Ile zarabia linia lotnicza na jednym pasażerze? Taniej nie będzie, bilety poszybują w górę
Tanie bilety lotnicze tańsze już nie będą. Branża lotnicza zaczęła odrabiać straty finansowe po pandemii, podniosła opłaty, zwiększyła liczbę pasażerów, a mimo to balansuje na krawędzi opłacalności. Szef IATA prognozuje, że w tym roku przewoźnicy zarobią na jednym bilecie... około 10 zł. Szok, prawda?
Taka liczba może oczywiście wprawić w stupor tylko osoby nie znające kulisów działania linii lotniczych. Branża od zawsze operowała na stosunkowo niewielkich marżach, musząc jednocześnie pompować grube miliardy w rozwój. To między innymi dlatego Richard Branson zapytany kiedyś o to, jak zostać milionerem, rzucił, że najlepiej mieć na koncie miliardy, a potem założyć sobie własną linię lotniczą.
Ekscentryczny przedsiębiorca nie mijał się z prawdą, bo założone przez niego linie Virgin Atlantic ogłosiły w USA na początku kryzysu covidowego upadłość. Podobny los spotkał dziesiątki innych przewoźników. Cała branża straciła w feralnym 2020 r. aż 183 mln dol. Biorąc pod uwagę, że samoloty przewiozły wtedy jedynie 1,8 mld osób na całym świecie, daje to aż 73 dolary straty na jednego pasażera.
Teraz lotnictwo w końcu odżyło
Rok 2023 ma szansę przejść do historii jako pierwszy, w którym pandemia stała się zaledwie wspomnieniem. Według Willie Walsha, prezesa Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), w bieżącym roku linie lotnicze wyciągną na czysto 9,8 mld dol. To dwukrotnie więcej niż wskazywały na to grudniowe prognozy! Sekret tego sukcesu ma tkwić w odrodzeniu ruchu pasażerskiego, otwarciu Chin i spadku cen paliwa lotniczego.
W górę pójdzie też zysk w przeliczeniu na pasażera. I ten dla wielu może być jednak lekkim szokiem, bo Walsh wylicza, że przeciętny przewoźnik zarobi na jednym kliencie raptem 2,25 dol., czyli niespełna 10 zł.
Czytając między wierszami: tańszych biletów nie będzie
Bo i niby jakim cudem, skoro linie lotnicze wciąż balansują na krawędzi. Paliwo lotnicze kontraktuje się po stałych cenach na wiele miesięcy do przodu, więc dla większości przewoźników jest to w krótkiej perspektywie stały koszt.
Ceny biletów można za to podnosić albo obniżać z godziny na godzinę. I wygląda na to, że ruch w tę drugą stronę jest dzisiaj praktycznie wykluczony, przynajmniej jeśli mówimy o średniej cenie biletu lotniczego.
Willie Walsh szacował, że już w połowie 2022 r. powróciliśmy do poziomu cenowego sprzed pandemii. - Tanio już było - grzmiał wtedy prezes Lufthansy Carsten Spohr, a reszta jego kolegów tylko przytakiwała głowami. O dokładniejsze prognozy pokusił się prezes Ryanaira Michael O'Leary mówiąc, że w najbliższych latach koszt biletu wzrośnie z 40 euro do 50 euro.
Nie brakuje jednak głosów, że wielu przewoźników zdecyduje się na jeszcze większe podwyżki. Szersze niż dotąd wykorzystanie zrównoważonego paliwa lotniczego oraz obciążenie linii opłatami za prawa do emisji CO2 zwiększy wydatki na latanie, i co za tym idzie, ceny biletów lotniczych poszybują w górę nawet o ponad 30 proc.
Pozostaje rzecz jasna pytanie, czy na takie wydatki gotowi będą sami pasażerowie. Cóż, jeśli nie, będzie to dobra okazja do przetestowania sieci kolei dużych prędkości, na których rozwój Unia Europejska kładzie dzisiaj bardzo duży nacisk.