REKLAMA

Grzybiarze postawili na swoim. Rząd zmieni przepisy

Sezon na grzyby w pełni, co oznacza, że połowa Polaków przeczesuje właśnie las. Wiecie, że grozi wam 5 tys. zł kary, prawda? To może lepiej do lasu pójść tylko na spacer, a grzyby sobie kupić? Teraz to może być łatwiejsze, ponieważ grzybiarze dopięli swego i ich zbiory w końcu mają być traktowane jak warzywa i owoce, czyli nie tak restrykcyjnie przechowywane i nie trzeba będzie ich wyrzucać po upływie 48 godzin.

Grzybiarze postawili na swoim. Rząd zmieni przepisy
REKLAMA

W życiu nie byłam na grzybach, myślałam, że grzyby zbiera tylko garstka zapaleńców. O ja głupia! Toż to nasz sport narodowy, CBOS zrobił kiedyś badania na ten temat i wyszło, że trzy czwarte Polaków zbierało grzyby przynajmniej raz w życiu, a ponad 40 proc. zbierało w ostatnim czasie, co znaczy, że pewnie robią to regularnie.

REKLAMA

To chyba wcale niedobrze. Dlaczego? W skrócie: ściółka leśna, runo i poszycie po tych waszych uroczych grzybobraniach wyglądają, jak stratowane przez stada oszalałych słoni, dlatego przydałyby się jakieś wyższe kary za leśny wandalizm. Dziś najwyższy wymiar mandatu to 5 tys. zł. Ale to fikcja, bo nie ma kto tego pilnować - strażników leśnych mamy w kraju około tysiąca na 7,3 mln ha lasów należących do państwa.

To też fikcja, bo 5 tys. zł kary dostaje się za zbieranie gatunków grzybów, które są pod ochroną. A wiecie, ile ich jest? 232! Nie wierzę, że przeciętny Polak, który idzie do lasu z koszyczkiem, zna je wszystkie. Po prostu zbiera wszystko, co nie jest muchomorem i ma w nosie.

Dla porównania, w Belgii i Holandii zbieranie grzybów jest całkowicie zabronione, a w Wielkiej Brytanii i w Niemczech obowiązują ścisłe limity wagowe. I bardzo dobrze. Jesteś grzybiarzem i cię krew właśnie zalewa, że państwo miałoby ci cokolwiek ograniczać, jeszcze raz odsyłam do tekstu Arka, który otwiera oczy.

Więcej grzybów w warzywniakach. Powinno być

Przeczytaliście go już? No, to zostawcie te koszyczki i lepiej sobie grzyby kupcie. To może być wkrótce łatwiejsze. A może i grzyby stanieją, skoro będą bardziej dostępne? Zmiany w dawno nietykanych przepisach szykuje Ministerstwo Zdrowia. Rzecz w tym, że obecnie sprzedawca musi mieć atest potwierdzający bezpieczeństwo grzyba, wystawiany przez uprawnionych mykologów lub klasyfikatorów. Ten atest potwierdza, że w dniu jego wydania grzyby są takiego a takiego gatunku, nie budzą zastrzeżeń i nadają się do sprzedaży i przetwórstwa. 

Więcej o lasach przeczytasz tu:

Tylko że ten atest nakłada jednocześnie obowiązek przechowywania grzybów w temperaturze do 10 stopni C jedynie przez maksymalnie 48 godzin. Po tym czasie grzyby nie mogą być już sprzedawane, czyli de facto muszą zostać zutylizowane.

Tymczasem branża od dawna krzyczała, że te wymogi są przestarzałe, technologia pozwala bezpiecznie przechowywać grzyby dłużej, mamy dziś inne metody pakowania, transportu, przechowywania. A że marnujemy w Polsce ok 5 mln ton żywności rocznie, po co marnować też te grzyby, które są nadal zupełnie bezpieczne?

W rządzie pracują nad zmianą przepisów

REKLAMA

Resort zdrowia planuje zmianę przepisów, by zrezygnować z wymogu dotyczącego okresu i warunków przechowywania. Po prostu gdy minie termin ważności atestu, to handlarz oferujący klientowi towar przejmuje odpowiedzialność za bezpieczeństwo grzybów. Ryzykowne? Dokładnie takie same zasady obowiązują sprzedających warzywa i owoce, więc chyba nie ma się co obruszać.

Zastanawiacie się, jak w razie wpadki pociągnąć do odpowiedzialności przydrożnego sprzedawcę, który miał w nosie, czy grzyby nadal są ok czy nie? Odpowiedź jest prosta: zatrucie będzie wyłącznie waszą winą, bo w ogóle nie należało od niego kupować. Przypominam, że przydrożny handel grzybami jest zakazany!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA