Żegnaj zasado 10H. Czas obniżyć rachunki Polaków
Ministerstwo Klimatu i Środowiska pod nowymi sterami już na początku roku ogłosiło nowelizację ustawy wiatrakowej, z której jednak nic nie wyszło, a rząd przy okazji udowodnił, że na razie żadnej strategii energetycznej po prostu nie ma. Ale po kolejnym apelu branży do szefa rządu coś wreszcie ruszyło w tej sprawie. W wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów znalazł się już stosowny projekt. Jego przyjęcie planowane jest na III kw. 2024 r.
Obowiązująca od maja 2016 r. zasada 10H (dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej jako minimalna odległość nowej inwestycji od istniejących zabudowań mieszkalnych i form ochrony przyrody) bardzo skutecznie blokowała rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. Zjednoczona Prawica na budowaniu strachu przed wiatrakami budowała swoją kampanię parlamentarną i prezydencką. Fundacja Instrat zaś wyliczyła, że liberalizacja tych przepisów umożliwiłaby ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe – z obecnych 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski. MKiŚ najpierw, prezentując nowelizację tych przepisów na początku roku, potknęło się o własne nogi i teraz swój błąd zamierza naprawić w III kw. roku.
Projekt ustawy odblokowującej lądową energetykę wiatrową uzyskał wpis do wykazu prac rządu. Przed nami konsultacje i uzgodnienia międzyresortowe - poinformował na platformie X Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska.
Energetyka wiatrowa, czyli 500 metrów od turbiny
Co zakłada ta nowelizacja? Zasada 10H ma przestać obowiązywać. W nowych regulacjach mowa jest za to o minimalnej odległości między instalacjami lądowej energetyki wiatrowej a zabudową mieszkaniową na poziomie 500 metrów. W nowych przepisach jest również mowa o biogazowaniach oraz o nowej odległości między elektrowniami wiatrowymi a rezerwatami i obszarami Natura 2000. Projekt zawiera także mechanizm polegający na udostępnieniu co najmniej 10 proc. mocy elektrowni wiatrowej zainteresowanym mieszkańcom, korzystających z wytwarzanej energii w formule prosumenta wirtualnego lub kooperatyw energetycznych. Branża te propozycje przyjmuje z zadowoleniem i twierdzi, że uwolnią one potencjał wiatru na poziomie nawet 41 GW do 2040 r. A przy okazji Polacy zaczną wreszcie płacić mniejsze rachunki.
Więcej o energetyce wiatrowej przeczytasz na Spider’s Web:
Energetyka wiatrowa to nie tylko nasza niezależność energetyczna i bezpieczeństwo, ale też najtańszy prąd – jej koszt wytworzenia jest 3–3,5 krotnie niższy niż z paliw kopalnych. To bardzo ważna i długo wyczekiwana ustawa, bo temat jest niezwykle istotny dla całej polskiej nie tylko energetyki, ale i gospodarki - nie ma cienia wątpliwości Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
PSEW szacuje, że nowe farmy wiatrowe w najlepszym scenariuszu zagwarantują w perspektywie do 2030 r. 70–133 mld zł przyrostu PKB, 490–935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów, ok. 80 mld zł zamówień na produkty i usługi w łańcuchu dostaw oraz ok. 100 tys. nowych miejsc pracy.
Za chwilę rządowy program z wiatrakami
Rząd tak po prawdzie z tą nowelizacją ustawy wiatrakowej nie mógł dłużej czekać. Wszak trzeba przygotować legislacyjny grunt pod nowy program dopłat Moja Elektrownia Wiatrowa. Przypominamy: nabór wniosków ruszył już 17 czerwca br. i ma potrwać rok, chyba że wcześniej zabraknie pieniędzy. Budżet programu to na razie 50 mln zł. Dofinansowane mają być mikroinstalacje wiatrowe o mocy do 20 kW, ale nie więcej niż 5000 zł za 1 kW.
W ramach tego programu będzie można też uzyskać dofinansowanie do magazynów energii: o minimalnej pojemności 2 kW. Najwyższy poziom dotacji w tym przypadku ma wynieść 17 tys. zł, nie więcej niż 6000 zł za 1 kW. Pomoc będzie miała charakter refundacji i obejmie do 50 proc. kosztów kwalifikowanych.