Górnicy, obudźcie się, to koniec snu o węglowej potędze. Kopalnie zamkniemy już w tej dekadzie
Pojawił się kolejny raport, który wskazuje, że od węgla odejdziemy znacznie szybciej niż próbuje to przedstawić górnikom rząd w trakcie negocjacji dotyczących umowy społecznej - fundamentu transformacji polskiej energetyki i górnictwa. Fundacja Instrat utrzymuje, że węgiel przestanie mieć dominującą rolę w polskim miksie energetycznym już w tej dekadzie.
Najnowsza analiza „Droga do celu. Odejście od węgla w polskiej energetyce” pokazuje, że jest całkiem inny scenariusz dla transformacji energetyczno-górniczej w Polsce niż uparcie to przedstawia rząd. Ten podpisał z górnikami 25 września ubiegłego roku porozumienie, z którego wynika, że węgiel owszem będziemy wyganiać, ale bardzo powoli. Tak, żeby ostatnią kopalnię zamknąć w 2049 r.
I chociaż w rządowym projekcie samej umowy społecznej, który światło dzienne ujrzał w styczniu, nie było już żadnych dat, to górnicy cały czas utrzymują, że ów harmonogram rozpisujący odchodzenie od węgla na blisko 30 lat - ciągle jest aktualny. Specjaliści z Fundacji Instrat utrzymują jednak, że to bujda na resorach, a węgiel przestanie być hegemonem w polskiej energetyce znacznie szybciej, bo już w 2030 r.
Raport Instrat pokazuje czarno na białym, że koniec wydobycia węgla energetycznego na Śląsku nastąpi już w obecnej dekadzie. Chowanie głowy w piasek doprowadzi Śląsk do zapaści
– komentuje radny Katowic Patryk Białas ze Stowarzyszenia „Bo Miasto”.
Węgiel zniknie w dekadę
Analitycy Instratu oceniają, że obecnie negocjowane plany utrzymania wydobycia węgla kamiennego do 2049 r. są całkowicie nierealne. Znacznie bardziej prawdopodobny ich zdaniem jest scenariusz, w którym udział węgla w produkcji energii elektrycznej w Polsce może zmaleć z obecnych 70 do 13 proc. już w 2030 r. I to jak najbardziej przy zachowaniu krajowego bezpieczeństwa energetycznego. Paweł Czyżak, współautor analizy, przekonuje, że wszystko jest oparte na racjonalnych przesłankach.
„Uwzględniliśmy nie tylko obecne realia techniczne i ekonomiczne produkcji energii, ale też ograniczenia w akceptacji społecznej np. dotyczące lokalizacji OZE. Co więcej, założyliśmy bardzo ostrożnie, że tempo rozwoju energii odnawialnej w kolejnych dekadach będzie takie jak dotąd. Realnie tempo może być jeszcze szybsze” - twierdzi.
Za datę graniczną dla odejścia od spalania węgla Instrat przyjął 2035 r. Po 2030 r. z kolei wybrane jednostki węglowe miałyby pracować jedynie 300-400 godzin rocznie. Tych kilka rezerwowych bloków ma być w pogotowiu do 2040 r. i mają prowadzić - przy ograniczonych emisjach CO2 - do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego dla całego kraju.
Nieznaczne przedłużenie żywotności niektórych upadających bloków węglowych jest przy obecnych uwarunkowaniach korzystniejsze niż masowe inwestycje w elektrownie gazowe, które po kilku latach staną się nierentowne
– zauważa Adrianna Wrona, współautorka raportu.
Kopalnie zamknięte do 2030 r.
Założony przez Instrat scenariusz zakłada, że zużycie węgla energetycznego już w 2030 r. spada z obecnych 32 do 10 mln ton. Tym samym do tego czasu wszystkie kopalnie - oprócz Bogdanki - będą najprawdopodobniej zamknięte. To drastycznie szybciej niż ustalił we wrześniu ub.r. rząd z górnikami, kiedy ustalono, że ostatnia kopalnia pójdzie pod likwidacyjny nóż w 2049 r. Skąd to przyspieszenie? Autorzy raportu pokazują swoje analizy, które jednoznacznie pokazują, że w latach 30. i 40. XXI wieku zbyt drogi polski węgiel nie znajdzie już żadnych nabywców.
„Spadek udziału węgla w przypadku Polski rozpoczął się od szczególnie dużej ilości tego surowca, ale ten raport daje decydentom pewność, że Polska jest jednak dobrze przygotowana, aby przyspieszyć wymianę floty węglowej na tańsze odnawialne źródła energii w ciągu najbliższych 10 lat. Gospodarka skorzysta na niższych cenach energii, a obywatele będą oddychać czystszym powietrzem” - uważa Pieter de Pous, starszy doradca ds. polityki w think-tanku E3G.
Analitycy Instratu przekonują, że tylko w ten sposób Polsce uda się wypełnić nowy cel klimatyczny (redukcja emisji CO2 do 2030 r. na poziomie 55 proc.) oraz zapowiedzianą od 2050 r. w UE neutralność klimatyczną. Takie rozwiązanie ma kosztować ok. 14 mld zł w perspektywie do 2040 r. Czyli znacznie mniej niż postulowane przez rząd powołanie do życia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego czy założony w tym przypadku konkretny mechanizm pomocy publicznej. Instrat już wcześniej wyliczał, że to w sumie pochłonie nawet 63 mld zł.
Dekarbonizacja za 10 lat? Jak?
Co trzeba zrobić, żeby scenariusz żegnający węgiel już w tej dekadzie doszedł do skutku? Według ekspertów Instratu należy natychmiast odblokować inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie. Niezbędna przy tym jest nowelizacja „ustawy antywiatrakowej” (słynna zasada 10H), zwiększenie wolumenu aukcji OZE, wprowadzanie kolejnych odsłon programu „Mój Prąd”, terminowa realizacja projektów offshore oraz modernizacja infrastruktury sieciowej. Autorzy raportu „Droga do celu. Odejście od węgla w polskiej energetyce” przekonują, że to wszystko można sfinansować ze środków unijnych i prywatnych. Tego niestety nie można z kolei powiedzieć przy okazji subsydiowania wydobycia i spalania węgla.
„Komisja Europejska nie udzieli Polsce zgody na finansowanie sektora węglowego, o ile nie zaproponujemy rozwiązania zgodnego ze wspólnotowymi celami klimatycznymi. W przeciwieństwie do innych rozważanych rozwiązań to wskazywane przez nas nie wymaga łamania unijnego prawa. Jest też wielokrotnie tańsze niż dotychczasowe propozycje” - uważa Paweł Czyżak.
Analitycy przekonują, że oprócz porozumienia z górnikami mówiącym o zamykaniu ostatniej kopalni w 2049 r. jeszcze jedno założenie jest nieprawdziwe. Chodzi o rentowność elektrowni węglowych, które ma maleć znacznie szybciej, niż zakładają to oficjalne dokumenty.
Biorąc pod uwagę problemy rynku mocy, nieuniknione niedobory mocy konwencjonalnych w drugiej połowie dekady, rewizja strategii energetycznej Polski zgodnie z przewidywaniami Instrat jest jedynym sensownym rozwiązaniem. To także jedyny sposób na włączenie się Polski na serio w wysiłki na rzecz ochrony klimatu podejmowane przez naszych unijnych partnerów
– twierdzi dr Kacper Szulecki z Uniwersytetu w Oslo.