Rząd chce stworzyć centralną bazę wszystkich naszych oszczędności. Groza? Na na razie tylko tych emerytalnych. W Polsce mało kto ma zaufanie do jakichkolwiek ruchów rządu, które dotyczą naszych pieniędzy odkładanych na emeryturę. Pojawiały się więc spekulacje, że to może być zamach na emerytury. Ale władza zapewnia, żeby nie panikować, że to dla naszego dobra. A zatem to tylko skok na pieniądze z podatków. Na powołanie do życia nowej instytucji, która da zatrudnienie zastępom funkcjonariuszy, trzeba wydać miliony złotych rocznie. Warto?
Centralna Informacja Emerytalna – to nowy system, w ramach którego zgromadzone będą informacje na temat wszystkich naszych oszczędności na emeryturę, a ich źródła mogą być trzy. Po pierwsze ZUS i KRUS, a więc system publiczny. Po drugie system związany z pracodawcą, a więc PPE i PPK. I po trzecie, zupełnie prywatne środki odkładane w ramach IKE, IKZE, no i resztki tego, co zostało w OFE.
Chodzi o to, żeby w jednym miejscu można było sprawdzić stan wszystkich środków zgromadzonych na starość. Tym miejscem, przez które można będzie wejrzeć do centralnej bazy, ma stać się albo strona internetowa obywatel.gov.pl, do której można zalogować się przez profil zaufany, albo aplikacja mObywatel.
Niektórzy twierdzą, że PiS szykuje skok na emerytury
Centralna Informacja Emerytalna ma rozpocząć działalność w drugim albo trzecim kwartale 2023 r. „Gazeta Wyborcza” podejrzewa, że PiS w ten sposób może dokonać zamachu na nasze pieniądze tak, jak kiedyś zrobiła to Platforma Obywatelska z OFE.
Dziś to działa tak, że jak ktoś osiągnął wiek emerytalny i przepracował przynajmniej 20 lat w przypadku kobiet albo 25 lat w przypadku mężczyzn, ale nie zebrał wystarczającego kapitału w ZUS, do minimalnej emerytury dopłaci za niego państwo. Przypomnę, że obecnie minimalna emerytura wynosi 1338,44 zł brutto, czyli 1217,98 zł na rękę.
A jak by się okazało, że może i nie zebrał kapitału w ZUS, ale ma duże oszczędności w IKE czy IKZE? Państwo mogłoby mieć pokusę, żeby powiedzieć: przecież masz dużo, to dlaczego mielibyśmy ci dopłacać z publicznych pieniędzy?
Czytaj też: Karta podatkowa - dla kogo, stawki, zasady
To trochę teoria spiskowa. Szczególnie, że państwo nie bardzo ma się o co bić. W IKE oszczędza zaledwie 3 proc. dorosłych Polaków, a gdyby przeliczyć to tylko na osoby w wieku produkcyjnym 20-59 lat, jest to tylko 4-5 proc. Na IKZE jest jeszcze mniej chętnych – ok. 2 proc. Dostęp do danych z PPK, kto ile zgromadził i tak ma Polski Fundusz Rozwoju, który będzie również odpowiedzialny za zarządzanie Centralnym Rejestrem Emerytalnym.
No i sam PFR zarzeka się, że nie zamierza wcale karać ludzi za to, że oszczędzają na starość. Przeciwnie, przecież państwo próbuje do tego zachęcać (dość nieudolnie, ale jednak). Bartosz Marczuk zapewnia, że centralny rejestr zrobi Polakom tylko dobrze, bo będą mogli sprawdzić, jak im oszczędności na starość rosną. W system zostanie wbudowany również kalkulator, który na bazie wszystkich zgromadzonych środków będzie wyliczał przyszłe świadczenie emerytalne.
Tylko, czy pokazanie, że mamy więcej, niż sądziliśmy, na podstawie samych złowrogich informacjach płynących z ZUS nas rzeczywiście bardziej zmotywuje?
Mamy PUE ZUS, po co wywalać miliony na CIE
To się okaże. Widać, że władza naszymi emeryturami trochę się przejmuje i kombinuje, jak ratować sytuację, która na razie zapowiada się słabo. Tylko czy kombinuje dobrze?
Chyba tym razem kosztownie i być może bezsensu. Stworzenie CIE jednorazowo pochłonie 35 mln zł, a potem utrzymanie systemu co roku kolejne 20 mln zł. Kto za to zapłaci? Był plan, żeby zrzuciliby się na to instytucje prowadzące OFE, IKE, IKZE, ale padł. Nie chciały. Zostaje sfinansowane z budżetu plus kasa z PFR.
Tylko czy naprawdę nam to potrzebne, kiedy zaledwie kilka lat temu stworzyliśmy za 101 mln zł Platformę Usług Elektronicznych ZUS, gdzie ogromna część tych informacji jest dostępna? Czy to nie tworzenie nowej zabawki, która niczego nie zmieni, ale za to ktoś dostanie lukratywne zajęcie? Jeśli tak jest, to dlatego uważam, że to skok na nasze podatki, a nie emerytury.