Nie żartuję. Wszystkie małe podmioty, które są firmami, ale niewielkimi i na potrzeby działalności gospodarczej kupują sobie mieszkanie, w którym prowadzą biuro. Jak to możliwe? Zaraz wyjaśnię, ale winna jest napisana na kolanie ustawa, która miała zmusić deweloperów do ujawniania cen sprzedawanych mieszkań. Jest jeszcze szansa, że Senat ją poprawi.

Już wcześniej wiadomo było, że ta ustawa to bubel. Pisaliśmy w Bizblogu, że przepisy zostały skonstruowane tak, że deweloperzy będą zmuszeni ujawniać jedynie ceny gotowych mieszkań. A to absurd, bo większość mieszkań na rynku pierwotnym sprzedaje się jeszcze na etapie budowy. Posłowie o tym nie pomyśleli i tak oto stworzyli przepisy, które obejmą minimalny skrawek rynku, który miały objąć.
W 88 proc. przypadków i tak nie poznacie cen
Dotąd szacowano, że ujawnianie cen mieszkań będzie dotyczyło jedynie 20 proc. mieszkań od deweloperów. A deweloperzy dokładnie to policzyli i donoszą: przeszacowujecie, mówimy jedynie o 12 proc.
Z danych portalu Tabelaofert.pl wynika, że gdyby nowe przepisy weszły w życie już dziś, z prawie 73 tys. dostępnych mieszkań w największych miastach Polski, jedynie ok. 9 tys. musiałoby mieć podaną cenę - podaje Polski Związek Firm Deweloperskich.
Wszystko dlatego, że przepisy mówią jedynie o umowach sprzedaży, a pomijają umowy deweloperskie i przedwstępne. I żeby było ciekawiej, deweloperzy sami wytykają temu projektowi ustawy jeszcze więcej podobnych absurdów, bo jak twierdzi PZFD, „od początku jednoznacznie popierał wprowadzenie obowiązku publikowania cen ofertowych mieszkań, bo może to zwiększyć przejrzystość rynku”.
Po co? Bo ustawa to nadal projekt, przyjął ją Sejm, ale teraz musi to zrobić jeszcze Senat. I ów Senat może poprawić to, co zostało zepsute.
Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:
Co jest jeszcze do zmiany?
PZFD wytyka ustawie więcej błędów. Jednym z nich jest to, że przepisy zostały napisane tak, że przedsiębiorca, który kupuje od dewelopera mieszkanie na cele firmowe, czyli tacy na przykład dentyści, prawnicy, księgowi i kto tam jeszcze prowadzi praktykę w lokalu, który może być jednocześnie mieszkaniem, a nie tylko biurem, kiedy będą chcieli je sprzedać, będą mieli obowiązek opublikować cenę na stronie internetowej dewelopera. Tak, nie swojej, co zresztą też byłoby bez sensu, ale na stronie dewelopera, czyli de facto obcej firmy.
Ba! Będą musieli też kupującemu wręczyć prospekt informacyjny dotyczący mieszkania. Te absurdy wynikają ze złego zredagowania przepisów. PZFD zwraca uwagę na coś jeszcze: czym właściwie jest „własna strona internetowa” dewelopera?
Niby wydaje się proste, ale konstrukcja firm deweloperskich jest taka, że często jest podmiot dominujący, który zakłada spółki celowe dla każdej osobnej inwestycji. Oferty są umieszczane na stronie WWW spółki dominującej. Czy to na pewno spełnia wymogi przepisów? Posłowie ewidentnie tego nie przewidzieli. A nie przewidzieli, ponieważ zrezygnowali z konsultacji.
PZFD żali się, że w trakcie prac legislacyjnych pominięto jego uwagi, no i mamy, co mamy. Nie posłuchano tylko deweloperów, ale też Sądu Najwyższego, Krajowej Izby Radców Prawnych, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Biura Legislacyjnego Sejmu. Uwagi wszystkich tych instytucji miały podnosić niezgodność przepisów z ustawą deweloperską, nakładania nadmiernych obowiązków wobec przedsiębiorców oraz ryzyka nałożenia kar za niezamierzone uchybienia.
Czy te wszystkie podmioty miały rację, czy nie, to już osobna kwestia. Nie ma wątpliwości, że PZFD to grupa interesu, która ma działać na rzecz deweloperów. A posłowie mają działać na rzecz obywateli. Ale ślepo słuchać i robić to, co ktoś podpowiada, a wysłuchać i przeanalizować, bo może jednak ma rację, to dwie różne rzeczy. Niestety tym razem posłowie wylali dziecko z kąpielą, nie chcąc nawet rozmawiać z deweloperami. Ale jest jeszcze czas, żeby senatorowie choć ich wysłuchali. Dostali zresztą już od branży konkretną listę propozycji zmian.