Pierwszy tydzień Polskiego Ładu to taka katastrofa, że nawet premier przeprasza. Błędów przybywa
Liczba dziur, błędów i niedopowiedzeń w Polskim Ładzie jest tak wielka, że przeraziła nawet partię rządzącą. Polacy są zdezorientowani i na przemian to złorzeczą, to starają się racjonalizować efekty reformy. Rząd chyba jednak wie, że tego bałaganu nijak rodakom nie uzasadni. Skąd ten wniosek? Premier Morawiecki zdobył się... na przeprosiny.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie są, delikatnie mówiąc, zbyt skorzy do wycofywania się z decyzji i przyznawania do błędu. Jeżeli już do tego dochodzi, to wiedzcie, że coś się dzieje.
Przeprosiny Morawieckiego
W rozmowie z „Interią" premier Morawiecki przyznał, że zamieszanie wywołane spadkiem wynagrodzeń wśród nauczycieli czy policjantów było niepotrzebne. Przedstawiciele obu tych zawodów narzekali, że po wprowadzeniu wyższej kwoty wolnej od podatku ich pensje spadły.
W długofalowej perspektywie zostanie im to oczywiście wynagrodzone z nawiązką tuż po złożeniu deklaracji podatkowych. Sęk w tym, że korzyści wynikające z reformy mogli odczuć już od stycznia. Nikt nie powiedział im jednak, że powinni w tym celu złożyć formularz PIT-2.
To jest potknięcie, które nie powinno mieć miejsca. Za niepotrzebny stres i nerwy przepraszam wszystkich, których ten błąd dotknął. Natychmiast wydałem polecenie, by go naprawić i za kilka dni od dzisiaj nie powinno być po nim śladu
- ocenił Morawiecki.
Problem w tym, że słaba komunikacja w sprawie kwoty wolnej to tylko jeden z wielu kamyczków, który uruchomił lawinę krytyki wobec Polskiego Ładu. Kolejne absurdy są wyciągane przez ekspertów z dnia na dzień. Przykład? Wspólne rozliczenia małżonków.
Czytaj także: Progi podatkowe w Polsce - jakie kwoty?
Na łamach „Gazety Wyborczej” eksperci spierają się, czy reforma skrzywdzi pary, które na koniec roku składają wspólne oświadczenie podatkowe. Bo w zasadzie nie wiadomo, jak potraktuje ich fiskus i czy uzna, że należy im się tzw. ulga dla klasy średniej. Wyobraźmy sobie sytuację, w której żona zarabia 150 tys. zł rocznie, a mąż siedzi w domu i opiekuje się dziećmi. Każde z nich zarabia więc po 75 tys. zł. Ulga teoretycznie się należy, bo oboje mieszczą się w widełkach klasy średniej – między 68 tys. a 133 tys. rocznie.
Część prawników argumentuje w tym momencie, że ulga nie jest rozliczana od podstawy opodatkowania tylko od dochodów podatników. Idąc tym tropem, tłumaczą, jeden małżonek zarobi zbyt dużo, by skorzystać z ulgi, a drugi znajdzie się pod progiem minimalnym. Mechanizm zaimplementowany przez rząd, zamiast pomóc, tylko zaszkodzi.
Ale są także przeciwne opinie, wskazujące, że rząd nie doprecyzował, kiedy można korzystać z ulgi. Jaka jest ostateczna wersja? Tego dowiemy się za jakiś czas. Z interpretacji Ministerstwa Finansów, której na razie nie znamy.
Bogdan napisał zresztą cały poradnik na temat korzystania z ulgi dla klasy średniej, szczegółowo wyjaśniając, co robić, aby na niej nie stracić. Podpowiedzi w tej sprawie krążą także po internecie w formie prostego równania:
Najlepsze jest jednak to, że owa ulga wcale nie jest jedynym problemem. Rząd zastanawia się na przykład, co zrobić z przedsiębiorcami, którzy wykorzystują podwyżki, jakie Polski Ład miał dać milionom podatników, i obcinają im wynagrodzenia. Taka sytuacja była oczywiście do przewidzenia. Tym bardziej dziwi więc zaskoczenie, z jakim Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, przyjęło ten fakt.
Rząd jest także atakowany przez samorządy. Zachęcanie przedsiębiorców do rozliczania się ze skarbówką za pomocą ryczałtu uderzy w finanse gmin.
Bałagan wokół reformy dotknął nawet grafiki reklamujące zmiany podatkowe. Ich autorzy przyznali, że liczba emerytów, którzy mają skorzystać na Polskim Ładzie, jest nieco przesadzona, bo... w Polsce nie ma tylu emerytów. Wytłumaczono to „omyłką pisarską”. W nowych materiałach liczba 8 mln beneficjentów została zastąpiona „siódemką”.
Co z emeryturami?
À propos – świadczenia dla seniorów to już w ogóle temat rzeka. Kancelarie prawne zbierają chętnych i zamierzają wystosować w ich imieniu pozwy zbiorowe przeciwko Skarbowi Państwa. Czemu?
Rząd chętnie podkreślał, że na reformie zyskają prawie wszyscy emeryci, zapomniał jednak dodać, co stanie się z resztą. Czyli z tymi Polakami 65+, którzy uzbierali sobie ponad 4,1 tys. zł na rękę miesięcznie. Ich straty idą w dziesiątki, a nawet setki złotych co miesiąc.
Internauci wpadli w stupor. Jak wytłumaczyć fakt, że osoby pracujące dzięki uldze dla klasy średniej nie tracą, a biedni emeryci dostali po głowie? W celu znalezienia wyjaśnienia niektórzy stają na głowie.
Może to dlatego, że emeryt ma wyższy dochód rozporządzalny, bo nie musi spłacać kredytu?
- zastanawiał sie jeden z użytkowników Twittera
I znów. Reforma na dobre nie weszła jeszcze w życie, a minister finansów Tadeusz Kościński już zapowiada łatkę, która ma podnieść próg „bezszkodowej” emerytury do 12,8 tys. zł brutto.
Rząd jest w kropce
Posłowie PiS są ponoć tym bałaganem mocno zniesmaczeni. Być może właśnie to jest powodem, dla którego szef rządu zdecydował się na oficjalne przeprosiny. RMF FM dowiedział się nieoficjalnie, że część członków partii domaga się wymiany Morawieckiego na fotelu premiera. Padają ostre słowa: Polski Ład jest niegotowy, teraz jest realna obawa, że może to nas pogrzebać.
Program, który miał dać PiS-owi impuls do podbicia sondażowych słupków, okazał się kulą u nogi partii rządzącej. Jacek nie bez przyczyny porównał do „Cyberpunka”. Przez najbliższe miesiące czeka nas nerwowe łatanie wszystkiego tego, czego rząd nie przemyślał. A jeśli wierzyć urzędnikom z resortu finansów, którzy w listopadzie i grudniu nerwowo biegali po ministerialnych korytarzach, przekonując, że na wdrożenie jest zbyt wcześnie, trochę się tego jeszcze nazbiera.