Ostrożnie z tymi kredytami - radzi wiceminister. W Polsce nie brakuje frajerów, ale i tak coś tu nie gra
Ostrożnie - mówi wiceminister finansów Piotr Patkowski do Polaków, którzy decydują się obecnie na zaciągnięcie kredytu hipotecznego ze stałą stopą procentową. Wyraźnie mówi, że jesteśmy teraz na górce i ten, kto zaklepie sobie takie wysokie oprocentowanie na kilka lat, może zrobić z siebie frajera. Ale gorzej, że sugeruje kolejne oszustwa banków za kilka lat, kiedy stopy spadną, a Polacy gapy nie zauważą, że nadal płacą horrendalne stawki. Czy my żyjemy w jakimś domu wariatów?
To wygląda jak jakiś obłęd, jakbyśmy żyli na Dzikim Zachodzie, skoro wysoki urzędnik państwowy obawia się, że klienci wpadają właśnie w jakąś pułapkę i co więcej, spekuluje, że w przyszłości może dochodzić do nieuczciwości banków względem klientów i jako ów urzędnik nie pracuje nad przepisami prawa, które mogłyby Polaków przed tym uchronić, tylko zrzuca odpowiedzialność na nich samych i zwyczajnie ostrzega. To po co nam państwo?
Skoro naprawdę ma obawy, że kredytobiorcom może stać się krzywda z ręki banków, czy nie powinien temu zapobiec? Przecież, kiedy szeryf ma podejrzenie, że Szybki Bill chce kogoś zastrzelić, nie idzie do ofiary, mówiąc: uważaj, tylko do potencjalnego agresora, żeby przestępstwu zapobiec.
A w ogóle, to od kiedy to Ministerstwo Finansów odpowiada za odpowiednie relacje przedsiębiorców z konsumentami i nadzór nad sektorem bankowym? Doszło tu do jakiegoś zupełnego poplątania kompetencji, co pokazuje, że urzędnicy w naszym kraju zajmują się tym, na co mają ochotę, a nie tym, do czego zostali powołani - nie tak działa państwo prawa.
Frankowicze 2.0?
Ale dość tych górnolotnych wywodów. Teraz konkret. Wiceminister Patkowski powiedział dokładnie tak:
Dlaczego? Bo może i mówiliśmy od dawna, że kredyty ze stałą stopą (w Polsce to okresowo stała stopa, bo niezmienna jedynie przez 5-7 lat, a nie cały okres kredytowania) są lepsze i zachęcaliśmy Polaków do tego, ale teraz jest szczególny czas - mówi wiceminister - i jesteśmy na górce, jeśli chodzi o wysokości stóp. W domyśle: teraz zniechęcamy do stałej stopy, a kto zafiksuje sobie wysokie oprocentowanie na kilka lat, ten frajer.
Gorzej, że tych frajerów jest cała masa, bo obecnie więcej niż połowa nowo sprzedawanych kredytów hipotecznych to właśnie te ze stałą stopą. Więcej! Dwa banki nie udzielają obecnie kredytów o zmiennym oprocentowanie wcale! (Choć to akurat nie strategiczna decyzja, a jedyne chwilowa przerwa na dostosowanie systemów informatycznych do zmiany WIBOR na WIRON i kredyty o zmiennej stopie za kilka miesięcy wrócą).
Jednak minister Patkowski dodał też, że uważa, że banki muszą informować konsumentów, z czym obecnie wiąże się wzięcie kredytu na stałą stopę procentową. No i? A, przepraszam, czy na wyrażeniu opinii się kończy, czy mamy jednak odpowiednie instytucje nadzoru, które powinny tego przypilnować, żeby zaraz nie okazało się, że mamy frankowiczów 2.0, którzy będą mówić, że nie wiedzieli, w co się pakują, bo banki nie dopełniły obowiązków informacyjnych.
Zaraz dostanę pewnie maila z KNF, że banki są kontrolowane pod tym względem. I wtedy dalej będę się czepiać, bo w takim razie skoro jest odpowiedni nadzór, po co wiceminister finansów opowiada takie rzeczy, zasiewając ziarno niepewności, strasząc złymi banksterami, którym nie można ufać? Może by tak MF z KNF ustaliły jakiś wspólny przekaz do Polaków w tym względzie, ostatecznie panowie i tak spotykają się w ramach Komitetu Stabilności Finansowej, są więc okazje.
Czy Jarosław Kaczyński jada tofu zamiast mięsa? Ja tylko pytam
Ale to nie koniec. To, co naprawdę zwaliło mnie z nóg, to fakt, że wiceminister sugeruje, że banki mogły się niczego nie nauczyć z awantury o franki i nadal mogą mieć pokusę, by wykorzystywać niewiedzę i nierozgarnięcie klientów.
Bo oto przecież po 5-7 latach, na które ustala się stałe oprocentowanie kredytu hipotecznego, przyjdzie czas, że stopa powinna się zmienić. Można założyć, że jeśli nie zaatakują nas kosmici, nie wybuchanie wojna światowa albo kryzys większy od tego z 2008 r., stopy procentowe będą wówczas znacznie niższe niż dziś.
Gdyby się pojawiła sytuacja, że bank po 5 latach nie dokonywałby korekty czy zmiany oprocentowania, byłoby to zaburzenie samej istoty tego typu kredytu
- powiedział Patkowski.
Przecież on ewidentnie sugeruje, że banki mogą robić klientów w konia i to ostro. Co prawda dodaje, że jego resort obecnie takich sygnałów nie otrzymuje, ale skąd w takim razie w ogóle takie spekulacje?
I dalej: zadbać o to, czy konstrukcja umów kredytów hipotecznych na okresowo stałą stopę procentową daje klientowi gwarancję, że po pierwszym okresie jej wysokość zostanie dostosowana do bieżących warunków rynkowych, powinien UOKiK i Rzecznik Finansowy - mówi Patkowski. To niechże pogada o tym z tymi instytucjami, a nie przemawia do narodu. Liczy, że zwykły Kowalski sam przeprowadzi sobie analizę prawną umowy?
Szczerze? Gdybym była bankiem, rozważałabym teraz pozwanie wiceministra o zniesławienie, bo niby mówi, że nie ma dowodów, ani nawet sygnałów, że banki w umowach kredytów hipotecznych na stałą stopę robią coś niezgodnego z prawem czy nieuczciwego, ale publicznie opowiada, że trzeba na to uważać. To tak, jakby powiedzieć, że Jarosław Kaczyński mógłby być weganinem. I niby nie mamy takich sygnałów, że gardzi polską kiełbaską, pożywną, zdrową, ani że kupuje regularnie tofu, ale powinniśmy dokładnie się temu przyglądać.