Praca obłożona ponad 50 proc. podatkiem? Ta grafika pokazuje, jak dobijamy w Polsce etaty
Rozdźwięk między opodatkowaniem umów o pracę a samozatrudnieniem robi się coraz większy. Zniesienie limitu składek ZUS sprawi, że podatki i składki mogą w niektórych przypadkach przekroczyć połowę kosztów pracodawcy. A to zachęci zarówno przedsiębiorców, jak i ich pracowników do wybierania samozatrudnienia.
Nad Wisłą mamy niespełna 3 mln firm. Nie wynika to oczywiście z faktu, że Polacy są wybitnie przedsiębiorczym narodem. To raczej efekt systemu podatkowego, który zniechęca pracodawców do zatrudniania na podstawie umów o pracę, a pracowników skłania do rejestrowania się w CEIDG.
Etat nie popłaca
Spójrzmy teraz na poniższą grafikę, przygotowaną przez Aleksandra Łaszka, głównego ekonomistę FOR.
Czytaj także: Certyfikat rezydencji podatkowej. Jak go zdobyć?
Efektywne opodatkowanie dochodów w przypadku umowy o pracę mocno odbiega od pozostałych form zatrudnienia. Na samym dole są oczywiście umowy o dzieło, które póki co nie są oskładkowane (choć ma to ulec zmianie), a w niektórych przypadkach można w nich zastosować 50 proc. koszt uzyskania przychodu. Trudno je jednak nazwać uniwersalnymi formami zatrudnienia.
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku zleceń i samozatrudnienia. Mimo tego i w jednym w drugim przypadku, po przekroczeniu dość niewielkiego progu dochodowego, obie formy stają się z perspektywy pracodawcy dużo bardziej opłacalne. Koniec końców zyskuje na tym często sam pracownik, który może wynegocjować wyższe wynagrodzenie.
Prawdziwy rozjazd zaczyna się jednak dopiero w okolicy zarobków, które predestynują nas do wskoczenia w II próg podatkowy. Oczywiście pod warunkiem, że pracujemy na umowę o pracę, bo zatrudnieni w swojej własnej firmie płacą w tym czasie 19-proc. podatek liniowy. Samozatrudnionym sprzyja też ryczałtowy system ZUS, który w praktyce sprawia, że wraz ze wzrostem zarobków procentowe obciążenie składkami spada.
Wydawałoby się więc, że rząd zaproponuje zasady, które pomogą nieco zmniejszyć te nierówności i zachęcić firmy do częstszego proponowania etatów. Zamiast tego mamy sytuację zgoła odwrotną. Na wykresie, przerywaną linią zaznaczony jest wzrost obciążeń podatkowych po zniesieniu limitu 30-krotności składek ZUS.
Zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS sprawia, że dochody powyżej 5900 zł będą obłożone 52 proc. podatków i składek, co zwiększy koszty zatrudnienia wysokiej klasy specjalistów i będzie wypychało ich na samozatrudnienie – komentuje FOR.
Coraz więcej pracy, coraz mniej etatów
Rząd dokręca w ten sposób śrubę etatowcom zarabiającym mniej więcej równowartość dwóch średnich krajowych. Efekt jest prostu do przewidzenia. Polska już dzisiaj wlecze się w ogonie Europy pod względem odsetka pracowników zatrudnionych na etacie. Wyprzedzamy tylko (a i tak nieznacznie) Włochy, Grecję i Rumunię.
Trudno się spodziewać, by w przyszłości udało się poprawić tę pozycję. Wysoko wykwalifikowani specjaliści dostają przecież bodziec do przenoszenia się na własne, a zapowiedzi gwałtownego podnoszenia płacy minimalnej skłaniają do przypuszczeń, że na samozatrudnieniu wyląduje też część osób, które znajdą się pod nowym progiem wyznaczającym minimalne wynagrodzenie. Bo lepiej zarobić przecież 2000 zł netto na firmę, niż siedzieć na bezrobociu.
Paradoksalnie, przy bardzo niskim bezrobociu i stosunkowo dobrej pozycji przetargowej pracowników na rynku pracy, etatów zacznie więc prawdopodobnie ubywać.
Czytaj także: Progi podatkowe w Polsce - jakie kwoty?