Początek końca umów o dzieło? Rząd zamierza docisnąć twórców i firmy, ZUS zaczyna zbierać kwity
Od przyszłego roku firmy będą musiały zgłaszać do ZUS zawarcie każdej umowy o dzieło z osobą, która nie jest pracownikiem. Prawdopodobnie chodzi o to, by w końcu stworzyć rejestr umów o dzieło, by potem móc je w końcu oskładkować. Fatalny czas na likwidację śmieciówek, na których stoją branże, które w pandemii i tak ledwo zipią. Zarżnąć twórców i branżę gastronomiczną - naprawdę genialny pomysł!
Od 1 stycznia każda umowa o dzieło, która nie jest zawarta z pracownikiem, będzie musiała być zgłoszona do ZUS. Obowiązek zgłoszenia będzie miał płatnik, a wiec firma. Ten nowy wymóg wprowadziły tzw. ustawy covidowe, a jego cel wydaje się dość sensowny: pomoc państwa dla poszkodowanych przez pandemię miała być wypłacana również tym, którzy pracują na umowach o dzieło. Trzeba więc zebrać dane, ile ich jest i z kim są zawarte.
Eksperci nie mają wątpliwości - dzięki stworzeniu takiego rejestru ZUS w końcu będzie miał pełną wiedzę, jak wygląda struktura zatrudnienia w firmie i będzie mógł łatwiej skontrolować, czy przypadkiem umowa o dzieło nie powinna być umową zlecenie albo umową o pracę, a więc nie powinna zostać oskładkowana. I to jest prawdziwy cel tego rejestru!
To nie jest dobry czas na wojnę ze śmieciówkami
Zacny to plan, by walczyć ze śmieciówkami, ale czy na pewno teraz? Trzeba było to robić, kiedy gospodarka miała się dobrze, a nie wtedy, kiedy mamy do czynienia z największym kryzysem od dziesięcioleci. Wiele branż ledwo zipie, gastronomia i turystyka walczą o przetrwanie i wcale nie wiadomo, czy im się uda, artyści i twórcy nie mają z czego żyć. Doprawdy doskonały pomysł, żeby właśnie teraz nakładać na nich dodatkowe obciążenia.
I pisząc „teraz” mam świadomość, że nie stanie się to w tym roku, ale oby nie wydarzyło się też w kolejnym. 2021 r. też nie będzie łatwy, dopiero zaczniemy się odbudowywać po tąpnięciu. A może nawet jeszcze nie? Może dopiero w 2022 r.? Fakt, że czkawkę będziemy mieć długo. I tak, rząd będzie musiał szukać pieniędzy, by zasypywać wyrwę, która w ostatnich miesiącach powstała w finansach. Ale szukanie ich w umowach o dzieło, na których stoją najbardziej poszkodowanie przez koronakryzys branże to jakiś obłęd!
Jarosław Gowin nie pozwoli na pełne oskładkowanie?
Ciekawe, że w związku z umowami zlecenie rząd ma dokładnie odwrotny pomysł - poluzować zamiast dociskać. Z zapowiedzi ogłoszonych podczas Rady Dialogu społecznego z ubiegłego tygodnia wynika, że resort Jarosława Gowina w ramach przygotowywanej tzw. tarczy prawnej planuje na razie zawiesić planowane wcześniej pełne oskładkowanie umów zleceń. A przypomnę, że plan był taki, by składki do ZUS były potrącane od całości przychodów, jeśli ktoś pracuje na kilku umowach zlecenie albo dorabia sobie w ten sposób do etatu.
Tarcza prawna ma doprowadzić do deregulacji i uelastycznienia prawa, by ulżyć przedsiębiorcom w czasie kryzysu. Nie jest tajemnicą zresztą, że Jarosław Gowin jest przeciwnikiem pełnego oskładkowania pracy twórców na umowach o dzieło. Pozostaje więc nadzieja, że będzie na tyle silny w rządzie, że jako wicepremier nie powoli za szybko zaorać umów o dzieło i zatrzymamy się jedynie na stworzeniu dla ZUS narzędzia, by móc to zrobić w przyszłości. Ale to narzędzie jeszcze przez kilka lat powinno leżeć sobie zamknięte w szafie.