REKLAMA

Nowe rachunki za prąd. Tyle zapłacisz za energię po przekroczeniu limitu 2000 kWh

Samorządowcy narzekają na oferty składane w przetargach na dostawy energii. Stawki wzrosły o co najmniej kilkaset procent. I nie wiadomo, czy zatrzymywać tramwaje, czy gasić światło w szpitalach. Początkowo rząd chciał wkręcić gminy i miasta w obrót węglem, ale pech chciał, że na takie rozwiązanie nie pozwala prawo. Inna rzecz, że samorządy nie mają kwalifikowanych wag czy ciężarówek do transportu opału. Jak się okazało, że rządowa narracja trafia kulą w płot, to zaczęło się znowu główkowanie, co zrobić z rynkiem energii. I w końcu padło na maksymalną cenę energii.

cena-energii-inflacja-pompy-ciepla
REKLAMA

Maksymalna cena prądu w przyszłym roku dla samorządów, małych i średnich firm, a także dla podmiotów wrażliwych wyniesie 785 zł za 1 MWh. Z kolei dla gospodarstw domowych, które przekroczą przyznany im roczny limit wyniesie 693 zł za 1 MWh. To oznacza, że tyle będziemy maksymalnie płacić za prąd po przekroczeniu granicy 2000 kWh i 2600 kWh dla gospodarstw z osobami niepełnosprawnymi, rodzin z trojgiem i więcej dzieci oraz gospodarstw rolniczych będzie. Tak skonstruowane stawki mają obowiązywać do końca 2023 r.

REKLAMA

Dzienne ceny energii elektrycznej (TGeBase) wynoszą obecnie ok. 710 zł. Ale pod koniec września sięgały 1087 zł. Z kolei pod koniec sierpnia za 1 MWh energii przyszło zapłacić aż 1953 zł. 

Proponowana stawka maksymalna jest jednak i tak dwa razy wyższa od zeszłorocznej. Jeszcze w październiku 2021 r. 1 MWh energii kosztowała ok. 431 zł.

Strażnikiem maksymalnych cen dla gospodarstw domowych ma być prezes URE. Przy zatwierdzaniu taryf na przyszły rok będzie musiał brać pod uwagę ustanowiony limit. Eksperci podkreślają, że to zmniejszy zyski spółek energetycznych, ale żadna nie wpadnie przez to w jakieś kłopoty finansowe. Zwłaszcza że rząd chce maksymalne ceny połączyć z mechanizmem rekompensat. Takie rozwiązanie mogłoby przy okazji spowolnić szalejącą od miesięcy inflację.

Maksymalne ceny energii, czyli i tak będzie drożej

Ale czy to znaczy, że samorządowcy i firmy mogą spać spokojnie i już więcej nie martwić się przyszłorocznymi cenami energii? Nie do końca. Wprowadzony przez rząd limit ma uspokoić cenowe szaleństwo, w którym podwyżki liczone są w setkach procent.

Dzięki tej interwencji będą mniejsze, ale całkowicie nie znikną. Bydgoszcz dzięki temu nie zapłaci od 2800 do 3420 za 1 MWh. Ale proponowany poziom 860 zł i tak będzie większy od tego zeszłorocznego, który nie przekraczał poziomu 700 zł. W Radomiu zaproponowano więcej niż 2600 zał za 1 MWh. Ale stawka 699 zł i tak jest wyraźnie wyższa od tej z 2021 r., która wynosiła niecałe 300 zł za 1 MWh. W Gdańsku jednostki komunalne do tej pory płaciły 444 zł za 1 MWh, więc propozycja rządu jest dwa razy większa, ale za to zdecydowanie niższa od złożonej propozycji, która opiewa na ok. 2700 zł za 1 MWh.

Zaproponowane ceny maksymalne energii w wysokości 860 zł za 1 MWh różni się od propozycji wicepremiera i szefa aktywów państwowych Jacka Sasina, który parę tygodni temu mówił o maksymalnej stawce dla odbiorców wrażliwych i samorządów terytorialnych w wysokości 618,24 zł za 1 MWh. Pieniądze na rekompensaty dla spółek miały pochodzić z podatku od zysków nadzwyczajnych, zwanego potocznie daniną Sasina. Ale ostateczną wersję reguł dotyczących ceny maksymalnej energii przygotuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Limity cenowe na rynku hurtowym

Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna rząd majstruje przy cenach energii na rynku hurtowym. Bardzo możliwe, że w tym przypadku również będzie wprowadzony odgórny limit. Cena dla wszystkich odbiorców powinna być mniejsza niż 1000 zł za 1 MWh. Z kolei zniesienie obliga giełdowego ma dać rządzącym większą kontrolę nad marżami. Chociaż eksperci zgodny głosem mówią, że to raczej zdestabilizuje rynek, niż go uspokoi. 

W średnim i długim okresie będzie to działanie dewastujące rynek energetyczny. Giełda nie jest idealnym miejscem określania ceny natomiast nikt nie wymyślił nic lepszego do tej pory – twierdzi Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Zdaniem dr Aleksandry Gawlikowskiej-Fyk z Forum Energii zniesienie obliga giełdowego to nie jest to na co rynek czeka.

Obowiązek publicznej sprzedaży energii elektrycznej na giełdzie był wprowadzony po to, by ceny kształtowały się w sposób konkurencyjny i przejrzysty – argumentuje.

Cena węgla też na smyczy

REKLAMA

Nie brakuje też głosów wskazujących, że największym kłopotem obecnie na rynku jest cena węgla z polskich kopalni. Wystarczy spojrzeć na indeks PSCM1 (Polish Steam Coal Market Index), który pokazuje cenę, po jakiej w danym miesiące był fakturowany węgiel z polskich kopalni dla energetyki zawodowej. Rok temu we wrześniu i październiku było to 245-246 zł za tonę. Barierę 300 zł pokonano w kwietniu 2022 r.

W lipcu za 1000 kg węgla dla elektrowni trzeba było zapłacić około 344 zł. To wzrost na poziomie 40 proc. Podobnie rzecz ma się z ceną węgla w indeksie PSCM2, który odzwierciedla ceny surowca dla ciepłownictwa. W październiku 2022 r. to było ok. 320 zł za tonę. W lipcu br. to było już ponad 455 zł. Mowa jest więc o wzroście na poziomie 42 proc.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA