Kryzys na polskim rynku węgla. Tak źle nie było nigdy w historii
Nie tak miało to wyglądać. Kryzys energetyczny spowodował renesans węgla, a szef polskiego rządu rok temu z okładem obiecywał zwiększenie wydobycia, co miało nas jeszcze bardziej uniezależnić energetycznie. Jednocześnie szeptał górnikom, że ustalona ponad dwa lata temu, przy okazji podpisywania umowy społecznej, data zamykania ostatnich kopalni w 2049 r. jest niezagrożona. Teraz już nikt niczego nie udaje. Sytuacja jest bardzo zła. Sprzedaż i wydobycie węgla nigdy wcześniej nie były na aż tak niskich poziomach.
Chyba nikt, kto rok temu kupował węgiel czy ekogroszek za 4 tys., a nawet za 5 tys. zł, nie przypuszczał, że może być jeszcze gorzej. I chociaż teraz za opał płacimy znacznie mniej niż przed rokiem, to i tak nie ma zbyt wiele powodów do zadowolenia. Wręcz odwrotnie. A to wszystko za sprawą kolejnych, naprawdę tragicznych danych od Agencji Rozwoju Przemysłu. I jeżeli ktoś do tej pory myślał, że jest źle, to odczyt wyników polskiego rynku węgla za czerwiec będzie dodatkowym szokiem. Bo też tak fatalnych wyników nie było nigdy wcześniej.
Sprzedaż węgla na historycznym dnie
Chociaż transformacja energetyczna na dobre nie ruszyła, jesienią dopiero ma powstać Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, która z innych spółek ma ściągnąć węglowy balast, to już teraz wyraźnie widać, jak miesiąc po miesiącu węgiel ustępuje miejsca odnawialnym źródłom energii. Jeszcze w styczniu, jak wyliczał Przegląd Węglowy Fundacji Instrat, 65 proc. energii w polskim miksie energetycznym pochodziło z węgla. Ale w czerwcu to było już 61,8 proc. a w lipcu - 60 proc.
Dzieje się tak, bo rosną w siłę OZE, ale też węgla na rynku jest po prostu coraz mniej. I trudno się dziwić. W czerwcu polskie kopanie sprzedały raptem lekko ponad 3 mln t węgla - najmniej w historii. Dość powiedzieć, że w tym roku ta sprzedaż tylko dwa razy (w styczniu - 4,33 mln t, w marcu - 4,03 mln t) przekroczyła granicę 4 mln t. Kryzys na polskim rynku węgla jest tym bardziej widoczny, gdy te wartości porównamy z poprzednimi latami: w czerwca 2022 r. sprzedaż węgla była na poziomie 4,17 mln t; w czerwcu 2021 r. - 4,47 mln t; w czerwcu 2020 r. - 4 mln t; w czerwcu 2019 r. - 4,44 mln t.
Wydobycie bije na głowę sprzedaż, rosną zapasy
Niestety, kolejny, już czwarty raz w tym roku (po lutym - 3,70 mln t; kwietniu - 3,53 mln t i maju - 3,88 mln t) wydobycie polskiego węgla też spadło poniżej 4 mln t i wyniosło 3,85 mln t. A w czerwcu 2022 r. nasze kopalnie wyprodukowały 4,39 mln t, a w czerwcu 2021 r. - 4,44 mln t węgla. Tym samym rośnie różnica między produkcją i sprzedażą. Jeszcze w kwietniu wyniosła ona tylko 0,19 mln t. Ale w maju to już było 0,56 mln t, a w czerwcu jeszcze więcej, bo ok. 0,8 mln t.
Efekt jest oczywisty: rosną przykopalniane zwały węgla, na których w czerwcu było już 3,26 mln t. To najwięcej od przełomu sierpnia i września zeszłego roku. Dla porównania: w czerwcu 2022 r. przy kopalniach było tylko 1,47 mln t węgla. Świadkami ostatniego szczytu byliśmy w grudniu 2022 r., kiedy przy kopaniach było 2,17 mln. Potem w lutym 2023 r. spadliśmy do poziomu 1,54 mln t i od tego czasu tego węgla przy kopaniach tylko przybywa.