Krociowe podwyżki dla polskich pracowników. Pieniądze już czekają, bo pracodawcy nie mają wyjścia
O wzroście płac mówi Europejski Bank Centralny w kontekście całej Europy, a nie o poszczególnych krajach. Tymczasem, jak przyjrzycie się badaniom w Polsce, okazuje się, że jesteśmy chyba zbyt nieśmiali, żeby w tę fantastyczną prognozę się wpisać. Po prostu nie chcemy zmieniać pracy na lepiej płatną, a rozmowa z szefem o podwyżce jest mało skuteczna. Uwaga, podpowiadam, w jakich branżach jednak warto postarać się o większe pieniądze, bo firmy już odłożyły dla was pieniądze na większe wynagrodzenia.
EBC od początku pandemii bardzo uważnie przygląda się, w jakim tempie rosną płace. I okazuje się, że powrót do normalności po radykalnych lodowniach niewiele zmienił. Duże odbicie gospodarcze, które nastąpiło zaraz po otwarciu, też nie. Dynamika płac była podobna jak długoterminowe trendy. I właściwie wysoka inflacja, która przecież dotykała też całą Europę w 2022 r. też niewiele zmieniła.
Ale w końcu idzie przełom.
Wzrost płac tuż za rogiem
Wzrost wynagrodzeń w kilku najbliższych kwartałach będzie bardzo silny w porównaniu do historycznych wzorców
– pisze EBC.
I coraz bardziej spowalniająca gospodarka wcale w tym nie przeszkodzi. Powód? Inflacja. W strefie euro wyniosła w grudniu 9,2 proc. Pestka wobec naszych 16,6 proc.? Może i tak, ale w Europie związki zawodowe są silniejsze niż w Polsce.
Zresztą EBC zauważa silne ożywienie w wynagrodzeniach już teraz w sektorze usług, bo tam najbardziej brakuje pracowników, więc pracodawcy - kryzys nie kryzys - muszą walczyć o nich wyższymi płacami.
Ale czy te optymistyczne dla pracowników prognozy dotyczą też Polski? EBC niestety nie analizuje sytuacji w poszczególnych krajach, ale przyjrzymy się sami badaniom naszych pracowników i pracodawców.
Polacy czekają na jeszcze większą biedę, ale…
Najpierw badania konsumentów. Bo kiedy jesteśmy najbardziej zdeterminowani, żeby nasze pensje urosły? Kiedy już czujemy, że zbiednieliśmy i wtedy, kiedy czujemy, że biednieć będziemy dalej.
W 2022 r. średnioroczna inflacja była na poziomie 14,3 proc., a w 2023 ma spaść do 13,4 proc., przy czym na koniec roku ma zejść nawet do wartości jednocyfrowych.
Sęk w tym, że Polacy mają inne zdanie. Z ostatniego badanie United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM wynika, że prawie połowa z nas (47 proc.) jest przekonana, że inflacja będzie wyższa niż w 2022 r. Tylko 20 proc. oczekuje, że zacznie spadać, a 27 proc. uważa, że się nie zmieni.
Co więc podpowiada logika? Skoro pracy jest w bród, bo bezrobocie wcale nie rośnie, to szukamy lepiej płacącego szefa, żeby przestać biednieć. Ewentualnie idziemy po podwyżkę.
W polskich warunkach częściej wybieramy to pierwsze. Ekonomiści Credit Agricole w ostatnim raporcie tygodniowym podkreślają, że w Polsce podwyżka płacy jest znacznie większa i pewniejsza, jeśli po prostu zmienimy pracodawcę. Co innego na Zachodzie, gdzie wspomniane już związki zawodowe robią swoje – potrafią renegocjować warunki zatrudnienia. Ale u nas… u nas do związków zawodowych należy ok 10 proc. pracowników najemnych i niecałe 6 proc. ogółu pracujących.
A więc masowo szukamy nowej pracy? Nie! I to, jak bardzo niewielu z nas to robi jest wręcz szokujące w obecnych warunkach. Jak wynika z badań aktywności ekonomicznej ludności (BAEL), nowej pracy głównej lub dodatkowej szuka zaledwie 1 proc. wszystkich zatrudnionych, właściwie to szukało w drugim kwartale 2022 r., lecz nowszych danych nie mamy.
Pieniądze już na niektórych pracowników czekają
Pojawiają się doniesienia, że Polacy boją się szefa prosić o podwyżkę. Tymczasem nie ma się czego bać, część firm szczególnie w kilku sektorach już przygotowała wyższe budżety dla pracowników, i to tych już zatrudnionych, a nie nowych, o których trzeba walczyć na rynku. Z badania firmy WTW Consulting wynika, że najlepiej w tym roku będzie się miał sektor motoryzacyjny, usługi finansowe, budownictwo i deweloperka oraz centra usług biznesowych.
O ile mediana wzrostu budżetów na wynagrodzenia to ok. 8 proc., to w motoryzacji wzrost jest o połowę większy i sięga 12 proc., w usługach finansowych 11 proc., a w budownictwie 10 proc.
Prawda jest też taka, że nie każdemu dostanie się po równo, więc warto się starać. Z badań WTW Consulting wynika, że 24 proc. budżetu na podwyżki pójdzie do najlepszych, którzy stanowią ok. 11 proc. pracowników. Wiadomo, że na nich trzeba dmuchać i chuchać, żeby nie uciekli do konkurencji, więc mogą w tym roku liczyć na wiele.
A reszta? Reszta też nie zostanie zignorowana. Według Credit Agricole w tym roku tempo wzrostu wynagrodzeń w całej gospodarce nie powinno znacząco zwolnić. W 2022 r. wyniosło średnio 12,5 proc., w tym roku powinno spaść do 12,3 proc. To oczywiście średnia. Nie każdy podwyżkę musi dostać. Ale wtedy warto odważyć się na to, by porozglądać się po rynku.