Polscy piłkarze i PZPN podejmują w ostatnim czasie szereg fatalnych decyzji. Ostatnia z nich może się zakończyć utratą strategicznego sponsora. Rafał Brzoska kategorycznie odciął się od afery korupcyjnej, zażądał od federacji wyjaśnień i zagroził, że InPost może wycofać się z finansowania polskiej piłki. (James Button Group sp. z o.o./Wikipedia.org/CC BY-SA 4.0)
Wirtualna Polska ujawniła, że na pokładzie samolotu lecącego na mecz eliminacji mistrzostw Europy z Mołdawią znalazł się skazany za korupcję biznesmen Mirosław Stasiak. Mężczyzna został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za ustawianie lub próbę wpłynięcia na wyniki 43 spotkań ekstraklasy, a mimo to Stasiak wszedł w skład oficjalnej delegacji polskiej kadry na mecz w Kiszyniowie.
Wybuchła burza. Na PZPN posypały się gromy. Przedsiębiorca i były właściciel kilku klubów (nazwę jednego z nich zamienił nawet na swoje nazwisko) jest zawieszony przez federację do 2026 r. Prezes Cezary Kulesza został oskarżony o tolerowanie w swoim środowisku osoby, która była twarzą największej afery korupcyjnej w historii polskiego futbolu. Reakcja PZPN? To nie my. Stasiaka do samolotu zaprosił jeden z naszych sponsorów korzystając z puli przysługujących mu biletów. Który? A tego to my powiedzieć nie możemy.
Taka odpowiedź okazała się strzałem w kolano. Prezes Kulesza myślał zapewne, że rzucając w eter oskarżenie i zasłaniając się tajemnicą marketingową, zdejmie z siebie ciężar oskarżeń, a jednocześnie nie wskaże palcem winnego. Sęk w tym, że w świetle tego tłumaczenia potencjalnymi winowajcami stali się wszyscy sponsorzy piłkarskiej kadry.
Partnerzy reprezentacji Polski protestują
Jak możecie się domyślać lista nie jest zbyt długa. Nic dziwnego, że firmy wykładające kasę na sponsorowanie PZPN-u dostały piany. Jako pierwszy nie wytrzymał prezes InPostu Rafał Brzoska. Operator Paczkomatów podpisał w maju ubiegłego roku umowę do 31 lipca 2024, zostając oficjalnie sponsorem strategicznym reprezentacji Polski. Według portalu „Weszło” wartość umowy to 10 mln zł rocznie.
To największa umowa sponsorska prywatnej polskiej firmy w historii PZPN – czytamy w oficjalnym komunikacie.
Rafał Brzoska określił tłumaczenia PZPN mianem „skandalicznego nadużycia”. Dodał, że jego spółka oczekuje natychmiastowego podania informacji, który ze sponsorów miał zaprosić pana Stasiaka w poczet delegacji.
Po drugie - bardzo poważnie zastanawiamy się nad kontynuowaniem wsparcia polskiej piłki w formule, którą ostatnio obserwujemy. Nie pozwolimy na to by nasz brand był wiązany z korupcją – pisze prezes InPostu.
W ślad za operatorem Paczkomatów poszedł Orlen. Biuro prasowe polskiego giganta naftowego stwierdziło, że Mirosław Stasiak nie był gościem koncernu, podczas wyjazdu organizowanego przez PZPN do Mołdawii. Stanowisko Rafała Brzoski poparł także prezes STS-u Mateusz Juroszek.
Pierwszy raz w naszej historii oraz w blisko 10-letniej historii współpracy z PZPN zostaliśmy postawieni w sytuacji, w której swoimi błędami Związek obarcza sponsorów Reprezentacji Polski - krytykuje PZPN szef największego bukmachera w kraju.
Lista sponsorów kadry, którzy zaprzeczyli swoim związkom z panem Stasiakiem cały czas rośnie. W momencie pisania tekstu komunikaty o braku zaproszenia przedsiębiorcy wystosowały m.in. Tymbark, Biedronka i Leroy Merlin. Sportowe Fakty dowiedziały się też, że natychmiastowe zerwanie umowy ze związkiem rozważa firma Tarczyński.
PZPN traci sponsorów
Kiepska passa polskiej piłki nie zaczęła się od ostatniej afery. W zasadzie można by jej upatrywać już w końcówce kadencji selekcjonera Adama Nawałki. W końcówce ostatniego meczu Mistrzostw Świata w Rosji w 2018 r. z Japonią polscy piłkarze niemal położyli się na murawie. Powód? Polacy wygrywali, a niska porażka premiowała ich rywali do wyjścia z grupy.
Taki styl nie przypadł jednak do gustu kibicom, którzy musieli pofatygować się na to widowisko do odległego o tysiące kilometrów Wołgogradu. Na Roberta Lewandowskiego i spółkę spadła fala krytyki. W kolejnych latach było już coraz gorzej. Atmosfera wokół kadry wyraźnie siadła, a w jej odbudowie nie pomógł słaby występ na Euro 2020.
Szansą na odbudowę reputacji miał być mundial w Katarze
Polacy mimo wyjścia z grupy w 2022 żyli na tej imprezie od kryzysu do kryzysu. Zaczęło się od nominacji na stanowisko trenera podejrzanego o korupcję Czesława Michniewicza, który nigdy nie został jednak skazany wyrokiem sądu. Największe kontrowersje wzbudził jednak temat nagrody od premiera Morawieckiego, którą piłkarze mieli rozdzielać w swoim gronie jeszcze przed jej otrzymaniem - w trakcie trwania mistrzostw.
Rząd ostatecznie wycofał się rakiem z tej obietnicy, zostawiając piłkarzy na pastwę opinii publicznej. Ta nie była natomiast zachwycona faktem, że w trakcie rekordowej inflacji i spadającego realnego wynagrodzenia sowicie opłacani sportowcy wyciągają jeszcze ręce po publiczną kasę.
Kilka miesięcy później wygasły umowy PZPN-u z paroma sponsorami i partnerami m.in. z Oshee. Producent był oficjalnym sponsorem reprezentacji przez 7 lat. Blisko rezygnacji ze współpracy z federacją był także właściciel sieci Biedronka Jeronimo Martins.
Czasy, w których piłkarska reprezentacja Polski była marketingowym samograjem, minęły. Widać to chociażby po odbiorze reklam. Klip przedstawiający letnią promocję cenową Orlenu wywołał w sieci falę kpin. Internauci zastanawiali się, jak to możliwe, że zarabiający dziesiątki milionów złotych Wojciech Szczęsny ekscytuje się obniżką cen paliw na stacjach o 30 groszy.
Piruety wykonane obecnie przez Cezarego Kuleszę tylko pogarszają sprawę. Prezes PZPN musi znaleźć dobre wyjście z tej sytuacji, tym bardziej, że sponsorzy zasilają budżet związku potężnymi pieniędzmi. W ubiegłym roku federacja na takich współpracach zarobiła 77 mln zł. Próby wikłania takich przedsiębiorstw w afery z pewnością nie poprawi pozycji negocjacyjnej PZPN-u.