Ceny na stacjach benzynowych raczej szybko nie spadną. Oby paliwa nie zabrakło jak w Anglii
Chociaż coraz głośniej mówi się o tym, że produkcja ropy może wrócić do przedpandemicznych poziomów z początkiem przyszłego roku, to na rychłe spadki jej ceny za bardzo nie ma co liczyć. Bardziej prawdopodobne, że ropa pójdzie tropem coraz droższego też węgla.
Abu Dhabi National Oil Company ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich pierwszy raz od drugiego kwartału ubiegłego roku w grudniu nie planuje żadnych cięć w swoich dostawach. Przypomnijmy, że spowolnienie gospodarcze wywołane lockdownami odbiło się głównie na rynku ropy. Dlatego państwa OPEC+ zdecydowały się na wyhamowanie produkcji, by podbić cenę surowca. Na razie nic z tego jednak nie wychodzi.
W ostatni poniedziałek września cena ropy wzrosła do najwyższego poziomu od trzech lat. Wszystko przez to, że inwestorzy wystraszyli się, że kryzys energetyczny z innych surowców przejdzie też na ropę. Jak zaś donosi Financial Times Goldman Sachs – ze względu na deficyt podaży i popytu – podnosi prognozę cen ropy Brent na koniec roku do 90 dol. za baryłkę. Wcześniejsze szacunki były skromniejsze i mówiły o cenie na poziomie 80 dol. za baryłkę.
Obecny globalny deficyt popytu i podaży na ropę jest większy niż się spodziewaliśmy
– twierdzi Goldman Sachs.
Analitycy przekonują, że jeżeli cena gazu pozostanie w dłuższej perspektywie na wysokim poziomie, to niektóre kraje mogą zdecydować się na wytwarzanie energii na bazie ropy.
Cena ropy na polskich stacjach benzynowych
Jak te rynkowe zawirowania wpłyną na ceny na polskich stacjach paliw? Dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z serwisu e-petrol, uważa, że jest jakaś nadzieja na obniżki, ale trzeba pamiętać o wielu wątkach pobocznych. Chodzi chociażby o dalszy rozwój pandemii. Na przykład w Japonii – piątego „zjadacza” ropy na świecie – planowane jest zniesienie pod koniec września stanu wyjątkowego na terenie 19 prefektur.
Ewentualna liberalizacja ograniczeń produkcji ropy ze strony OPEC+ może faktycznie oznaczać stabilizację. Pamietajmy, że stabilizacja nie oznacza spadków cen
– wskazuje Bogucki.
Dlatego jego zdaniem lepiej przyzwyczaić się nieco na dłużej do cen na polskich stacjach za diesla w granicach 5,70-5,80 zł. No, chyba że wydarzy się jakiś kryzys, który wszystkim wstrząśnie. Albo, co zresztą przewidują niektórzy eksperci, ropa pójdzie śladem węgla, który staje się surowcem cały czas niekiedy niezbędnym, ale przede wszystkim jest nieprzyjazny środowisku i głównie przez to coraz droższy. Dopinguje go cena emisji CO2, która właśnie pobiła kolejny rekord i przebiła już poziom 65 euro za tonę dwutlenku węgla.
OPEC+ pod coraz większą presją USA
Na globalny rynek ropy wpływ ma również sytuacja w Zatoce Meksykańskiej, gdzie część produkcji ropy trzeba było zatrzymać – ze względu na szkody, jakie wyrządził w tamtym regionie huragan Idą. „Ciemne chmury po huraganie Ida nie zostały jeszcze całkowicie usunięte, ale przed amerykańskim eksportem ropy są jeszcze jaśniejsze dni” - spodziewa się Stephen Brennock analityk z PVM.
Tym bardziej można przypuszczać, że naciski ze strony Waszyngtonu będą coraz mocniejsze, żeby jak najpilniej zwiększyć produkcję ropy i w ten sposób wziąć w ryzy ceny surowca. Czy tak się faktycznie stanie – przekonamy się już po spotkaniu OPEC+, które zaplanowano na przyszły tydzień.