tak będzie, jeszcze dzisiaj nie wiemy. Być może Amerykanie z sojusznikami uwiną się raz dwa i wystraszeni Huti przestaną strzelać z dronów do statków, które akurat przepływają nieopodal.

REKLAMA

Skoro jednak te ataki to akt solidarności z Hamasem, to istnieje ryzyko, że będą się one powtarzać, dopóki będzie trwać konflikt w Strefie Gazy. A tam na razie rychłego zakończenia niestety nie widać.

Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA