Konkurencja depcze dolarowi po piętach. Oto pretendenci do waluty rezerwowej w 2050 r.
Dolar to obecnie globalna waluta rezerwowa. Czy jednak utrzyma swój status do 2050 r? A może upadnie w obliczu rosnącej siły konkurencji ze strony walut BRICS, złota lub bitcoina?
Autor: Marcin Jendrzejczak Dr nauk ekonomicznych w zakresie ekonomii i finansów; dziennikarz i publicysta, Obserwator Finansowy
Waluta rezerwowa to waluta zagraniczna utrzymywana przez bank centralny danego kraju. Służy jako zabezpieczenie w razie nagłych wydarzeń. A także do płacenia za dobra importowane lub obsługę zadłużenia. Dziś wiele krajów nie ma możliwości płacenia lokalnym pieniądzem za zagraniczne dobra czy spłatę długów. Wymaga to bowiem użycia bardziej stabilnej i powszechnie akceptowanej na arenie międzynarodowej waluty rezerwowej.
Dolar – czy pozostanie walutą rezerwową?
Obecnie globalną walutą rezerwową jest dolar. Jego dominacja trwa przynajmniej od porozumienia z Bretton Woods z 1944 r. Wówczas pieniądze krajów uczestniczących w porozumieniu były powiązane z dolarem, a ten ze złotem. System ten upadł de facto w 1971 r., gdy Stany Zjednoczone odmówiły wymiany swojej waluty na złoto.
Pomimo tego „faktycznego bankructwa” dolar — już uwolniony od sztywnego powiązania ze złotem — zachował swój nieoficjalny status dominującej waluty rezerwowej. Pomogło mu w tym porozumienie Amerykanów z Arabią Saudyjską, na mocy którego za ropę naftową należało płacić właśnie w dolarach. Zapewniło ono stałe zapotrzebowanie na dolary, utrzymujące się po dziś dzień.
Atlantic Council (19 września 2024 r.) podaje, że dolar amerykański odpowiada za 58 proc. udziału w globalnych rezerwach walutowych, 54 proc. – udziału w handlu międzynarodowym i 88 proc. – w zagranicznych transakcjach wymiany walut.
Więcej o walutach przeczytasz na Bizblog.pl:
Problemy przed dolarem
Czy jednak dolar pozostanie walutą rezerwową także w przyszłości? Niektórzy poważnie w to wątpią. Jak twierdzi Brendan Hughes, CFA, przyszła dominacja dolara stoi pod znakiem zapytania.
Wynika to z niskich stóp procentowych, sztucznie napompowanych wycen aktywów oraz wzrostu zadłużenia. Badania Christophera Leonarda, autora bestsellera ,,The Lords of Easy Money”, wskazują, że w latach 2007–2017 amerykańska Rezerwa Federalna wydrukowała więcej pieniędzy niż w ciągu poprzednich setek lat. Uzależnienie Amerykanów od wydatków socjalnych może dodatkowo zwiększać potrzebę dalszego „dodruku” dolara, co osłabia jego wartość i status waluty rezerwowej. W rezultacie pozycja dolara jako globalnej waluty rezerwowej jest zagrożona.
Całkowity dług publiczny Stanów Zjednoczonych wynosi 34,831 bln dol. – według danych za II kwartał 2024 r. To najwyższy poziom, odkąd prowadzone są statystyki, a prawdopodobnie najwyższy od początku dziejów USA.
Sytuacja wygląda nieco lepiej, gdy zwrócimy uwagę na relację długu do PKB. Według danych Rezerwy Federalnej za II kwartał 2024 r. amerykański całkowity dług publiczny wynosi 120 proc. PKB tego kraju. To jeden z najwyższych poziomów od połowy lat 60. XX w. Niemniej w porównaniu ze szczytem za II kwartał 2020 r. doszło do pewnej redukcji długu w stosunku do PKB.
Zielony trzyma się mocno
Z drugiej strony, jak zauważają Anshu Siripurapu i Noah Berman na łamach portalu Council of Foreign Relations „pomimo ostatnich wyzwań dolar amerykański nadal jest królem”.
Amerykańska waluta dominuje, mimo że wśród walut rezerwowych, według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, znajdują się także dolar australijski, funt brytyjski, dolar kanadyjski, chiński renminbi, euro, jen japoński i frank szwajcarski. Żadna z nich — jak na razie — nie może się jednak równać z „zielonymi”. Tym bardziej, że handel strategicznymi surowcami, takimi jak ropa naftowa, wciąż odbywa się w dolarach.
Na korzyść dolara działa efekt sieciowy — jego wartość wzrasta wraz ze wzrostem liczby osób go używających. Działa to na podobnej zasadzie jak wartość portalu społecznościowego: im więcej osób z niego korzysta, tym większe możliwości komunikacyjne stwarza, a tym samym więcej jest wart dla użytkowników.
Nie zapominajmy też o sile przyzwyczajenia. Dolar to opcja domyślna, a jego konkurent musi pokonać status quo, co jest zawsze trudne do osiągnięcia.
Ogromnie istotna jest także stojąca za dolarem polityczna i ekonomiczna potęga Stanów Zjednoczonych. To kraj z najwyższym PKB stanowiącym 25,32 proc. produktu globalnego.
A także – największe rynki finansowe. Rynek amerykański odpowiada za około 60 proc. światowej kapitalizacji giełdowej.
Do tego dochodzi pozycja politycznego supermocarstwa oraz najsilniejszej armii świata. Stabilność wynikająca z tych czynników zachęca do wyboru dolara jako waluty rezerwowej.
Szczególne korzyści z dominacji dolara odnoszą sami Amerykanie. Kraj z globalną walutą rezerwową może się zapożyczać na niższy procent. Ponadto wzrost wartości dolara względem innych walut zwiększa siłę nabywczą jego posiadaczy — głównie amerykańskich konsumentów. To wszystko ułatwia także nakładanie sankcji międzynarodowych.
Stany Zjednoczone nie zrezygnują więc dobrowolnie z posiadanej waluty rezerwowej, choć mogą do tego zostać zmuszone. Wielu ekspertów, takich jak słynny inwestor Ray Dalio, zwraca uwagę na zbliżający się kres USA jako supermocarstwa. Z jednej strony, wysoki dług publiczny, coraz bardziej rozbudowane programy socjalne, ogromne potrzeby wojskowe oraz konsumpcjonizm osłabiają pozycję tego kraju.
Z drugiej jednak strony, USA wciąż pozostają w czołówce pod względem innowacji, choćby dzięki amerykańskim korporacjom IT i ich pracom nad sztuczną inteligencją. Pogłoski o śmierci dolara są więc mocno przesadzone. Istnieją jednak kraje dążące do podważenia jego znaczenia.
BRICS walczy z dolarem
Głównym rywalem dolara są kraje BRICS. Blok ten rozszerza się bardziej, niż wskazywałaby na to jego nazwa. Początkowo składał się z Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA (South Africa), od których wziął swój akronim. Ale podczas szczytu BRICS w 2023 r. dołączyły do nich Egipt, Etiopia, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Iran.
Obecni członkowie BRICS wytwarzają 36 procent światowego PKB per capita (przy uwzględnieniu siły nabywczej), 41 procent światowej produkcji ropy i stanowią 45 procent globalnej populacji.
Ich znaczenie prawdopodobnie będzie rosło. Nie dziwi zatem to, że przedstawiciele BRICS postrzegają obecny globalny porządek z jego newralgicznym elementem, jakim jest dominacja dolara jako przestarzały. Dla przykładu, w połowie 2022 r. podczas 14 szczytu BRICS Władimir Putin zapowiedział, że kraje BRICS wprowadzą nową globalną walutę rezerwową. Z kolei w kwietniu 2023 r. prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva, stwierdził, że waluta BRICS może uprościć handel między państwami członkowskimi. Skrytykował też dominację dolara jako nieuzasadnioną.
Warto dodać, że w 2023 r. w przypadku 1/5 globalnego handlu ropą poradzono sobie bez „zielonych”. Wysuwane są różne propozycje dotyczące stworzenia nowej waluty BRICS. Jedni postulują oparcie jej na złocie lub surowcach, takich jak ropa naftowa. Inni sugerują powiązanie takiej waluty z ceną złota, jednak bez jednoczesnej gwarancji wymiany na królewski kruszec. Pojawiają się również pomysły, aby nowy środek płatniczy opierał się na walutach państw członkowskich.
Gospodarki Chin, Indii, Rosji, Brazylii i RPA, a także bogactwo surowcowe tych krajów, stanowią solidne wsparcie dla potencjalnej nowej waluty. Szczególnie, jeśli uwzględnimy wzrost ich znaczenia w przyszłej gospodarce globalnej. Ponadto oparcie waluty BRICS na złocie i innych surowcach mogłoby przyciągnąć zagranicznych inwestorów szukających stabilności.
Niemniej jednak potencjał ewentualnego nowego środka płatniczego jest mocno ograniczony. Choćby z powodu niestabilności wielu gospodarek państw grupy BRICS oraz odmiennych, niekiedy sprzecznych interesów krajów członkowskich. Choć waluta BRICS może być interesującą propozycją i zdobyć pewien wpływ, to raczej nie stanie się globalną walutą rezerwową.
Juan, jen a może euro?
Jeszcze mniejsze szanse mają na to japoński jen, chiński juan czy euro. Prawdopodobieństwo, że na przykład waluta Państwa Środka samodzielnie uzyska status waluty rezerwowej do 2050 r., jest niewielkie, mimo że zyskuje ona na znaczeniu (szczególnie w Azji i w państwach rozwijających się). Warto dodać, że juan został włączony do koszyka SDR (Special Drawing Rights) Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Problemem stojącym przed Chinami są jednak napięcia geopolityczne oraz ograniczona przejrzystość polityczna.
Z kolei euro, pomimo że stanowi drugą pod względem wielkości globalną walutę rezerwową, również ma niewielkie szanse na zyskanie statusu waluty globalnej. Na przeszkodzie stoją konflikty interesów między krajami UE oraz powolny rozwój gospodarki unijnej, hamowany niekiedy przez nadmierne regulacje. Oczywiście nie można wykluczyć odwrócenia tych tendencji do 2050 r. Gospodarka unijna jest jednak wciąż zbyt mała, by stanowić fundament dominującej waluty globalnej.
Złoto – królewski kruszec wróci do łask?
Snując rozważania na temat globalnej waluty przyszłości nie sposób nie wspomnieć o złocie. W końcu królewski kruszec to jeden z najrzadszych i najtrwalszych metali. Przez tysiąclecia służył jako środek wymiany oraz przechowywania wartości. Jak powiedział J.P. Morgan w 1912 r., zeznając przed amerykańskim Kongresem: „złoto to pieniądz, wszystko inne to kredyt”.
Trudno o bardziej stabilny magazyn wartości. Za panowania bowiem cesarza Augusta (27 p.n.e.–14 n.e.) rzymski centurion zarabiał równowartość 40 uncji złota. To porównywalna wartość do zarobków kapitana współczesnej armii amerykańskiej.
Wprowadzenie standardu złota jawi się jako rozwiązanie wielu bolączek współczesnej gospodarki, takich jak inflacja, nadmierne zadłużenie czy cykle boomów i krachów uzależnionych od zmian stóp procentowych. W niestabilnym świecie dążenie do oparcia waluty na czymś trwałym jest niezwykle potrzebne.
Aby jednak nastąpił powrót do standardu złota niezbędny jest pewien impuls, taki jak np. gwałtowny kryzys. Bez niego trudno się spodziewać, by Stany Zjednoczone zdecydowały się na rezygnację z obecnego systemu, który jest dla nich bardzo wygodny.
Z przywróceniem standardu złota wiążą się także pewne trudności praktyczne. Królewski kruszec wymaga bowiem odpowiedniego i kosztownego przechowywania, a jego ograniczona podaż może negatywnie wpływać na elastyczność systemu finansowego. Problemem jest także nierówne pod względem geograficznym jego rozłożenie. Gdyby nagle uznać, że złoto staje się globalnym pieniądzem, to przewagę zyskałyby kraje (nierzadko – autorytarne) dysponujące nim w nadmiarze.
Obecnie podaż złota rośnie w bardzo powolnym tempie — to zaledwie około 2 proc. całkowitej podaży rocznie. Co się jednak stanie, gdy zaczniemy wydobywać złoto z kosmosu? NASA już ma takie plany, a to za sprawą asteroidy o frapującej nazwie – 16 Psyche. Jej wartość? 700 trylionów dol., co przekłada się, bagatela, na około 93 mld dol. dla każdego człowieka.
Oczywiście w rzeczywistości wydobycie złota nie przyniesie nawet w przybliżeniu takiego bogactwa. Wzrost podaży oznacza spadek wartości, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość złota jako waluty rezerwowej.
Bitcoin – cyfrowe złoto czy trutka na szczury?
Zdaniem niektórych, remedium na ograniczenia związane ze złotem, które jednocześnie wykorzystuje jego dobre cechy, jest bitcoin. Jego podaż jest ograniczona do 21 mln. Zwolennicy mówią tu o rzadkości absolutnej — nie ma technicznej możliwości zwiększenia jego podaży. Pod tym względem ma więc przewagę nawet nad złotem, a tym bardziej nad walutami fiat, w przypadku których zwiększenie podaży jest możliwe.
Ograniczona podaż sprawia jednak, że trudno wyobrazić sobie bitcoin jako codzienny środek wymiany. Wynika to z prawa Kopernika-Greshama, zgodnie z którym gorszy pieniądz wypiera z obiegu pieniądz lepszy.
W rzeczywistości promotorzy bitcoina twierdzą, że stanowi on przełom, który oferuje wiele korzyści w porównaniu z tradycyjnymi walutami, a nawet złotem: programowanie algorytmiczne, transnarodowe obwody i apolityczne zarządzanie. […] W pewnym momencie BTC może zyskać znacznie wyższy stopień akceptacji dla wszelkiego rodzaju płatności transgranicznych, nawet jeśli będzie musiał stawić czoła znaczącym przeszkodom regulacyjnym – zauważa José Miguel Alonso-Trabanco na łamach Geopolitical Monitor.
Problematyczna jest również spekulacyjna natura inwestowania w bitcoina oraz wahania jego kursu. Główna wartość BTC opiera się na jego rzadkości. Brakuje mu jednak wartości wewnętrznej, którą ma złoto, a także wsparcia przez mechanizm polityczny, jak ma to miejsce w przypadku dolara. Choć BTC może stać się do 2050 r. jedną z walut rezerwowych, jest mało prawdopodobne, aby stał się dominującą walutą w skali globu.
Specjalne prawa ciągnienia – mało znana alternatywa
Nieco mniej znanym, ale równie interesującym ,,kandydatem” do pozycji globalnej waluty rezerwowej są Specjalne Prawa Ciągnienia (SDR – Special Drawing Rights).
Ta międzynarodowa jednostka rozliczeniowa, stworzona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, stanowi prawo do wymiany na jedną z czołowych globalnych walut wchodzących w skład koszyka. Dzięki temu kraje mogą zwiększyć swoje rezerwy walutowe. W sytuacji kryzysu MFW przyznaje danemu krajowi dodatkowe SDR.
Gdy dany kraj decyduje się wymienić swoje SDR, na przykład na dolary, to za pośrednictwem MFW dokonuje transakcji z państwem, które je posiada (Stanami Zjednoczonymi lub innym krajem, gdzie dolar jest obowiązującą walutą). Następnie może odzyskać SDR w ramach wymiany odwrotnego typu lub otrzymać nowy przydział od MFW.
Specjalne prawa ciągnienia to interesujące rozwiązanie dla międzynarodowych rozliczeń. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby pełniły rolę globalnej waluty. Wprawdzie znaczenie MFW rośnie, a same SDR są szczególnie doceniane przez Chiny, to ich wartość jest niewielka – około 660 mld dol.
Scenariusze na 2050 rok
Przewidzenie, jaka waluta będzie w przyszłości dominującą w skali globu, jest oczywiście niemożliwe. Istnieją różne scenariusze. Jeden z najbardziej prawdopodobnych zakłada, że dominującą walutą prawdopodobnie pozostanie dolar. Wsparciem dla niego jest bowiem cała machina polityczna, wojenna i gospodarcza Stanów Zjednoczonych, a także utrwalone w gospodarce zwyczaje oraz efekt sieciowy. W pewnym sensie także zdominowanie przez USA takich instytucji, jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Nieco mniej prawdopodobną, lecz również możliwą opcją, jest ewolucja ku wielobiegunowemu porządkowi walutowemu. W takiej optyce dolar nie byłby jedyną walutą rezerwową. Równie istotną rolę mogłyby odgrywać waluty BRICS, złoto czy nawet bitcoin. Waluty takie jak juan czy euro również nie byłyby bez znaczenia, choć raczej nie zdobyłyby pozycji dominującej.
Nie można również wykluczyć zupełnie innego scenariusza, zwłaszcza w sytuacji rewolucyjnej. Dla przykładu, gigantyczny wstrząs gospodarczy i polityczny — II wojna światowa — doprowadził do upadku funta szterlinga. To samo może się zdarzyć z dolarem w przypadku nieoczekiwanego zdarzenia typu ,,black swan”.
Politycy, ekonomiści, inwestorzy i wszyscy obywatele muszą być przygotowani na nieoczekiwany rozwój wydarzeń. Nadchodzące dekady mogą przynieść wiele zmian, w tym nawet redefinicję pojęcia waluty rezerwowej. Kluczem do dominacji danego środka wymiany będzie jego zdolność do dostosowania się do szybko zmieniającego się kontekstu geoekonomicznego.
Choć przyszłości globalnego systemu walutowego nie da się przewidzieć, jedno jest pewne: będzie ona fascynująca.