Globalna emisja CO2 jest już większa niż przed pandemią. Cena ETS wystrzeliła już w kosmos
Pandemia koronawirusa wyhamowała światową gospodarkę, na czym zyskał klimat. Efekt okazał się jednak tylko chwilowy. Może zyskaliśmy nieco czasu na walkę ze zmianami klimatu, ale późniejszy zryw gospodarczy wszystko zaprzepaścił. Emisja dwutlenku węgla jest już większa niż przed wybuchem pandemii. Do tego nowego porządku coraz lepiej dostosowuje się też cena emisji.
Samochód pojawiał się na ulicy co parę minut, spotkać człowieka to był już cud. Za to wszędzie gdzie okiem sięgnąć – zyskiwała natura, manifestując to m.in. wysokimi trawami i kwitnącymi kwiatami. Tak w dużym skrócie wyglądały lockdowny, dzięki którym mieliśmy mieć mniejszy kontakt z koronawirusem. Przy okazji, uwolniony na chwilę po części z działalności człowieka, miał także zyskać klimat.
I tak się rzeczywiście stało, ale długoterminowo nic się nie zmieniło, bo ta przerwa była zbyt krótka. Widać to doskonale po emisjach CO2, które nie dość, że wracają do poziomów sprzed pandemii, to jeszcze bywa, że je wyraźnie przekraczają. Dotyczy to również Polski.
Jak wylicza Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) emisje z polskich instalacji w 2021 r., w ramach unijnego systemu ETS, były na poziomie ok. 192 mln ton CO2. To wartość wyższa o 11,5 proc. – w porównaniu z 2020 r.
Polska zwiększa swoje emisje CO2, ale liderem UE nie jest
Największe wzrosty emisji dwutlenku węgla w Polsce odnotowano w elektrowniach zawodowych, o prawie 20 proc. Przemysł lotniczy i koksowniczy opowiadają za większą emisję po 16 proc. Bardziej kopcił też przemysł szklarski (ponad 11 proc.) i wapienniczy (więcej niż 12 proc.). Największą redukcję emisji CO2 zauważono za to w przemyśle rafineryjnym (mniej o przeszło 7 proc.), cementowym (prawie 5 proc.), cukrowniczym (2,8 proc.) i papierniczym (2,25 proc.).
Ale jak to przynajmniej wskazują dane z marca – Polska nie jest już europejskim liderem emisji. Prym pod tym względem prym wiodą Niemcy i Dania. Nasi zachodni sąsiedzi mniejszy import paliw kopalnych z Rosji musieli nadrabiać większą produkcją węgla. I była ona w trzecim miesiącu roku w Niemczech o 41 proc. wyższa w porównaniu z lutym. Jeszcze większy węglowy skok – aż o 73 proc. – ma za uszami Dania. W tym roku produkcja energii z węgla kamiennego stanowiła tylko 16,7 proc., ale w marcu skoczyła do poziomu 25,3 proc.
Cała UE zaczęła bardziej kopcić
Okazuje się, że wyższe emisje CO2 to wcale nie jest domeną jedynie kilku krajów, ale całej UE. Unijny urząd statystyczny Eurostat podaje, że w ostatnim kwartale 2021 r. emisje gazów cieplarnianych pochodzące z działalności gospodarczej w UE powróciły do poziomu nieco wyższego niż przed wybuchem pandemii koronawirusa. Największy wzrost pod tym względem, patrząc rok do roku, nastąpił w Estonii (+ 28 proc.), Bułgarii (+ 27 proc.) i na Malcie (+ 23 proc.). Najbardziej kopciły, jak się okazuje, gospodarstwa domowe (22 proc. emisji w ostatnich trzech miesiącach ub.r.), na drugim miejscu znalazła się produkcja przemysłowa i produkcja energii (po 21 proc.), potem rolnictwo (11 proc.) oraz transport i logistyka (11 proc.).
Tymczasem naukowcy z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu ONZ wskazują, że tolerancja ziemi na emisje gazów cieplarnianych ma swój kres. Ich zdaniem to ok. 500 mld ton emisji. Biorąc zaś pod uwagę, że obecnie globalne emisje w ciągu 12 miesięcy dają jakieś 50 mld t – to wychodzi na to, że na konkretne działania mamy jakieś 8 lat. Potem będzie już za późno.
Polska nie będzie zadowolona, bo system ETS będzie rósł w siłę
Bardzo możliwe, że w tym celu dojdzie do dodatkowego zaostrzenia kryteriów w unijnym systemie ETS. Chociaż polski rząd najgłośniej domagał się jego reformy i wyłączenia z niego instytucji finansowych (stosowną poprawkę przyjęła już Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego), to wydaje się jednak, że dalsze zmiany w EU ETS idą w kierunku wzmocnienia systemu, a nie jego osłabienia. Tak też jest oceniana propozycja rządu w Berlinie w sprawie ustanowienia ceny minimalnej za wyemitowanie tony CO2 na nie mniej niż 60 proc.
Rewizja EU ETS ma mieć tylko wtedy sens, jak podjęte zmiany pozwolą spełnić nowe ambicje klimatyczne UE, w których pierwszeństwo ma nowy cel klimatyczny nakazujący zredukować emisje CO2 o 55 proc. (względem tych. 1990 r.) do końca obecnej dekady. Teraz temat dyskutowany jest w komisjach UE. Potem przyjdzie czas na głosowanie przyjętych tak ustaleń w Parlamencie Europejskim, co ma nastąpić od 6 do 9 czerwca. I raczej nikt sobie nie wyobraża dzisiaj odpuszczenie tego tematu.
Cena emisji CO2 powoli przygotowuje się na zmiany
Nadchodzącą coraz większymi krokami reformę unijnego systemu ETS zapowiadają także wyraźnie rosnące ceny emisji CO2. We wtorek, 17 maja, znowu pokonały barierę 90 euro. Tym samym coraz bliżej jest do styczniowego rekordu z wartością ponad 95 euro. A jeszcze w pierwszej połowie lutego, zanim Putin napadł na Ukrainę, wyemitowanie tony dwutlenku węgla kosztowało mniej niż 80 euro. Rok temu z kolei, w maju 2021 r. to było w granicach ledwo 50 euro. Co ciekawe: w grudniu 2021 r., kiedy cena emisji CO2 w systemie EU ETS wahała się między 74 a 84 euro, analitycy wieszczyli wzrost do poziomu 100 euro.