Zmiany w składce zdrowotnej. Pół kraju klnie na Polski Ład, teraz szału dostaną wszyscy
Wybierajcie. Prywatyzacja służby zdrowia albo jeszcze wyższe podatki na jej utrzymanie. Ach, jest jeszcze jedna opcja: może być jedno i drugie. Tak czy siak rewolucja wprowadzona przez Polski Ład podwyżka to dopiero początek.
Składka zdrowotna w wersji wprowadzonej przez Polski Ład od początku budzi ogromne kontrowersje. Pojawiła się nawet taka opowieść, że trochę pocierpimy finansowo, ale przynajmniej może łatwiej będzie dostać się do lekarza. Nic z tego. Wyższa składka na NFZ wszystkich nas mocno trzepnie po kieszeni, ale do samego NFZ niewiele skapnie, większość zgarnie minister finansów.
Składki zdrowotne wyliczane według Polskiego Ładu niewiele zmienią w polskiej służbie zdrowia to nie jest najważniejsza informacja. Najważniejsza jest taka, że choć Polacy więcej płacą na NFZ, to ten będzie miał i tak większe długi. Ta dziura do 2027 r. może mieć wielkość 41,4 mld zł - wylicza Federacja Przedsiębiorców Polskich. A wiecie, ile w tym samym roku uda się zgarnąć do budżetu NFZ dzięki tym wielkim zmianom w składce zdrowotnej, które serwuje nam Polski Ład? Prawie czterokrotnie mniej - 11,4 mld zł.
Wszystko leci do ministra, NFZ zgarnie marne grosze
Ale od początku. Reforma składki zdrowotnej, którą wprowadził Polski Ład idzie dwutorowo. Z jednej strony zmienia zasady naliczania składki na NFZ dla przedsiębiorców, którzy dotąd płacili jakieś żenująco niskie kwoty mimo często wysokich zarobków. Z drugiej zaś to koniec odliczania od podatku 7,75 proc. z 9 proc. składki na NFZ.
Owa zmiana w składce zdrowotnej to jednej z najważniejszych elementów, które ostatecznie obniżą zarobki większości Polaków, przy czym jednym ulga dla klasy średniej rzeczywiście ulży, innym nie.
I nie ma się co dziwić, że pół Polski piekli się o tę reformę składki zdrowotnej. Połowa z tej połowy wykrzykuje, że system ochrony zdrowia to i tak worek bez dna i co by tam nie wrzucić, nie poprawi jakości leczenia w Polsce. I że najpierw reformy, dopiero potem dorzucanie pieniędzy.
Tymczasem okazuje się, że ani ta, ani druga połowa Polski nie mają racji - bo ani system ochrony zdrowia dzięki zmianom w naliczaniu składki nie wstanie z kolan, ani nie będzie miał szans wstać, bo do NFZ wpłynie z rej reformy niewiele pieniędzy.
Bajka, która ma społeczeństwo „urobić” brzmi - składkę zdrowotna trzeba płacić, żeby były pieniądze na leczenie. Tymczasem zapominamy, że najważniejsza zmiana to jednak koniec z odliczeniem składki od podatku, a to nie sprawi, że więcej pieniędzy trafi do NFZ, ale do budżetu państwa, a to nijak nie wpłynie na jakość leczenia.
Jedyne, co podreperuje nieco budżet NFZ to ta druga ścieżka - zmiany w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców. I jak szacuje FPP cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną”, w 2027 r. dzięki temu do NFZ wpłynie dodatkowo 11,4 mld zł.
Czy to dużo? To grosze. Zobaczmy to na tle całych wydatków.
Z potrzebnych 230 mld zł uciułamy ledwo 186
Polski Ład zakłada bowiem, że w 2027 r. Polska na zdrowie będzie przeznaczać 7 proc. PKB. To ciągle mało na tle innych krajów europejskich, co zresztą przyznaje sam minister zdrowia, ale więcej się ponoć nie da. Według szacunków Federacji Przedsiębiorców Polskich to oznacza, że w 2027 r. musimy przeznaczać na zdrowie przynajmniej 227,9 mld zł.
Dotychczasowa składka zdrowotna i to już zreformowana przez Polski Ład + dotacja do NFZ z budżetu to zaledwie 186 mld zł. Ciągle brakuje 41,4 mld zł.
Smutny to obraz, że wielka reforma, która trzepnie wszystkich mocno po kieszeni dalej zostawia system ochrony zdrowia w lesie.
Pytanie, skąd wziąć te brakujące 41 mld zł? Bo tę dziurę trzeba będzie zasypać.
Prywatyzacja służby zdrowia + nowe podatki
Odpowiedź niestety was nie ucieszy. Wygląda na to, że albo pójdziemy w stronę częściowej prywatyzacji służby zdrowia, albo czas szykować się na kolejne dodatkowe podatki, o czym zresztą pisałam niedawno. Albo jedno i drugie jednocześnie.
Częściowa prywatyzacja kryje się za pomysłem wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń, np. opiekuńczego, które finansowałoby opiekę długoterminową zawartym w dokumencie „Zdrowa przyszłość, ramy strategiczne rozwoju systemu ochrony zdrowia na lata 2021-2027, z perspektywą do 2030 r.” przyjętej w styczniu przez Ministerstwo Zdrowia.
Co takie dodatkowe ubezpieczenie oznacza? Jeszcze nie wiadomo, ale brzmi groźne.
Z drugiej strony minister w strategii przyznaje, że konieczne może być wprowadzenie nowych „opłat prozdrowotnych”, czyli parapodatków wzorowanych na opłacie cukrowej. Od czego? Na początek od suplementów diety i częściowo utwardzonych tłuszczów trans, które znajdują się m.in. w margarynie, chipsach, serach topiony czy zupkach w proszku.
I nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby pieniądze, które już dziś oddajemy fiskusowi nie były marnowane w tak głupi sposób jak na elektrownię w Ostrołęce czy kary za Turów.