Emerytura niższa niż 10 zł miesięcznie? Dla pół tysiąca Polaków to rzeczywistość. Groszowe świadczenia otrzymuje już 437 tys. osób – to sześć razy więcej niż dekadę temu. Eksperci biją na alarm: to dopiero początek problemu. Wkrótce na emeryturę przejdą pracownicy zatrudniani na śmieciówkach i bez składek.

Tak na marginesie, średni koszt rozpatrzenia sprawy emerytalnej wyniósł w 2024 roku 188 zł, a koszt wypłaty jednego świadczenia 2,71 zł - jak informował przedstawiciel ZUS podczas niedawnej sejmowej komisji ds. polityki senioralnej. To ważne w kontekście celowości wypłaty dosłownie groszowych świadczeń, ale na ten temat więcej pisałam tu.
Sześciokrotny wzrost w ciągu 10 lat
Tymczasem te dane ZUS są po prostu zatrważające, bo jeszcze niespełna dekadę temu, na koniec 2015 r. takich groszowych świadczeń było zaledwie 76 tys., a na koniec 2011 r. 23,9 tys. Dziś mamy ich 437 tys.
I właściwie nie jest to żadne zaskoczenie, bo liczba emerytów, którzy otrzymują świadczenie niższe niż minimalne, rośnie z roku na rok, w ostatnich latach wyglądało to tak:
- na koniec 2021 r. emerytur groszowych ZUS wypłacał 338 tys.;
- na koniec 2022 r. 365 tys.;
- na koniec 2023 r. 397 tys.;
- obecnie wynosi już 437 tys.

I będzie tylko gorzej. Właściwie kto choć odrobinę interesuje się systemem emerytalnym, wie, że emerytury, jakie otrzymywali ich dziadkowie odchodzą w zapomnienie. W społecznej wyobraźni emeryci zawsze mają trudności finansowe, ale w gruncie rzeczy nasi dziadkowie po zakończeniu pracy zawodowej właściwie żyli w dobrobycie w porównaniu do tego, co czeka nas. I ta rosnąca liczba wypłacanych emerytur, które nie dobijają nawet do świadczenia minimalnego, to dopiero przedsmak.
Poczekajcie, aż na emeryturę przejdą pracownicy ze śmieciówek
Można powiedzieć, że ci emeryci sami są sobie winni, ponieważ nie dostają nawet emerytury minimalnej bo nie przepracowali wymaganego stażu. Ten staż to 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Jeśli ktoś nie uzbierał wystarczająco dużego kapitału emerytalnego, ale za to pracował wystarczająco długo, państwo dopłaca do emerytury minimalnej, która obecnie wynosi 1878,91 zł brutto, czyli ok. 1700 zł netto.
Tylko takie spojrzenie jest ślepe. Ci ludzie często nie mają wystarczającego stażu składkowego, bo pracowali na czarno, a pracowali na czarno, bo nie mieli innego wyjścia. Na okres ich pracy zawodowej nałożył się czas transformacji ustrojowej i kilkunastoprocentowego bezrobocia.
Więcej wiadomości na temat rynku pracy
Niewidzialna ręka rynku - można powiedzieć. Żadna w tym wina państwa, które teraz mogłoby wziąć odpowiedzialność za emerytury tych ludzi.
Tylko że młodsze pokolenie może też masowo w przyszłości przerabiać to samo - przez wiele lat mieliśmy bowiem problem uśmieciowienia rynku pracy. Nawet kilka milionów Polaków pracowało na umowach zlecenie czy dzieło. Płacili podatki, więc nie pracowali na czarno. Ale nie płacili składek emerytalnych.
Ich wina, że chcieli więcej otrzymywać na rękę? Części pewnie tak. Ale to też wina państwa, że pozwoliło tak omijać składki ZUS i to przez lata. Chwilowe „uelastycznienie rynku pracy” po światowym kryzysie, który wybuchł w 2008 r. przeciągnęło nam się znacznie za długo. I konsekwencje dopiero odczujemy, kiedy ci ludzie wejdą w wiek emerytalny.