REKLAMA

Polacy nie wybaczyli Tuskowi zmian w OFE. A jeśli namiesza w PPK?

Politycy już kombinują ws. Pracowniczych Planów Kapitałowych. Chcielibyście, żeby zlikwidowali pułapkę na was? Nie chciejcie! Bo ta pułapka jest dla waszego dobra - to po prostu autozapis, który co cztery lata łowi Polaków w sidła PPK. Tylko dzięki niemu robimy jakieś sensowne postępy w zwiększaniu partycypacji w programie emerytalnym, który eksperci nazywają najlepszym sposobem oszczędzania, jaki mamy. Bez niego skończycie na starość z chłodem i głodem.

Polacy nie wybaczyli Tuskowi zmian w OFE. A jeśli namiesza w PPK?
REKLAMA

W 2021 r., po dwóch latach funkcjonowania Pracowniczych Planów Kapitałowych, Instytut Emerytalny pisał, że nie ma obecnie lepszego i bardziej pewnego sposobu oszczędzania niż PPK oraz że „tak naprawdę ludzie nie powinni mieć dylematu czy uczestniczyć w PPK”.

REKLAMA

No i nie mają dylematu, tylko ich decyzje są zupełnie przeciwne - większość nie chce w nim uczestniczyć wbrew temu, czego spodziewał się rząd, powołując do życia PPK z dniem 1 stycznia 2019 r. A spodziewał się poziomu partycypacji na poziomie 75 proc. - to odsetek nie tyle z grupy wszystkich Polaków, ale spośród uprawnionych do uczestnictwa w PPK, czyli z grubsza rzecz biorąc pracowników na etacie.

Autozapis to złoto

Tymczasem po dwóch latach działania PPK, na koniec grudnia 2020 r., poziom partycypacji wyniósł jedynie 30,4 proc.

Minął kolejny rok i na koniec grudnia 2021 r. poziom partycypacji wzrósł zaledwie do 30,8 proc.

Po kolejnym roku poziom partycypacji wyniósł 34,6 proc.

I to by się tak bardzo powoli sączyło, ale doszliśmy do momentu, w którym przyszedł czas na pierwszy autozapis, czyli procedurę, zgodnie z którą co cztery lata wszyscy uprawnieni zostają ponownie automatycznie zapisani do PPK i żeby z niego zrezygnować, trzeba podjąć działanie i się wypisać. Jak nie zrobisz nic, zostajesz. Taka ekonomia behawioralna, która na całym świecie jest często wykorzystywana.

Więcej o PPK przeczytacie tu:

I zadziałało. Jeszcze zanim poznaliśmy dokładne dane, eksperci spodziewali się, że ta „łapanka” zwiększy liczbę uczestników PPK o ok. 15-20 proc., czyli podniesie poziom partycypacji o ok. 7 pkt. proc. do 42 proc.

Pisałam już wówczas, że gdybyśmy utrzymali taką dynamikę przy każdym autozapisie wypadającym co cztery lata, wymarzony przez polityków poziom ok. 70 proc. osiągnęlibyśmy w 2039 r., czyli za 16 lat.

Realnie efekty auto zapisu okazały się jeszcze lepsze i mamy obecnie partycypację na poziomie 44,9 proc.

Cel więc zbliżył się jeszcze szybciej i do tego właśnie powinniśmy zmierzać! Dlaczego? Bo dziś, kiedy stopa zastąpienia to 55 proc. (średnio emeryt otrzymuje 55 proc. swojego ostatniego wynagrodzenia), już mówimy, że emeryci są biedni i na nic ich nie stać. A przecież za kilka dekad stopa zastąpienia wyniesie 25 proc. - i z czego wtedy ludzie mają żyć?

Przestańcie znowu psuć!

Na to pytanie powinni odpowiedzieć politycy, którzy za chwilę prawdopodobnie stworzą nowy rząd, bo jak głoszą przecieki, chodzi im po głowie reforma PPK polegająca na likwidacji autozapisu, a to byłby gigantyczny błąd!

REKLAMA

Nie dość, że likwidacja autozapisu nie wciągnie do systemu dodatkowego oszczędzania kolejnych setek tysięcy ludzi (ostatni autozapis złowił 718 tys. osób), to jeszcze gmeranie przy systemie emerytalnym, i to przez rząd Donalda Tuska, zrobi Polakom wodę z mózgu. Szczególnie biorąc pod uwagę, że do dziś nie wybaczyli mu zmian w OFE, a nawet wciąż ich nie zrozumieli.

Gdyby PPK były tak popularne, jak miały być, reformy systemu Polacy nie wybaczyliby Tuskowi i już szykowaliby taczki. PPK, na szczęście dla lidera Koalicji Obywatelskiej, nie są popularne, więc zmiany mogą przejść bez palenia opon. Ale za to z paleniem przyszłości wielu przyszłych emerytów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA