REKLAMA
  1. bizblog
  2. Podróże

Za tyle nie polecę! Ceny biletów lotniczych dochodzą do ściany, pasażerowie mówią: pas

Ile powinien kosztować bilet lotniczy? Już odpowiadam – tyle, ile pasażer jest gotowy za niego zapłacić. Wiele wskazuje na to, że po wielu miesiącach nieustannych podwyżek linie lotnicze docierają do tej granicy. Klienci zaczynają nerwowo kombinować przy szukaniu wariantów połączeń, a zdaniem ekspertów nie ma lepszego dowodu na to, że przewoźnicy nieco przeszarżowali z podnoszeniem cen.

02.07.2023
5:23
Ceny biletów lotniczych dochodzą do ściany
REKLAMA

Inflacja nie jest tu żadnym uzasadnieniem. Przeciętny pasażer wydaje na latanie dużo więcej niż sugerowałby to ogólny wzrost cen w gospodarce. Gdy w lutym tego roku analitycy wzięli pod lupę 600 popularnych połączeń z całego świata, okazało się, że przeciętny koszt biletu lotniczego poszedł w górę o ponad 27 proc. Był to piętnasty miesiąc z rzędu takiej lotniczej dwucyfrowej inflacji.

REKLAMA

Airports Council International Europe twierdzi, że w maju tego roku ceny biletów były o ponad jedną trzecią wyższe niż przed pandemią. Polowanie na wielkie okazje, którymi obrodziło tuż po otwarciu nieba w 2020 r., już się zakończyło. Teraz turyści muszą zaciskać zęby. Co nie oznacza jednak, że jest jakoś wyjątkowo źle, bo wcześniej ceny przez kilkadzesiąt lat głównie spadały. Przykład? W latach 70. lot w dwie strony z Nowego Jorku do Los Angeles kosztował równowartośc dzisiejszych 1400 dol. Obecnie ta sama trasa to wydatek ok. 270 dol.

Przyzwyczajonych do taniochy pasażerów to nie pocieszy

Ryanair, Wizzair, easyJet, a za oceanem Southwest Airlines, rozdawały w pewnym momencie wejściówki na pokład niemal za darmo. Właściwie wciąż to robią, bo w przypadku europejskich linii lotniczych ceny w granicach 100 zł za lot w jedną stronę, bywają bardziej konkurencyjne od kosztów związanych z podróżą koleją, autobusem lub własnym samochodem. Ba, nie trzeba nawet patrzeć na lowcosty.

Poniżej przykład, którym podzielił się ekonomista Rafał Mundry. Lot z Wrocławia do Warszawy realizowany przez PLL LOT w lipcu będzie nas kosztował ok. 160 zł w jedną stronę. To nieco mniej niż tego samego dnia i w podobnych godzinach zapłacilibyśmy za... Pendolino.

Można więc zapytać, że skoro jest tak tanio, to o co chodzi? Już tłumaczę. Wielu klientów nie będzie kombinowało w ten sposób. Po przeanalizowaniu cen PKP, LOT-u, Ryanaira i Wizzaira mogą dojść do wniosku, że jest zbyt drogo. I zwyczajnie zostać w domach. Biorąc pod uwagę obniżające się wskaźniki optymizmu konsumenckiego opcja spędzania urlopów we własnych czterech kątach powinna być brana przez branże turystyczną jako całkowicie realne ryzyko.

Jak daleko nam do takiego scenariusza? Zdaniem ekspertów – bliżej niż nam się wydaje. Wskazują oni, że w ostatnim czasie ceny biletów gwałtownie rosną, a w dodatku wielu przewoźników obcina ”pakiet gwarantowany”, czyli możliwość wniesienia na pokład bagażu podręcznego bez konieczności dopłacania.

Do tej pory takie mniej lub bardziej ukryte podwyżki były tłumione zbiorowym entuzjazmem turystów, którzy poczuli nagłą potrzebę, by wydać gromadzone w trakcie pandemii oszczędności. Rob Morris, szef globalnego doradztwa w Ascend by Cirium, zastanawia się głośno na łamach Financial Times, a co jeżeli te zaskórniaki się skończą? A co jeżeli bezrobocie w tym samym czasie pójdzie w górę? Odpowiedzi na razie brak.

Pozostają za to coraz czarniejsze prognozy

Szefowie aplikacji podróżniczej Hopper zauważyli, że pasażerowie coraz częściej wnikliwie analizują i porównują ceny przed dokonaniem rezerwacji. Odsetek takich uważnych klientów wzrósł z 25 proc. do 50 proc. w porównaniu z 2019 r. Wniosek? Zaczyna brakować im kasy. Bilety lotnicze nie są już wydatkiem, który można ściągnąć sobie z karty kredytowej w przerwie na lunch. Zdaniem ekspertów trwający karnawał niekończących się wzrostów liczby pasażerów wkrótce dobiegnie końca.

Ludzie mają dochody i to jest ważniejsze niż fakt, że siła nabywcza maleje. Ale to się zmieni, gdy bezrobocie znów zacznie rosnąć. Może to nastąpić pod koniec roku – prognozuje Marie Owens Thomsen, główna ekonomistka IATA, cytowana przez FT.

Inną kwestią jest oczywiście to, czy przewoźnicy będą mogli sobie pozwolić na zatrzymanie bądź nawet obniżanie cen biletów. IATA szacuje, że w tym roku średni zysk linii lotniczej na jednym pasażerze sięgnie 2,5 dol., czyli około 10 zł, co oznacza, że marża będzie ”cienka jak opłatek”.

REKLAMA

Przewoźnicy zaczynają więc balansować w bardzo wąskim przedziale cenowym. Obniżenie stawek sprawi, że przestaną przynosić zyski, co dla branży dopiero wychodzącej z największego kryzysu w historii byłoby dramatem. Klienci zaczynają jednak widzieć w swoich portfelach dna, a spadający entuzjazm do wydawania pieniędzy skłania do postawienia tezy, że będą skłaniać się raczej ku ograniczaniu wydatków, niż próbować żyć ponad stan.

Jeżeli linie lotnicze nie chcą, by masowo zamawiane samoloty woziły w najbliższych latach powietrze, muszą coś z tym fantem zrobić. Żadnego czesania pasażerów z kasy nie będzie. Przewoźnik czeka raczej długi i mozolny marsz po polu minowym, na którym każdy błąd może oznaczać odpływ klientów do konkurencji.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA