Polki oszczędzają na wacikach, faceci szastają kasą. Oto obraz Polski w kryzysie
Mogłoby się wydawać, że przy wysokiej inflacji i stopach procentowych Polacy postanowią zacisnąć pasa i przeczekać kryzys. Tak jest, ale tylko w połowie. Wygląda na to, że stereotyp pań, które wydają zaskórniaki mężów na zakupach, nie ma już nic wspólnego z rzeczywistością. Ba, to facetów powinno się dzisiaj odciągać od wydawania pieniędzy!
I nie są to jakieś zmyślone teorie, a konkretne odpowiedzi Polek i Polaków na tematy związane z oszczędzaniem. Te jednostkowe deklaracje złożyły się w pełen obraz postaw naszych rodaków wobec kryzysu z podziałem na płcie. Jeżeli nie dowierzacie w jego autentyczność, możecie więc co najwyżej oskarżyć respondentów, o to, że udzielali takich, a nie innych odpowiedzi.
No dobrze, ale o co ten cały raban? Firma Intrum przeprowadziła sondaż, którego wyniki zostały zaprezentowane w listopadzie 2022 r. w raporcie European Consumer Payment Report 2022, Wynika z niego, że faceci, ogółem mówiąc, niekoniecznie przejmują się drożyzną, rosnącymi kosztami kredytów hipotecznych, a nawet własnymi długami.
Mężczyźni nie ogarniają wydatków
Do tego, że coraz wyższe rachunki powodują dyskomfort, przyznaje się 6 na 10 mężczyzn. U kobiet odsetek ten wynosi 75 proc. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy spojrzymy na ocenę bieżącej sytuacji finansowej. Jedna trzecia pań twierdzi, że jest gorzej niż rok temu. Takie samo zdanie ma już tylko 18 proc. panów.
Edyta Stawowa, ekspertka Intrum, rozumie te odpowiedzi dwojako. Z jednej strony kobiety zarabiają w Polsce gorzej niż mężczyźni, ale do tego jeszcze wrócimy. A z drugiej...
Odpowiedzi raczej należy szukać w tradycyjnym podziale ról, który nadal istnieje w wielu polskich domach. Bardzo często to kobiety nadal są odpowiedzialne za zarządzanie domowym budżetem i codzienne zakupy. W związku z tym mają świadomość tego, co, ile kosztuje, wzrostu kosztów życia, których doświadczamy wszyscy. A ta świadomość z kolei przekłada się na konkretne obawy czy negatywne ocenianie dobrobytu finansowego - tłumaczy ekspertka.
Czyli co, przeciętny Kowalski nie różni się zanadto od prezesa Jarosława Kaczyńskiego? Nie ogarnia cen w dyskontach, a zapytany, ile kosztuje chleb odpowie: eee, nie wiem, coś między 2 a 3 złote? Z badania wynika z pewnością, że zdarza mu się to dużo częściej niż pani Kowalskiej.
Problem nie kończy się jednak na sklepach. Polacy słabiej ogarniają też domowe rachunki. Ze stwierdzeniem, że ich wysokość rośnie szybciej niż pensja, zgodziło się 74 proc. kobiet i 64 proc. mężczyzn. Różnice pojawiają się także przy śledzeniu mniej obciążających wydatków. Swoich subskrypcji online nie ogarnia co piąty facet i 12 proc. kobiet. Podobnie wyglądają statystyki przy pytaniu o wysokość zadłużenia. 20 proc. ankietowanych mężczyzn nie wie właściwie, ile powinno oddać wierzycielowi.
Czy są to duże różnice? Niekoniecznie, jak widać w większości przypadków kręcą się koło 10 punktów procentowych. Sęk w tym, że jest tak przy każdej odpowiedzi. Teoretycznie można by te rozbieżności zrzucić na karb różnic w zarobkach. Tzw. gender gap mocno zależy od przyjętej metodologii, ale zawsze wynosi co najmniej kilka procent. Na niekorzyść kobiet rzecz jasna.
Ile zarabiają Polki i Polacy
GUS twierdzi, że różnie płac sięgają aż 15 proc. To dużo tłumaczy w kontekście powyższych deklaracji, prawda? Tyle, że nie jest to takie proste. Intrum w swoim badaniu bierze pod uwagę ankietowanych zatrudnionych w przedsiębiorstwach, co praktycznie wyklucza budżetówkę. A to właśnie w tej ostatniej zatrudniona jest duża liczba kobiet, co ma potem odzwierciedlenie w dość lichych zarobkach. Dane GUS-u mogą być więc reprezentatywne, ale nie w kontekście tego konkretnego raportu, bo jego twórcy do pań z urzędów po prostu nie dotarli.
Sensowniej jest więc przyjąć metodologię Eurostatu. Tu różnice w zarobkach to raptem 4,5 proc. Dla osoby zarabiającej średnią krajową to jakieś 260 zł miesięcznie. Jako, że większość naszych rodaków zarabia mniej, możemy przyjąć, że realnie są to jeszcze mniejsze sumy. Trudno tu mówić o zarobkowej przepaści.
Jakby zresztą nie czytać tych badań, twierdzi Edyta Stawowa, wychodzi, że kobiety radzą sobie w kryzysie po prostu lepiej.
Z pewnością można pokusić się o to, by powyższe dane zinterpretować w różnych sposób, jednak na ich podstawie nie można nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że to kobiety lepiej radzą sobie z zarządzaniem budżetem domowym i generalnie mają większą kontrolę nad sprawami finansowymi. A jeżeli taką mamy tendencję, to należy przyznać, że to kobiety mają większe szanse, by przejść przez kolejny kryzys finansowy bez większych konsekwencji – puentuje ekspertka.