Kurs złotego to porażka i dno. Najgorsze, że jak się wydaje, że nie może być gorzej, to nasza waluta udowadnia nam, że owszem jest to możliwe. I właśnie w piątek możemy podziwiać nowe maksymalne poziomy franka szwajcarskiego, dolara i euro.
Złoty w czwartek trochę poswawolił po długiej serii spadkowych sesji, kończąc dzień na wyraźnym plusie do dolara, na minimalnym do franka i na wyraźnym minusie do euro. Tydzień zakończy z wielkim hukiem, osiągając jeden z najgorszych wyników w historii.
Dolar osłabił się w czwartek o 0,3 proc. do 4,10665 zł, frank zakończył wczorajszy dzień dosłownie o włos 0,01 proc. gorzej niż środę i wylądował na poziomie 4,43607 zł. Euro zyskało 0,18 proc. do 4,66994 zł. To już przeszłość. Piątek przyniósł prawdziwe trzęsienie ziemi.
Rajd dolara, ATH franka szwajcarskiego
Złoty – po rajdzie, jaki przepuściły dolar i frank szwajcarski – stracił do nich w piątek ponad 1 proc. A że piszę o tym przed trzynastą, obawiam się, że nasza waluta wcale jeszcze nie sięgnęła dna. Między dziesiątą a dwunastą kurs USDPLN wskoczył na półtoraroczne maksimum: 4,15331.
Edit: Po czternastej je przebił, osiągając 4.16333 zł.
W przypadku franka jest jeszcze gorzej, bo CHFPLN osiągnął właściwie najwyższy poziom w historii – 4,48609 zł.
Tak, wiem, 15 stycznia 2015 r. po uwolnieniu kursu franka do euro przez Szwajcarski Bank Narodowy wykresy Bloomberga pokazały prawie 5 zł, ale większość analityków przyjmuje, że CHF kosztował wtedy ok. 4,40-4,45 zł. A nawet jeśli uznacie, że piątkowe ATH CHFPLN zostało ogłoszone przeze mnie na wyrost, to jeszcze chwila i tak będzie pozamiatane.
Franciszek jest w niesamowitym gazie, a banki centralne w Bernie i w Warszawie albo nie mają jak, albo nie chcą go powstrzymywać.
Euro niby słabe, ale akurat nie do złotego
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze rozpędzony kurs EURPLN, który w piątek również znalazł się na najlepszej drodze do ATH, osiągając najwyższy poziom od marca 2009 r. – 4,68912 zł. Niby do rekordu wszech czasów wciąż sporo brakuje, bo ten wyznacza maksimum z marca 2004 r. na poziomie 4,95 zł, ale analitycy ostrzegają, że z technicznego punktu widzenia to może być już tylko kwestia czasu.
Źródło: Stooq.pl
I kompletnie nie ma znaczenia, że nie licząc złotego, sentyment do EUR jest taki sobie, a europejska waluta też przeżywa trudności i jest niemiłosiernie poniewierana przez dolara, który przeżywa swoje wielkie dni.
Skąd ta wielka moc zielonego? Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, w swojej analizie sprzed kilku dni wskazuje, że od publikacji danych o inflacji w Stanach Zjednoczonych, kiedy to okazało się, że w październiku ceny rosły tam najszybciej od 30 lat i generalnie znacznie szybciej niż oczekiwano, inwestorzy oczekują, że w najbliższym czasie amerykańska Rezerwa Federalna najpierw zrezygnuje z prowadzonego od długich miesięcy skupu aktywów, a w przyszłym roku zacznie podwyższać stopy procentowe.
W takiej sytuacji dolar jest najbardziej pożądaną walutą, atrakcyjną zwłaszcza na tle euro. Wszystkie argumenty leżą po stronie amerykańskiej waluty: silniejszy i trwalszy wzrost gospodarczy, większa niezależność energetyczna i przede wszystkim zdecydowanie bardziej skory do normalizacji polityki bank centralny – wylicza ekspert Cinkciarz.pl.
Co teraz stanie się ze złotym?
Wizja zaostrzenia polityki pieniężnej przez Fed wysysa przy okazji kapitał z rynków wschodzących, co odbija się na złotym.
Rajd dolara uwypukla i potęguje nierównowagi w świecie emerging markets, na przykład w bilansie płatniczym. Zagraża na tych rynkach także dodatkowym przyspieszeniem inflacji przy jednoczesnym tłumieniu wzrostu gospodarczego – wyjaśnia Bartosz Sawicki.
Bez wsparcia „czynników wewnętrznych” nasza waluta wygląda, tak jak widać na wykresach.
Bartosz Sawicki uważa, że skok wartości dolara może być trudny do utrzymania, bo jak tłumaczy – gwałtowne przetasowania często prowadzą do przestrzelania przez kursy walut poziomów spójnych z wartością poszczególnych dewiz, uzasadnioną przez fundamenty poszczególnych gospodarek.
W szerszym ujęciu i w bardziej sprzyjającym otoczeniu zewnętrznym kolejne podwyżki stóp procentowych w Polsce będą na złotego działać stabilizująco. Nie spodziewamy się nowych historycznych szczytów kursu EURPLN, ale raczej ok. 2-procentowego umocnienia polskiej waluty, która na razie pozostaje jednak zepchnięta do głębokiej defensywy – zaznacza ekspert Cinkciarz.pl.