REKLAMA

Europa szykuje się na nowy kryzys gazowy. Polska może odegrać ważną rolę

Za chwilę energetyczna rzeczywistość Europy może zmienić się nie do poznania i możliwe też, że będziemy mieli do czynienia z drugą odsłoną kryzysu energetycznego. A wszystko za sprawą kończącej się w 2024 r. umowy między Ukrainą a Rosją na tranzyt gazu ziemnego w kierunku Europy. Think Tank Buergel przeanalizował możliwe scenariusze na przyszłość. Jeden z nich powinien bardzo zainteresować polski rząd.

gaz-ziemny-co-dalej-z-dostawami-gazu-z-Rosji
REKLAMA

Chociaż średnia wypełniania unijnych magazynów gazu wynosi obecnie (stan na 16 października) ponad 95 proc., a cena gazu jest znacznie niższa od tej z zeszłego roku, to i tak na rynku gazu ziemnego nie jest zbyt spokojnie. Obecnie jesteśmy na poziomach cenowych mniej więcej z lipca 2021 r., kiedy za 1 MWh błękitnego paliwa też trzeba było płacić ok. 39–40 euro. Ale gdybyśmy się cofnęli jeszcze rok albo dwa, to stawki byłyby zdecydowanie niższe od 6 do 16 euro. Więc zbyt tanio to teraz też nie jest, a są poważne obawy, że za chwilę cena gazu znowu wystrzeli. Czemu? Bo kończy się umowa na tranzyt do Europy rosyjskiego błękitnego paliwa przez Ukrainę.

REKLAMA

Gaz przez Ukrainę regulowany kontraktem stanowi obecnie połowę pozostałego rosyjskiego eksportu gazu rurociągami do UE i jedną trzecią całkowitego rosyjskiego eksportu gazu, w tym LNG - zaznacza europejski think tank Bruegel.

Gaz ziemny, czyli trzy scenariusze na przyszłość

Think tank Bruegel pochylił się nad gazową przyszłością Europy i przeanalizował trzy możliwe scenariusze dotyczące tego, co stanie się z tranzytem gazu zimnego po wypełnieniu umowy ukraińskiej. Przypominając przy okazji, że od rosyjskiego gazu cały czas uzależnione są cztery kraje: Austria, Węgry, Słowacja i Mołdawia. 

UE ma niewiążący cel zatrzymania całego importu rosyjskiego gazu do 2027 r. Zakończenie tranzytu przez Ukrainę mogłoby przyspieszyć to odłączenie, a także oznaczałoby stratę 6,5 mld dol. rocznie dla Rosji, chyba że mogłaby przekierować te przepływy do innych rurociągów lub terminali LNG - twierdzi Buergel.

Przychody Ukrainy pochodzące z opłat tranzytowych, jak wylicza Buergel, wynosiły 1,2 mld dol. w 2022 r. i 0,8 mld dol. w 2023 r. To ok. 0,5 proc. PKB Ukrainy. Jak Kijów odczuje zakończenie tej umowy tranzytowej? Zdaniem Buergela możliwe są trzy scenariusze, w jednym z nich Polska ma wiodącą rolę.

LNG zamiast rosyjskiego gazu

W pierwszym scenariuszu rosyjskie dostawy gazu do Europy Środkowo-Wschodniej byłyby zastąpione większym wolumenem LNG. W sumie trzeba byłoby znaleźć zastępstwo dla 140 KWh rocznie. Ale uzależnione od rosyjskiego gazu kraje wcale nie musiałyby z tego powodu cierpieć. Pomogłyby im terminale LNG: w Polsce, Niemczech, na Litwie, we Włoszech, w Chorwacji i Grecji. Do tego dochodzą nowe pływające jednostki regazyfikacji magazynowej w Niemczech i Włoszech. Możliwe jest też zwiększenie przepustowości gazociągu Turkstream, który przez Morze Czarne łączy Rosję z Turcją. 

Istnieje też wystarczająca infrastruktura dla operatorów systemów przesyłowych, aby przesyłać zastępczy gaz do Austrii, Węgier i Słowacji. Na przykład Czechy twierdzą, że mają wystarczającą przepustowość sieci gazowej, aby wspierać inne kraje i łagodzić potencjalne zakłócenia, jeśli przepływy gazu przez Ukrainę ustaną - zwraca uwagę Buergel.

Wartością dodaną jest także pojemność magazynowa. Think tank przekonuje, że np. Austria ma wystarczająco dużo zmagazynowanego gazu, aby pokryć całe krajowe zapotrzebowanie. Może też pomóc Berlin. 

Decyzja Niemiec o niepobieraniu wysokiej opłaty za magazynowanie gazu w tranzycie pomogłaby uniknąć znacznego wzrostu regionalnych cen gazu w przypadku całkowitego odcięcia rosyjskiego surowca - akcentuje Buergel.

Nowa umowa z Rosją albo gaz azerski

W scenariuszu nr 2 think tank Buergel bierze pod uwagę zastąpienie gazu ziemnego z Rosji tym z Azerbejdżanu. Wtedy Rosja nadal dostarczałaby gaz - oznaczony jako azerski - na Ukrainę. Azerbejdżan zaś otrzymywałby gaz rosyjski. 

Nie doszłoby do żadnej zmiany w przepływach gazu: handlowcy z UE kupowaliby gaz od Azerbejdżanu, który kupowałby gaz od Rosji - tłumaczy Buergel.

Ale są też minusy takiego rozwiązania. Po pierwsze Azerowie nie produkują aż tyle gazu, żeby w krótkim okresie móc zastąpić dostawy z Rosji. Nie mogą też zabezpieczyć finansowania na zwiększenie produkcji na Morzu Kaspijskim. No i jeszcze pozostaje cena gazu. Ten azerski powinien być na podobnym poziomie co ten z Rosji. Chyba, że Baku zwietrzy dla siebie szansę i wprowadzi dodatkowe opłaty. 

Więcej o gazie ziemnym przeczytasz na Spider’s Web:

Z kolei w scenariuszu nr 3 mowa jest o nowym porozumieniu gazowym między UE, Ukrainą i Rosją. Kijów mówił o tym głośno jeszcze przed rosyjską agresją. Wtedy kraje UE mogłyby dalej kupować gaz ziemny z Rosji na granicy rosyjsko-ukraińskiej w Sudzhe, następnie rezerwować przepustowość tranzytową za pośrednictwem infrastruktury sieci rurociągów Ukrainy i tak dostarczać błękitne paliwo do krajów europejskich. Tylko czy takie rozwiązanie jest w ogóle jeszcze możliwe?

Ponieważ kraje takie jak Włochy i Niemcy skutecznie zmniejszyły zależność od rosyjskiego gazu, a Austria nadal dywersyfikuje dostawy, mało prawdopodobne jest, aby przyszłe rezerwacje osiągnęły obecny poziom, co rodzi pytania o trwałość dużych wolumenów tranzytu w ramach nowych umów - twierdzi Buergel.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA