200 tys. polskich górników na bruk, 11 kopalń do zamknięcia – taki będzie efekt nowego prawa UE
Polskie górnictwo zbliża się do bardzo ostrego zakrętu, z którego może nawet wypaść. Wszystkiemu winne unijne rozporządzenie metanowe. Eksperci wskazują, że regulacje uderzają głównie w Polskę i tylko trochę w Rumunię i Czechy. Polscy górnicy biją na alarm i oczekują odpowiedniej reakcji rządu. Szef górniczej Solidarności w Magazynie PGG kreśli bardzo ponurą wizję, która ma nastać po tym, jak Parlament Europejski klepnie przepisy.
Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności, kolejny raz bardzo wyraźnie podkreśla, że przyjęcie w obecnej formie rozporządzenie metanowego oznacza tragedię dla polskiego górnictwa, które po prostu nie będzie w stanie spełnić tak rygorystycznych norm. Przypomnijmy: obecnie projekt zakłada limit emisji metanu do 5 ton na 1000 ton wydobywanego węgla. I tak ma być od 1 stycznia 2027 r. Od 1 stycznia 2031 r. z kolei ta norma metanowa ma być dodatkowo obniżona do 3 t.
Metan: zagrożonych 200 tys. miejsc pracy
Szef górniczej Solidarności kreśli bardzo ponury scenariusz. Jego zdaniem rozporządzenie metanowe w obecnym kształcie wymusi zamknięcie większości zakładów wydobywczych, co będzie miało także swoje reperkusje na rynku pracy.
Górnicy twierdzą też, że taki projekt regulacji uderza w rodzimych producentów węgla, a nie w importerów. Dostawcy z zewnątrz mają wszak nie podlegać tym metanowym normom. Obowiązywałaby ich jedynie deklaracja, którą nie do końca będzie można zweryfikować. Dla górników to nic innego jak wycelowany cios w polski węgiel.
Unijne rozporządzenie uderzy głównie w Polskę
A co jak rząd jednak nie obroni się przed unijnym rozporządzeniem metanowym? Może kopalnie jakoś przetrwają płacąc kary? Zdaniem szefa górniczej Solidarności nie ma takiej możliwości. Już wcześniej Tomasz Rogala, prezes PGG, wyliczał, że kary dla zarządzanej rzez niego firmy za naruszenie norm metanowych mogą wynieść nawet 1,5 mld zł rocznie. Tymczasem fundusz inwestycyjny kopalń PGG wynosi ok. 2,5 mld zł na rok.
I dotkną one w pierwszej kolejności polskich kopalni, o czym w rozmowie z serwisem netTG.pl przypomina dr Janusz Jureczka, dyrektor Oddziału Górnośląskiego Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego.
Przez metan umowa społeczna trafi do kosza?
Unijne rozporządzenie metanowe w takim kształcie to też spory kłopot dla wynegocjowanej między rządem a górnikami umowy społecznej, która - jak przekonuje w rozmowie z Radiem Katowice Marek Wesoły, pełnomocnik rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego - ma być niebawem notyfikowana przez Komisję Europejską.
Tyle tylko, że zdaniem górników rozporządzenie metanowe eliminuje umowę społeczną i eliminuje większość polskich kopalń. Te mogły przeżyć, gdyby normy metanowe zwiększono 15–20-krotnie, a na to raczej się nie zanosi.
Wiadomo, że polski rząd chce nakłaniać resztę Europy do zwiększenie limitu metanowego z 5 do 8 ton na 1000 ton wydobywanego węgla. Z kolei węgiel koksowy miałby w ogóle nie podlegać temu rozporządzeniu.