Dodatek węglowy? W tym sezonie radźcie sobie sami
Mimo że węgiel znowu jest bardzo drogi i bywa kiepskiej jakości, bo też nie na darmo rząd zawiesił normy, ale Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, przekonuje, że rynek jest coraz bardziej stabilny. Dlatego ten sezon grzewczy mamy przetrwać bez dodatku węglowego. Opału nikomu tym razem ma nie zabraknąć, o co mają zadbać zeszłoroczne zapasy przy kopalniach oraz węgiel sprowadzany z zagranicy.
Z jednym trzeba się zgodzić z szefową Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Dzisiaj na rodzimym rynku węgla mamy sytuację zgoła odmienną od tej sprzed roku, kiedy tona opału potrafiła kosztować nawet 5000 zł, a co gorsza węgla było, jak kot napłakał, chociaż w trakcie zeszłorocznych wakacji premier Mateusz Morawiecki zapowiadał zwiększenie wydobycia polskich kopalni, co dotąd się nie udało. Obecnie na składach ekogroszek i węgiel typu kostka czy orzech raczej bez kłopotu kupimy za mniej niż 2000 zł za tonę. Takie ceny sortymentu obowiązują też w spółkach wydobywczych: PGG, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj. Dlatego rząd tym razem nie rzuci koła ratunkowego, tak jak miało to miejsce rok temu.
Nie planujemy dodatku węglowego, bo ceny węgla się stabilizują. Gdyby doszło do jakichś zaburzeń na rynku – będziemy interweniować - stwierdziła Anna Moskwa w rozmowie z radiem Zet.
Węgiel: pomogą zapasy z tamtego roku
Minister klimatu i środowiska przekonuje, że nie ma sensu teraz martwić się na zapas, że komukolwiek zabraknie węgla w trakcie tego sezonu grzewczego. Bo tak się nie stanie dzięki zeszłorocznej nadwyżce i opałowi z importu.
W tym roku węgla nie zabraknie ani dla gospodarstw domowych, ani dla ciepłowni, ani dla energetyki. Są zapasy z ubiegłego roku. Jest dużo węgla polskiego jeszcze z ubiegłego sezonu, jest też importowany, otworzył się rynek prywatny - twierdzi Anna Moskwa.
Tyle tylko, że tych zapasów węgla przy kopalniach w zeszłym roku nie było aż tak dużo. W listopadzie raptem 1,81 mln t, a w grudniu 2,17 mln t. Ta nadwyżka zaczęła poważnie puchnąć dopiero w 2023 r., jak wydobycie i sprzedaż polskiego węgla zaczęły szurać po dnie. Jeszcze w lutym br. przy kopalniach było tylko 1,54 mln t węgla, ale w kwietniu już tam było 1,94 mln t, w maju 2,46 mln t, a czerwiec zamknęliśmy z wynikiem 3,27 mln t. To najlepszy wynik od ponad roku. Ostatni raz więcej niż 3 mln t przykopalnianych zapasów węgla było w marcu 2022 r.
Wydobycie węgla dalej na dnie, lekko drgnęła sprzedaż
Wyniki polskich kopalń cały czas pozostawiają wiele do życzenia. W przypadku wydobycia lipiec jest trzecim miesiącem spadków. W maju w Polsce wydobyto w sumie 3,88 mln t węgla, w czerwcu 3,85 mln t, a w lipcu tylko 3,59 mln t. To spadek miesiąc do miesiąc o 7 proc. i rok ro roku o 10 proc.
Nieco lepiej jest ze sprzedażą, chociaż też szału nie ma. W kwietniu sprzedaliśmy 3,34 mln t węgla, w maju 3,32 mln t, w czerwcu 3,03 mln t, a w lipcu lekko drgnęło i tego sprzedanego węgla było 3,32 mln t. To wzrost o 10 procent porównując miesiąc do miesiąca, ale spadek aż o 22 proc., jeżeli spojrzymy rok do roku.