Dolar po 4 zł, euro po 5 zł, a frank 4,50 zł. Jeśli za tydzień nie stanie się cud, marny los naszych portfeli
Dolar po 4 zł, euro 5 zł, a frank po 4,50 zł. Patrząc na to, co się stało we wtorek ze złotym, warto się przygotować na taki scenariusz, zwłaszcza jeśli Rada Polityki Pieniężnej pozostanie za tydzień bierna.
Euro i dolar osiągnęły do złotego najwyższy kurs od pół roku. Zielony we wtorek po południu zyskiwał już do naszej waluty 1,05 proc., euro prawie 0,9 proc., frank 0,7 proc. W skali dnia to naprawdę dużo. Amerykańska waluta w trakcie dnia kosztowała już 3,97 zł, europejska – 4,64 zł, a frank szwajcarski 4,28 zł.
Rano około ósmej kurs USDPLN wynosił 3,94, EURPLN 4,60, a CHFPLN 4,24. Trudno się dziwić, że analitycy zaczęli wieszczyć osiągnięcie okrągłych dołów na złotym.
Dolara przeżyjemy, ale ten frank
Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ, uważa, że umocnienie dolara może być pochodną pogarszających się nastrojów.
Jego zdaniem choć w Azji niektóre kraje planują już znosić obostrzenia wprowadzone w związku z czwartą falą zachorowań i klaruje się sytuacja wokół Evergrande, to na rynku i tak jest nerwowo przez rekordy, jakie biją notowania ropy i gazu, oraz z racji gwałtownie rosnących rentowności obligacji.
Patrząc na to, co dzieje się na rynkach, większość inwestorów spodziewa się, że Fed wreszcie zaostrzy politykę monetarną, zdecyduje się w listopadzie na tapering, a nawet poda, kiedy zamierza podnieść stopy procentowe.
Gorzej dla nas, że świat liczy, że w podobnym kierunku będzie musieli podążyć Szwajcarzy.
RPP za tydzień zaskoczy rynek?
Zaostrzenie polityki przez amerykański Fed i Szwajcarski Bank Narodowy przy jednoczesnym utrzymaniu gołębiego nastawienia bankierów ze Świętokrzyskiej zaowocuje dalszym osłabieniem złotego.
Pojawiają się analizy mówiące, że za dolara możemy płacić 4 zł, a za euro 5 zł. W tym drugim przypadku oznaczałoby osiągnięcie ATH – najwyższego kursu w historii i zapewne to, że podążający za euro jak cień frank mógłby dobić do 4,5 zł.
Cud mógłby się stać, a złoty zyskać, gdyby na posiedzeniu 6 października Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła rynek ostrzegawczą, minimalną podwyżką stóp. Głosy płynące z RPP coraz mniej przypominają gołębie gruchanie, a brak reakcji przy szalejących notowaniach paliw i słabym złotym to już igranie z ogniem.